Lubelszczyzna jest jak Atlantyda. Jeszcze nie zadeptana, tajemniczo nadgraniczna i swojska. Na weekendowy wypad w sam raz. Przez Warszawę zajrzy tu coraz więcej turystów zagranicznych. Co pokazać im w przewodniku? Miejsca, gdzie kończą się turystyczne trasy. I zaczyna przygoda – mówi Adam Wójcik, charyzmatyczny architekt z Lublina
Wyświechtany Kazimierz
Jeśli Kazimierz to poza sezonem. – Pamiętam go z dzieciństwa i do dziś mam tam swoje rytualne miejsca.
• To najważniejsze?
– Zawsze, bez względu na pogodę czy niepogodę, odwiedzam Górę Trzech Krzyży.
• Kiedy siedzisz na rynku, sylwetki ludzi na górze są wielkości zapałek?
– A odwrotnie jest jeszcze ciekawiej. Wdrapuję się, patrzę i całuję Kazimierz. Obejmuję w całości. To intymne zetknięcie z Kazimierzem. Nabiera takiej skali, że można go ogarnąć wzrokiem i wyobraźnią. Nawet jak jest ulewa, less spływa, wspinam się, tych kilka spojrzeń daje mi energię na cały dzień. Kazimierz wygląda nierealnie. Unikalna sprawa.
• Co jeszcze z Kazimierza dałbyś do naszego przewodnika?
– Obowiązkowo któryś z wąwozów i kawiarnię "U Radka”. Wrosłem w to miejsce, tam integrowałem się z malarzami. Z Wojtkiem Kosowskim, Danielem Tramecourtem...
Ostrów znaczy wyspa
Ostrów należał kiedyś do pięciu najludniejszych miast Lubelszczyzny. Poza Lublinem więcej ludzi niż w Ostrowie, mieszkało tylko w Kazimierzu. Miasto miało trzy jarmarki.
– A jednak było odosobnione. Położone wśród bagien i lasów jeszcze zachowało klimat zaklętych rewirów dzieciństwa.
• Miasteczko tajemnicze, odosobnione. Inne niż wszystkie?
– Z unikatowymi zabudowaniami żydowskimi, sklepami cynamonowymi i z tradycyjnym układem. Od frontu sklep. Z tyłu, za sklepem, mieszkanie. To się uchowało. Gdzie indziej takiej drewnianej architektury nie widziałem.
• Ciągnie cię do Ostrowa?
– Tak. Ostrów to jedno, okolice Ostrowa to drugie. Lubię zatrzymać się, podążyć oznakowaną drogą, dojść do końca. I dalej zdać się na naturę. Tam, na obrzeżach, zdarzają się największe cuda.
Włodawa
To kolejny cud z kolekcji miejsc Adama Wójcika.
• Co najbardziej cię urzeka?
– Bezkresność za rzeką, gdzie cyplem wchodzi Białoruś, trochę dalej ciągnie się Ukraina. Granic nie widać, widać przepiękne pejzaże za rzeką. Zetknięcie trzech kultur jest namacalne, do tego festiwal z klimatem.
• Idziesz wzdłuż Bugu?
– Odwracasz się i zza ogródków wychyla się cerkiew, kościół, synagoga. Czyli rewelacyjna architektura. A nad Bugiem rozlewiska. Jeśli ktoś szuka enklawy, spokoju, chce oderwać się od wyścigu szczurów, to Lubelszczyzna jest wspaniała.
• Jak u Pana Boga za piecem?
– Tak… klimaty są nieziemskie. Ale potrzebujemy jeszcze pięćdziesięciu lat, żeby to się wszystko zrewaloryzowało na Lubelszczyźnie. Najgorsze jest już za nami. Zatrzymany został masowy proces destrukcji. Ale to, że przez blisko pięćdziesiąt lat zostaliśmy oderwani od tradycji, robi swoje.
Zamość
– Piękne miasto. Jest jeszcze trochę martwe, ale urokliwe. To miasto Wschodu. Kontemplacyjne. I choć żyje się tu wolniej, trudniej, to drugiego takiego ze świecą szukać w Polsce.
• Ale dlaczego?
– Zamość mnie fascynuje. To jest miasto, które jest eksperymentem urbanistycznym. Miastem zbudowanym od podstaw według założeń miasta idealnego. Lubię wędrować uliczkami, podziwiać kamienice. Szukać miejsc, gdzie przed wiekami handlowali Ormianie. Patrzeć, jak światło wydobywa bryły renesansowych budowli. Zaglądać w podwórka, wirydarze, schodzić do sklepionych piwnic, wystylizowanych na dawne winiarnie. I cenię jeszcze jedną rzecz: prezydentem miasta jest Marcin Zamoyski, potomek założycieli tego miasta. Z tego, co wiem, to ludzie bardzo go cenią. To jest miasto szczęśliwe.
Roztocze
– Potęga natury. Dla mnie liczy się to, że są tam dobrze zorganizowane rozkłady jazdy. Można wygodnie dojechać pociągami. Pociągi mają wagony, na które można zapakować rower i z całą rodziną wylądować w wymarzonym miejscu.
• Co na Roztoczu podoba ci się najbardziej?
– Oznakowane trasy. Od kilkugodzinnych do kilkudniowych. A wszystko w niebywałych lasach. Do tego Krasnobród, Józefów i Guciów, włączając w to kuchnię i słynny bimber.
Chełm
• Chełm to osobna sprawa?
– Jedna ulica i wszystko zdąża w kierunku góry, na której stoi świątynia. Gdzieś w zboczu ukryty jest grób księcia Daniela.
• Z góry rozciąga się tęskny krajobraz. W klasztorze można wynająć celę i zwiedzić ogród. Wśród drzew kryjących świątynię z cudownym obrazem Madonny kryją się stacje krzyżowej drogi.
– Chełm jest unikatowy. Trochę jak Jarosław; prowincjonalny. Nie za duży, każdy każdego zna. Taki nasz, wschodni. Szlemiel, jeden z bohaterów powieści Singera mówi krótko:
"Ci, którzy opuszczają Chełm zakończą wędrówkę w Chełmie,
Ci, którzy zostają w Chełmie są już tam na pewno.
Wszystkie drogi prowadzą do Chełma,
Gdyż cały świat to jeden wielki Chełm”.
Kraśnik
• Teraz fascynuje cię Kraśnik?
– Tak się złożyło, że projektuję odbudowę tzw. Dworu modrzewiowego, stojącego przy ul. Narutowicza. To dawny szpital św. Ducha w Kraśniku. Perełka drewnianej architektury ze śladami baroku. I z racji pracy odkrywam miasto dzień po dniu.
• Jaka jest twoja Lubelszczyzna?
– Jeśli mam trochę czasu, staram się zbłądzić z trasy. Fascynują mnie pogranicza miejscowości. Gdzie miasto płynnie i niepostrzeżenie przechodzi w wieś. Co krok natykam się na zaczarowane miejsca. Moje zaklęte rewiry…