W Uniszowicach pod Lublinem bije serce starych gramofonów. To królestwo Marcina Mikuły. Teraz otwiera na Lubartowskiej 18 salon do zwiedzania i słuchania. Dźwiękowe muzeum, przez które chce opowiadać Lublin.
Kamienica pod numerem 18, dawniej miała numer 12. Zegarmistrza tu nie było; był kilka domów dalej. Jakób Fiszhaut reperował zegarki. Zapewne nosili je do naprawy mieszkańcy kamienicy, w której dziś mieści się magiczna przestrzeń dźwiękowa. Może Szylem Edelsztein od drożdży? Albo Rafał Frajnd i Tauman Mendel od fabryki cukrów? Chaja Hochgemajn, miejscowy dentysta mógł mieć nawet Patka, zegarek Antosia z Piask, który przyszedł na świat w domu Joachima Patka i Anny Piaseckiej ze Skoczylasów. To człowiek, który stworzył w Szwajcarii firmę imperium produkującą najdroższe zegarki świata.
Pan Hochman, który sprzedawał śledzie, mógł mieć patefon, który dobry zegarmistrz też naprawił. - Tu i tu wstawiano mechanizmy, produkowane z zegarmistrzowską precyzją - mówi Marcin Mikuła.
Patek i Pathe
Zegarki Patka były bardzo drogie. Na 150 urodziny firmy i na cześć Antosia z Piask wyprodukowano kieszonkową maszynę do mierzenia czasu z 33 funkcjami. Poszedł za równowartość 320 najdroższych mercedesów. Zegarek to bardzo skomplikowana rzecz. A zegarmistrz musi mieć anielską cierpliwość. Nic dziwnego, że najpierw ochotnik musiał terminować u mistrza.
- Pierwszy budzik rozebrałem w warsztacie ojca, Jana Gładysza. Warsztat był w domu, gdzie urodził się Patek. Pracowałem razem z innymi uczniami. Jak przyszedł nowy, to mu się podrzucało dodatkowe kółko zębate. Składał, zostawało, rozbierał i tak w kółko - opowiadał mi Marian Gładysz, zegarmistrz z Piask, który marzył o muzeum zegarków; muzeum na cześć Patka.
Co ma wspólnego zegarek z gramofonem? - Ma i to bardzo dużo. To ten sam, precyzyjny mechanizm naciągu, tylko w innej skali - podkreśla Marcin Mikuła.
W salonie mieszkają gramofony
Siedzimy w jego domu w Uniszowicach. Dom, w którym mieszkają stare gramofony, znaleźć ciężko. Ciężko tu trafić. Za wiejskim ogrodzeniem stoi ujmujący prostotą budynek, przerobiony z budynku gospodarczego. W środku otwarty salon, kominek, duży stół, otwarta kuchnia.
W kuchni żona Basia karmi Hanię, która skończyła cztery miesiące. Jest jeszcze Tadek. Ma 2,5 roku i już zna się na gramofonach. W salonie mieszkają gramofony, które oboje bardzo lubią.
Na przykład duży, szafkowy, który potrafi odtworzyć trzy rodzaje płyt: do patefonu, do gramofonu i dysk Edisona. - To jest patefon firmy Pathe - mówi Marcin Mikuła. Czym się różni patefon od gramofonu? - Ludzie potocznie nazywają gramofony na korbę patefonami. Patefon to urządzenie firmy Pathe, natomiast reszta to po prostu gramofony, które odtwarzają płyty szelakowe. Płyty kręcą się z prędkością 78 obrotów na minutę. Całym mechanizmem kieruje nakręcana sprężyna, która odwijając się, obraca talerz z płytą. Taka historia - mówi człowiek do gramofonu.
Gramofonowy telefon zaufania
Dom w Uniszowicach wszystkiego nie pomieści. Od tego jest profesjonalna strona dogramofonu.pl - ten adres znają miłośnicy starych gramofonów i płyt w całej Polsce i nie tylko. - Mój telefon przypomina gramofonowy telefon zaufania. Dzwonią kolekcjonerzy z Europy, żeby zasięgnąć porady. Szczególnie, jeśli w grę wchodzi prawdziwy cymes - opowiada nasz rozmówca.
Siedzimy z Kasią Michalak z Radia Lublin w Sali Sztukmistrza, w podziemiach Hades Szeroka. Za chwilę posłuchamy piosenki Ordonki.
Marcin Mikuła wyciąga z kieszeni kieszonkowy gramofon Mikiphone. Reklamowany na przykład tak: The Mikiphone: Pocket Phonograph from 1926.
Z wielką precyzją zaczyna składać urządzenie. Wyciąga płytę Ordonki. Słychać słowa: „Miłość Ci wszystko wybaczy...
- Magia - szepcze Katarzyna Michalak. Przysuwa mikrofon bliżej. - Magia magią, ale to kieszonkowe urządzenie to tak, jak Patek w zegarkach - mówi Mikuła.
Lubartowska 18
W czasach, kiedy płyty winylowe, a nawet gramofony, stoją na półce w dyskoncie, stare gramofony są na topie. Z Marcinem i jego żoną (to wspólna pasja) można umówić się pod Osiemnastką na odsłuch, zakup i opowieść. To ona jest tu najważniejsza.
Wynalazek Emila Berlinera z 1887 roku zaczyna historię gramofonu. Ale historia zapisywania dźwięku jest dłuższa. 10 lat wcześniej Thomas Edison wynalazł fonograf, z którym gramofon długo konkurował. - My zaczynamy opowieść jeszcze wcześniej. Od powstania polifonów, czyli płytowych pozytywek - mówi Marcin.
O nietypowym muzeum dowiedział się Antoni Florczak z Janowa Lubelskiego, który prowadzi tam prywatne Muzeum Fotografii. - Mam w kolekcji kilka polifonów. Jadę na Lubartowską. Dorzucę jakąś opowieść.
A Marcin zabiera się za przegląd swojego Mikiphona. Tak pięknego, jak stara, dobra Delbana, która składa się z nie więcej jak 100 części. Obudowy, sprężyny, przekładni chodu, wychyłu, balansu, włosa, tarczy, wskazówek.
- Do starego gramofonu trzeba mieć cierpliwość jak do zegarka - kończy Marcin Mikuła.
Włączamy płytę, tzw. „pocztówkę”. Słychać słowa: „Za rok może dwa schodami na strych/ Odejdą z ołowiu żołnierze/ Przeminie jak wiatr uśmiechów twych świat/ Kolory marzeniom odbierze”.
To Michał Hochman śpiewa konika na biegunach. Michał bawił się ołowianymi żołnierzykami na podwórku sąsiedniej kamienicy.