Para z okolic Lubartowa została skazana za wyłudzanie kredytów. Urszula B. i Marek B. finansowali w ten sposób różne zakupy, od mieszkania po telefony komórkowe. Straty banków to blisko 300 tys. zł
Para rozwiodła się w 2007 roku, co nie przeszkodziło im, by rok później wspólnie wyłudzać kredyty. Kobieta od 2003 roku była bez pracy. Mieli na utrzymaniu dwójkę małych dzieci.
Z akt sprawy wynika, że na początku kwietnia 2008 roku Urszula B. wybrała się do oddziału banku PKO BP w Lublinie. Oświadczyła, że pracuje w firmie pośrednictwa finansowo-ubezpieczeniowego w Żółkiewce Średniej Wsi. Miała zarabiać nieco ponad 1500 zł miesięcznie. Na tej podstawie bank pożyczył jej 15 tys. zł.
Niespełna dwa tygodnie później Urszula B. odwiedziła sklep z elektroniką w Lubartowie. Za blisko 3 tys. zł kupiła laptopa. Skorzystała z rat, oferowanych przez Lukas Bank. Posłużyła się zaświadczeniem o zarobkach, wystawionych przez firmę z Żółkiewki. W rzeczywistości firma nigdy nie istniała a zaświadczenie było fałszywe. Barbarą S., która wystawiła fałszywe zaświadczenie zajął się prokurator.
Niespełna miesiąc po zakupie laptopa Urszula B. wzięła 3 tys. zł pożyczki w oddziale banku BPH w Lubartowie. Później ponownie wybrała się do sklepu RTV-AGD. Kupiła wieżę stereo i odkurzacz warte 900 zł, oczywiście na raty. Z akt sprawy wynika, że kobieta skorzystała również z oferty GE Money Bank. Korzystając z rat kupiła dwa telefony komórkowe za 2700 zł. Później wróciła do PKO BP w Lublinie i wzięła 6 tys. pożyczki gotówkowej.
Kobieta już wtedy miała spory dług. Jeszcze na początku kwietnia, wraz z Markiem B. wzięła bowiem kredyt hipoteczny w jednym z banków Chełmie. Ponad 250 tys. zł miała wydać na wykup i remont spółdzielczego mieszkania. Za każdym razem byli małżonkowie posługiwali się fałszywymi zaświadczeniami o zatrudnieniu.
Zdaniem lubartowskiej prokuratury, która prowadziła śledztwo, robili to w pełni świadomie. Zwykle spłacali pierwsze raty, by nie wzbudzać podejrzeń banków. Nie próbowali renegocjować żadnej z pożyczek.
Podczas śledztwa Urszula i Marek B. nie przyznali się do winy. Kobieta tłumaczyła śledczym, że pracowała, chciała spłacać długi, ale straciła płynność finansową. Jej były mąż (karany, m.in. za rozbój) nie składał żadnych wyjaśnień. Piątkowy wyrok jest nieprawomocny.