Ani jeden postulat związków zawodowych lubelskiego MPWiK nie zostanie spełniony. To efekt dzisiejszego spotkania związkowców z władzami miasta i przedstawicielami rady nadzorczej spółki.
Związkowcy MPWiK zaczęli protestować w ub. tygodniu, po odwołaniu Tadeusza Fijałki z funkcji prezesa firmy. Na budynkach spółki pojawiły się flagi i transparenty.
Pracownicy przedsiębiorstwa domagają się m.in. ponownej oceny prezesa.
- Żeby pan Fijałka mógł bronić się przed postawionymi mu zarzutami. W naszym przekonaniu te zarzuty są niesłuszne. I powinny zostać ocenione przez zewnętrzne firmy - tłumaczy Kozak.
Zarzuty, przez które Fijałka nie uzyskał absolutorium, pojawiły się w ekspertyzie firmy Grontmij Polska. Według niej rozpoczęta w ub. roku rozbudowa sieci wodociągowej może być zagrożona.
Ale, jak zapewniał na naszych łamach prezydent Adam Wasilewski, brak absolutorium nie miał wpływu na odwołanie Fijałki.
- Kadencja prezesa kończyła się w grudniu ub. roku, a w tym roku była przedłużona do momentu skwitowania. Pan prezes też o tym wiedział - mówi Wasilewski. - Późniejsze głosowanie rady nad skwitowaniem nie miało żadnego wpływu na tę kwestię. Tak czy inaczej konkurs na prezesa MPWiK byłby ogłoszony.
- Pan Fijałka został odwołany zgodnie z prawem i tej decyzji nic już nie może zmienić - podkreśla Iwona Blajerska, rzeczniczka Ratusza.
Związkowcy domagają się też odwołania z rady nadzorczej MPWiK Elżbiety Kołodziej-Wnuk i Lidii Piotr-Krajeckiej. Ich zdaniem obu paniom zasiadania w radzie zabraniają przepisy kodeksu spółek handlowych.
Ponadto związki chcą, żeby w radzie nadzorczej reprezentowała ich jeszcze jedna osoba. Bo - jak twierdzą - Marcin Bielski, przyjmując funkcję p.o. prezesa, nie może jednocześnie reprezentować interesów firmy i załogi.
- W środę zwrócimy się w tych sprawach z zapytaniem do inspekcji pracy - zapowiada Kozak. - Akcja protestacyjna będzie dalej prowadzona. W najbliższym czasie podejmiemy decyzję, co dalej.