Anna Zduńczyk z Łukowa znalazła chorego, bezdomnego kota. Łukowskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt „Czaruś” odmówiło pomocy. Kobieta wzięła więc kredyt na leczenie zwierzęcia
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Pani Anna od dawna opiekuje się bezdomnymi kotami. Obecnie, pod swoją opieką ma trzy.
– Kilka miesięcy temu znalazłam na osiedlu porzuconą kotkę, widać że była chora. W internecie znalazłam informację że stowarzyszenie „Czaruś” oferuje pomoc takim zwierzętom. Ale gdy się tam udałam odmówiono mi pomocy. Powiedziano mi, że nie mają warunków aby przetrzymywać kotkę. Odmówili też eutanazji. Co miałam zrobić? Wzięłam ją do domu – relacjonuje kobieta.
Okazało się, że chora kotka zaraziła pozostały koty pani Anny. – Musiałam wydać 2 tys. zł na ich leczenie. Wzięłam na to kredyt – przyznaje mieszkanka Łukowa.
Pani Anna jest inwalidką. Utrzymuje się z kilkusetzłotowej renty.
– Gdybym od początku wiedziała, że „Czaruś” nie udzieli pomocy, skontaktowałabym się z urzędem miasta i poprosiła o uśpienie kotki. A tak moje koty nadal są w trakcie leczenia – opowiada kobieta. Teraz chce, aby stowarzyszenie pomogło jej spłacić kredyt, organizując zbiórkę.
– Na początku czerwca wysłałam w tej sprawie pismo, ale jak dotąd nie dostałam odpowiedzi. Nie odbierają tez moich telefonów – skarży się.
Urszula Dziewulska, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt „Czaruś”, nie zgadza się z tymi zarzutami.
– Jak najbardziej pomagamy zwierzętom. Jeżeli ktoś posiada chore lub wymagające pomocy zwierze, to zgłasza się do nas. Zwierzę jest leczone przez weterynarza, który wystawia fakturę. I w zależności od środków, a mamy ich niewiele, bo dysponujemy budżetem tylko ze składek członkowskich, płacimy za koszty leczenia – tłumaczy Dziewulska. – Natomiast pani Zduńczyk napisała do nas, że leczyła kota i przez to ucierpiał jej budżet. Chce od nas pieniędzy. My takiej pomocy nie prowadzimy. Nie mamy też dokumentów potwierdzających, że to wszystko prawda – zaznacza prezes.
Na facebookowym profilu stowarzyszenia czytamy, że „Czaruś” zajmuje się zwierzętami które np. są nękane przez ludzi. „Głównym naszym celem jest: pomagać, wspierać, edukować, szkolić”.
– Stowarzyszenie pięknie prezentuje się w internecie, a gorzej w rzeczywistości. Nie powinno tak być, że oprócz numeru konta do wpłat, nie było realnej pomocy dla zwierzaka w sytuacji zagrożenia chorobą – komentuje Anna Zduńczyk.
Ostatecznie, kot którego przygarnęła, trafił pod opiekę radzyńskiego stowarzyszenia „Podaj łapę”, a stamtąd do adopcji.