W firmie $@kiewk@ zamieszanie: trwa wymiana zarządu. Mało tego, szykują się zwolnienia grupowe. Posadę straci prezes, dyrektorzy działów i niższy personel. I kto by pomyślał, że przedsiębiorstwo, które niedawno zostało uznane za jedno z najlepszych w Polsce, legnie w gruzach?
Ponad rok temu Dominka Lewko wymyśliła nazwę firmy - Różne pomysły chodziły mi po głowie. Ale chciałam, żeby nazwa kojarzyła się z zarobkiem i działalnością internetową - wspomina. - Stąd symbol dolara i komputerowej małpki. $@kiewk@ się spodobała i została.
Firma rozwijała się z dnia na dzień. Asortyment: przybory szkolne i wydawnicze, czyli to, na co zawsze jest popyt.
W okamgnieniu powstawały działy zaopatrzenia, sprzedaży, informatyczny, marketingu, administracyjno-personalny i oczywiście księgowość. Wybrano panią prezes, Aleksandrę Pępiak (choć chętnych było sporo i bez zakulisowych intryg się nie obyło).
Wszystko fikcyjne
I wszystko pachniałoby kolejną aferą gospodarczą, gdyby nie to, że pani prezes ma 15 lat. - Gdy nie wykonywaliśmy jakichś poleceń, chodziła i się wściekała, że nawet nie może nas zwolnić - wspomina ze śmiechem Kinga Kuśmierczak, dyrektorka działu marketingu. - Dlaczego? Bo nasze umowy o pracę były fikcyjne.
Podobnie jak NIP i REGON firmy. I umowy zawierane z przedsiębiorcami, i status firmy. Wszystko. Wszystko było fikcyjne. Ale w końcu o to chodziło. Bo piętnastolatki prawdziwej firmy założyć nie mogą.
Gdyby nie trema
W półfinale zajęli trzecie miejsce wśród wszystkich polskich gimnazjów. W finale poszło trochę gorzej: piąte miejsce.
- To przez spotkanie w Warszawie z organizatorami konkursu - wspomina Anna Pępiak, asystentka działu marketingu. - Musieliśmy wymyślić wycieczkę i przekonać jury do tego, by nam ją zasponsorowało. Trema nas zżarła.
Ale i tak gimnazjalni przedsiębiorcy mają powody do dumy. Logo wymyślone przez Kamila Kołodziejczyka, dyrektora działu informatycznego, okazało się najlepsze na Lubelszczyźnie. Oprócz tego ich dwie nauczycielki - opiekunki Barbara Jaszak i Monika Madej, zajęły trzecie miejsce w ogólnopolskim konkursie dla opiekunów. - Pani Basia to się czasami bardziej wściekała od naszej prezeski. Tylko chodziła i pilnowała czy wszystko zrobione. A jak nie było, to słyszeliśmy krzyk: "No gdzie to?!” - śmieje się Maciej Rykała, asystent wydziału informatycznego.
Zakusy konkurencji
Na firmowe spotkania umawiali się we wtorki i czwartki, po lekcjach. Czasami zarząd zbierał się także w piątek. Nierzadko także w weekendy w domach przedsiębiorców. Grupa przedstawicieli podróżujących do Warszawy dorobiła się także szofera. Została nim mama Kingi Kuśmierczak.
W $@kiewce dominowały dziewczyny. Ale chłopakom nie przeszkadzało, że rządzi nimi kobieta. - Było OK. A my pomagaliśmy - śmieje się Paweł Warzocha, asystent działu zaopatrzenia. - Na przykład graliśmy w piłkę, jednocześnie reklamując firmę na zewnątrz.
Nikt nie lekceważył $@kiewki. Do biznesowych rozmów dorośli partnerzy zasiadali jak równy z równym. - Nawet udało się nam co nieco wynegocjować - chwali się Ania. - Firma, od której zamawialiśmy przybory szkolne dała nam najpierw 10 procent z zysku. Później zwiększyła na 12 procent. A wszystko dlatego, że nasze notowania wśród innych firm gimnazjalnych zaczęły rosnąć.
Było tak dobrze, że niektórych pracowników chciała podkupić konkurencja. - Zadzwonił do mnie chłopak i poprosił, żebym zrobił ich przedsiębiorstwu stronę internetową - opowiada Kamil. - Odmówiłem, gdy dowiedziałem się, że to ktoś z konkurencyjnej firmy.
A jednak dymisja
Lada moment zostanie ogłoszony konkurs na prezesa. Bo szkoła nie rezygnuje z udziału w konkursie Komandora. Gimnazjum znów wystartowało ze szkolną firmą. Opieką znów zajęły się te same panie. Ale wsparcia nie odmówią też starsi koledzy. - Jak będziemy potrzebni, to chętnie podzielimy się naszą wiedzą - mówią zgodnie.
Pracownicy $@kiewki nie zamierzają się lenić. Mówią, że nadal będą sprzedawać produkty szkolne, ale już bez udziału w konkursie. - Będziemy się starali uzupełnić nasze konto o dodatkowe pieniądze. Chcemy sobie zafundować wycieczkę do Częstochowy - mówi prezeska. - A później? Kto wie? Może założymy inną firmę.