d Starego, zbudowanego z kloców i pomalowanego na biało domu słynnego rabina nikt już w Biłgoraju nie pamięta. Nikt nie pamięta też dziadka Isaaca Singera. Ani samego pisarza. W setną rocznicę urodzin słynnego noblisty postanowiłem powędrować śladami zapisanymi w jego powieściach. Zasiąść na ławie przy rabinówce, zobaczyć miasteczko, o którym napisał: „Byłem w raju i miałem tylko jedno pragnienie: żeby nigdy mnie stąd nie wygnano...”
„Chociaż matka zawsze wychwalała Biłgoraj, okazał się jeszcze piękniejszy, niż nam opisała. Iglaste lasy, które go otaczały, wyglądały z daleka jak niebieskawy pas. Wszędzie wokół domów były ogródki i sady, a od ulicy rosły potężne drzewa kasztanowe, jakich nie widziałem nawet w Ogrodzie Saskim”– pisał Singer.
Wszystko się zgadzało. Za chwilę miałem zaczerpnąć wody z cudownego źródła i stanąć w miejscu, gdzie ślad swojej stopy odbiła św. Maria Magdalena.
W objęciach Marii Magdaleny
Andrzej Czacharowski, nauczyciel historii, prowadzi do kościółka, w którym z głównego ołtarza spogląda na nas św. Maria Magdalena.
Obok kościółka stoi budynek poklasztorny ojców Franciszkanów Po drugiej stronie zabudowań – cudowna kaplica św. Marii Magdaleny. Nasz przewodnik wkłada ogromny żelazny klucz do zamka i za chwilę stoimy przed studnią. Nabieram wody, która od wieków uzdrawia z najcięższych chorób.
– Historię o złotych dzwonach, które w tym miejscu w wtajemniczy sposób zawisły na sośnie, przekazuje się w Biłgoraju z pokolenia na pokolenie. Zobaczyło je dziesięciu pastuszków z Soli. Gdy skończyły swój koncert, nad strumyczkim bijącym ze źródełka ukazała się postać pięknej kobiety. Na biłgorajskiej ziemi stanęła Maria Magdalena – opowiada Czacharowski.
Na obrazach, wiszących w kaplicy zapisano cuda, które zdarzyły się za sprawą Marii Magdaleny.
W Biłgoraju zatrzymał się Napoleon,
...a dokładnie w dworze na Rożnówce. Dworu już nie ma, została za to okazała brama. Z Romanem Sokalem z Biłgorajskiego Centrum Kultury wchodzimy na teren parku, gdzie w pierwszej połowie XIX w. kwitło artystyczne życie miasta.
– Do Stanisława Nowakowskiego, właściciela Biłgoraja i dworu, zjeżdżali książę Józef Poniatowski, Jan Henryk Dąbrowski, poeci Cyprian Godebski i Kajetan Koźmian. Na pamiątkę ich pobytu Nowakowski stawiał pamiątkowe tablice. Legenda głosi, że był tu także Napoleon. Na jednym z kamiennych pomniczków widniał monogram Napoleona – opowiada Roman Sokal.
Z zadumą wędrujemy po zarośniętych alejkach biegnących nad kanałami pełnymi gnijącej wody, rozbitych butelek i innych śmieci. Aż trudno sobie wyobrazić, że była tu miniatura warszawskich łazienek. Był teatr na wodzie, pływały gondole.
Roman Sokal z zadumą pokazuje resztki kamiennych ławek z teatru na wodzie i bezradnie rozkłada ręce. A ja nie mogę nadziwić się, że w miejscu, gdzie kiedyś biło serce miasta, jest jeden wielki śmietnik.
Dłonie Św. Franciszka
W zwieńczeniu klasztoru Franciszkanów, tuż pod krzyżem, widać na obrazie skrzyżowane dłonie.
– Na znak, że św. Franciszek był stygmatykiem. – tłumaczy mi Andrzej Czacharowski.
