Antoni Florczak, właściciel jedynego prywatnego muzeum fotografii w Polsce, do którego przyjeżdżają turyści i kolekcjonerzy z całego świata. Właśnie szykuje w swoim muzeum w Janowie Lubelskim wystawę tryptyków ze świętymi. Na pierwszym miejscu św. Weronika, patronka fotografii. Wernisaż już we wrześniu
• Skąd ta fotografia?
- Techniczna dusza. Szkoła podstawowa i technikum mechaniczne w Zduńskiej Woli. Następnie Politechnika Śląska w Gliwicach, wydział Inżynierii Ochrony Środowiska ze specjalizacją wentylacja i klimatyzacja. Później dwuletnie studia podyplomowe: pedagogika. Później papiery czeladnicze i papiery mistrzowskie fotografa w Lublinie.
• W domu ktoś fotografował?
- Nie, ale fakt faktem, na pierwszą komunię dostałem aparat Druh. Muszę przywołać tu nauczyciela z podstawówki, pana Kaczmarka, który prowadził kółko fotograficzne. Prowadził tak, że nas, młodych chłopaków to wciągnęło. Tak, że od podstawówki już fotografowałem. W technikum sami prowadziliśmy ciemnię. Na politechnice zostałem uczelnianym fotografem, mieliśmy dobrze zorganizowane koło filmowe imienia Siergieja Eisensteina. Z jednym ze swoich krótkometrażowych filmów byłem na festiwalu w Budapeszcie.
• A skąd ten Janów Lubelski?
- Na studiach dostałem stypendium fundowane z Inwestprojektu Katowice. Na studiach poznałem żonę Iwonę, która pochodziła z Kraśnika, jej rodzice wybudowali w Janowie Lubelskim dom. Stąd tu jesteśmy. Żona pracowała w Sanepidzie, z czasem moja firma się rozrosła (3 zakłady fotograficzne, wypożyczalnia kaset, reklama), zaczęliśmy działać razem.
• Muzeum mieści się w pięknie wyremontowanej kamienicy w samym centrum miasta.
- To było nasze marzenie. Pojawiła się taka możliwość, kupiliśmy tę kamienicę na wariackich papierach. Nie mając za dużo pieniędzy, rzuciliśmy się na dużą inwestycję.
• A kiedy pojawił się pomysł na Muzeum Fotografii?
- Całe życiem zajmowałem się kolekcjonowaniem aparatów i innych przedmiotów związanych z fotografią. Nie zbierałem fotografii, które przynosili mi ludzie, odsyłałem ich do muzeum regionalnego. Otwarcie było 14 lutego 2014 roku, z przyjętym regulaminem przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dokument podpisał Bogdan Zdrojewski. To jest jedyne, prywatne Muzeum Fotografii uznane przez ministerstwo, najbardziej znane państwowe placówki to Muzeum Fotografii w Krakowie i Bydgoszczy. Bardzo ciekawe muzeum fotografii działa w Mielcu.
• Najciekawsze obiekty?
- Jeden za drugim. Na przykład aparat Kodak Retina, za którym stoi niezwykła historia. Był w posiadaniu niemieckiego oficera. Dostałem ten aparat od znajomego z Leżajska. Jego dziadek zabrał go zastrzelonemu na podwórku oficerowi. W aparacie był jeszcze film.
• Aparaty znanych fotografów?
- Trzy lata temu przyjechała do mnie rodzina z Krakowa, proponując, żebym w muzeum zrobił salę ich dziadka Władysława Bogackiego. Jego dziadek był rzeźbiarzem, a ojciec malarzem, uczniem Jana Matejki. Władysław był jednym z przedstawicieli polskiej fotografii piktorialnej okresu międzywojennego. Jego prace były w krakowskim Muzeum Fotografii, które zresztą przez 3 lata nosiło imię Bogackiego.
• Dlaczego rodzina zdecydował się na umieszczenie pamiątek w waszym muzeum?
