Strajkiem grożą związki zawodowe działające w PKS „Wschód”. Twierdzą, że władze firmy doprowadziły ją na skraj bankructwa. – Nie ma odwrotu od cięcia kosztów – ripostują władze województwa.
Kilka dni temu związkowcy zerwali negocjacje z władzami spółki. Nie chcą grupowych zwolnień i obniżki płac. Z 600 osobowej załogi pracę miałoby stracić nawet 100 osób (trwają analizy), głównie z administracji. PKS Wschód musi się ratować, bo stoi na skraju bankructwa.
– Z pieniędzy podatników wygospodarowaliśmy w trudzie i znoju 3,5 mln zł dla PKS Wschód. Te pieniądze nie mogą być przejedzone, rzucone w błoto lub w studnię bez dna. Mamy prawo oczekiwać reform. Jak się cofniemy, to nie uratujemy firmy i miejsc pracy dla 500 osób – podkreśla Jacek Sobczak (PO), wicemarszałek województwa.
– Jeśli zarząd spółki uzna, że potrzebne są zwolnienia, to powinien ograniczyć je do osób, które nie stracą środków na utrzymanie. Trzeba sprawdzić, czy taka redukcja wystarczy. To kwestia tylko i wyłącznie spokojnej merytorycznej dyskusji – mówi marszałek województwa Krzysztof Hetman (PSL).