Jedziemy na kirkut. W tamtym roku złożono tu macewy, z których Niemcy zrobili chodnik koło kościółka Marii Magdaleny.
Na macewach, zdobionych kolorową farbą, zapisano historię tych, których już w Biłgoraju nie ma. Idziemy w kierunku macewy, gdzie być może pochowano dziadka Isaaca Singera.
Żałosne
Roman Sokal ma dwie pasje. Ślady Singera i Zagrodę Sitarską. Idziemy w kierunku zabytkowego domu Andrzeja Grabińskiego z 1810 r.
– Jeszcze na początku lat siedemdziesiątych zagroda otoczona była podobnymi domami. Gdy zaczęto tu stawiać bloki i ta miała iść na zatracenie – opowiada Roman Sokal, który zabytkową zagrodę uratował.
Na 800 metrach kwadratowych jest mieszkalny dom, drewutnia, spichlerz, wozownia. Resztka zaginionego, cudownego świata.
– Jak zapisał Oskar Kolberg, do zwyczajów miejscowych należało, że gdy sitarze wyjeżdżali w drogę z sitami, wtedy żony ich, krewni i przyjaciele odprowadzali ich aż pod figurę św. Jana Nepomucena i tam ich żegnali, częstując wódką i arakiem, co nazywano Żałosne. Podobnie, gdy za pół roku, albo i rok wracali do domu, wychodzili na ich spotkanie pod wspomnianą figurę, witając ich, co nazywano Radosne – opowiada Jerzy Waszkiewicz, dyrektor Muzeum Ziemi Biłgorajskiej.
Dziś, dwa razy do roku, Stefan Szmidt z Nadrzecza wskrzesza niezwykłe obrzędy.
Żeby go nigdy stąd nie wygnano
Starego, zbudowanego z kloców i pomalowanego na biało domu słynnego rabina nikt już w Biłgoraju nie pamięta. Nikt nie pamięta też dziadka Isaaca Singera. Ani samego pisarza. Oddajmy mu głos:
„Dom dziadka stał niedaleko od bożnicy, domu nauki, mykwy i cmentarza. Był to stary drewniany dom zbudowany z bali, pobielony. Kiedy uniosłem głowę, zobaczyłem biłgorajską bóżnicę i pola, które rozciągały się wokół aż po skraj lasu. Byłem w raju i miałem tylko jedno pragnienie: żeby nigdy mnie stąd nie wygnano...”
Domu dziadka Singera już nie ma. Ale jest inna rabinówka. Janina Pudel ma 83 lata i mieszka na ojcowiźnie. Choć jej oczy powolutku zachodzą mgłą, pamięta żydowskie miasteczko
– O, tam, gdzie teraz stoją bloki, na górce stała bożnica. Niech pan idzie tam na róg, do pani Saganowej. Tam jest dom rabina – tłumaczy.
Długi dom wyróżnia się od okolicznych zabudowań. Malutki ogródek, kwiaty, gołębnik. Pukam do drzwi. Po chwili siedzimy na ławeczce. Pytam o rabina.
– Tu mieszkał. Nazywał się Szar. Pamiętam sklepik Ruchlowej, brała od nas mleko. Czego tu szukacie?
– Sladów rabina. Dziadka Singera, pisarza, który dostał nagrodę Nobla. Mieszkał tu przed wojną. Pamięta pani?
– Nie pamiętam. Te czasy już nie wrócą...
– Mój ojciec nigdy nie zapomniał Biłgoraja. Któregoś dnia, w latach osiemdziesiątych, zapytałem go, czy potrafiłby jeszcze opisać miasteczko. Oczywiście – odparł. – Każdy dom. Mówił dalej: Jeśliby żydowski Biłgoraj dalej istniał, łatwo bym się mógł po nim poruszać – opowiadał Izrael Zamir, syn pisarza, podczas Dni Singerowskich, które rok temu odbyły się w Biłgoraju.
W tym roku Biłgoraj zapomniał o Singerze. W setną rocznicę urodzin pisarza nie było żadnych Dni. Dlaczego? Nie wie nikt...