- Ponieważ zbiory, podarowane przez rodzinę krakowskiemu muzeum zostały skradzione. Zginęło 6 samochodów podczas przeprowadzki. Bezcenne fotografie wylądowały na zagranicznych serwisach aukcyjnych.
• Kolejne eksponaty?
- Jesteśmy dumni z zabytkowego fotoplastikonu z 1915 roku 300 zdjęciami w 3D.
• W jednej z sal stoi ogromny patefon: po otwarciu drzwi szafkowych, do dźwięku z tuby dołącza wzmocniony dźwięk z szafy.
- Jest związany z albumem fotograficznym ze Stanisławowa. W tym albumie oprócz fantastycznych zdjęć obrazujących życie bogatej rodziny szlacheckiej znajduje się mały polifon na małe, metalowe płyty, których mam w kolekcji jedenaście. Polifon to dziadek patefonu i pradziadek gramofonu.
• Ile aparatów liczy kolekcja?
- Na półkach można zobaczyć ponad 800 sztuk, 500 stoi w szafach magazynowych. Ta ilość robi wrażenie na turystach.
• Przyjeżdżają tutaj kolekcjonerzy?
- Z całego świata, chcą odkupić jakiś egzemplarz, chcą się wymienić. Kiedyś jeden przyjechał po szarą Alfę. Aparat produkowany w Polsce. Miał wszystkie kolory, brakowało mu szarej wersji. Inny kolekcjoner przejechał pół Polski po aparat Ami. Miał w kolekcji 17 Ami, na każdym był namalowany mały piesek, nie miał jeszcze Ami z niebieskim pieskiem. Mamy na półkach wszystkie aparaty fotograficzne produkowane w Polsce.
• Na półce stoją słynne aparat Leica. To drogie eksponaty?
- Najcenniejszą dostałem. Ja wykazałem dobre serce, podarowałem koledze unikatowe żelazko. Poszedł do pokoju i przyniósł aparat. Dał mi z serca.
• Łukasz Drewniak, dyrektor Janowskiego Ośrodka Kultury mówi, że choć potrafisz krytycznie spojrzeć na Janów Lubelskich, to patrzysz sercem?
- Tak, nasze władze mają rozmach, a mi żal małomiasteczkowego charakteru Janowa Lubelskiego, który przemija. Co poradzę...
• Fotografie mają duszę? Dają nieśmiertelność?
- Tak. Dobry fotograf potrafi zamknąć część swojej duszy w kadrze. Z drugiej strony potrafi uchwycić duszę świata, który właśnie portretuje. Zatrzymuje świat na fotografii. W jakimś sensie zatrzymuje przemijanie. Ludzi już nie ma, budynków już nie ma, zdjęcia zostały. Pokazuję je w muzeum.
• Wchodzimy do Muzeum Fotografii w Janowie Lubelskim. Proszę prowadzić.
- Najpierw trafiamy do przedwojennego studia fotograficznego. Fotograf stoi oparty o Globikę na statywie, pozuje małe dziecko, pusty fotel czeka na klienta. To pokój pamięci. Kolejna sala? Sala polskich aparatów, oraz aparatów produkowanych do wojny. Dalej aparaty powojenne, z całą kolekcją aparatów radzieckich, niemieckich. Mamy rewelacyjne aparaty Edixa.
• Absolutny rarytas z tej części muzeum?
- Aparaty Alpa produkowane przez szwajcarską firmę Pignons S.A. założoną w 1918 w szwajcarskim Ballaigues. Firma ta zajmowała się produkcją części mechanicznych (głównie specjalnych zębatek - od czego też pochodzi jej nazwa) dla firm zegarmistrzowskich. Ręcznie produkowane aparaty fotograficzne działają do dziś bezbłędnie, wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku.
Co jeszcze? Nie starczy miejsca wymieniać. Całe szafy aparatów i obiektywów współczesnych, aparaty natychmiastowe, całe szafy kamer i światłomierzy, powiększalniki, statywy, et cetera, et cetera. Zapraszam, razem wsiądziemy do wehikułu czasu.