W ciągu trzech tygodni w Lublinie spłonęło 9 aut. Wszystkie najprawdopodobniej były podpalone. Policja po kolejnym przypadku powołała specjalną grupę, która ma za zadanie wyłapać podpalaczy. Pierwszego tajniacy namierzyli już dzień po utworzeniu zespołu.
– To było celowe działanie, ktoś szedł i podpalał samochody po kolei. Przesłuchaliśmy kilka osób, jednak nikomu nie postawiono zarzutów – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie. – To był wybryk typowo chuligańśki.
We wtorkową noc, 28 czerwca, na osiedlu LSM spłonęły cztery samochody. Ogień doszczętnie zniszczył fiata punto, opla astrę i mercedesa c200. Częściowo został spalony lexus ls200.
Policjanci namierzyli kilka osób, które mogły mieć z tym coś wspólnego, jednak do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów.
Ul. Szmaragdowa
– Około godziny czwartej nad ranem usłyszałem hałas obok bloku, myślałem, że ktoś ma problem z domknięciem bramy, dopiero później zobaczyłem łunę i swój samochód. Stał już cały w ogniu – opowiada Tomasz Karpiński. 6 lipca na osiedlu Czuby, przy ulicy Szmaragdowej, spłonęła jego skoda octavia. – To musiało być podpalenie, gdyby to był samozapłon, to ogień powoli zajmowałby samochód, a tu od razu ogień wybuchł. Poza tym samochód rzadko zapala się od tyłu, a tutaj ogień poszedł od bagażnika.
Ogień był tak intensywny, że od temperatury częściowo stopiły się plastikowe elementy zaparkowanych obok renaulta clio i vw passata.
– Nie miałem z nikim zatargów, nigdy wcześniej nikt nie chciał zniszczyć mojego auta – zaznacza Tomasz Karpiński.
Strażacy nie mają wątpliwości, że to było podpalenie. Policjanci nie chcą się wprost wypowiadać; pytani o ten przypadek zasłaniają się oczekiwaniem na ekspertyzę biegłego, która jeszcze do nich nie dotarła.
Turka pod Lublinem
Minął dokładnie tydzień, a podpalenia wstrząsnęły spokojnym osiedlem Borek. – Tuż po godzinie drugiej w nocy usłyszałam krzyki, podbiegłam do okna i zobaczyłam mój samochód w ogniu – mówi pani Dorota z Turki, właścicielka audi A6, jednego ze spalonych aut.
W tym samym czasie zaczął się palić vw passat, zaparkowany po drugiej stronie bloku przy ul. Konwaliowej należący do znajomego pani Doroty. Samochody były od siebie oddalone o 150 metrów. – Zaczęły się palić w tym samym czasie, z tego powodu uważamy, że to najprawdopodobniej podpalenie – ocenia Michał Badach, rzecznik straży pożarnej w Lublinie. Akcja strażaków trwała półtorej godziny.
Chociaż strażacy byli na miejscu 10 minut po wezwaniu, to nie udało im się uratować samochodów. Z passata została sama karoseria, audi spaliło się w połowie. Jeden z mieszkańców chciał ugasić pożar audi, jednak ogień był tak duży, że musiał odjechać z parkingu, by chronić swoje auto.
Policja przyznaje, że pożary w Turce nie są przypadkowe. – Sprawdzamy, czy to, że właściciele znali się, miało jakiś wpływ na sytuację – wyjaśnia Janusz Wójtowicz.
Ul. Młodej Polski
W środę, 13 lipca, ok. godziny 1 w nocy do wnętrza vw passata zaparkowanego na ul. Młodej Polski ktoś wrzucił palącą się butelkę z rozpuszczalnikiem. Mieszkańcy okolicznych bloków zauważyli pożar i od razu powiadomili strażaków. Samochód udało się częściowo uratować.
Policjanci zaczęli sprawdzać, czy właściciel auta nie miał z kimś zatargów. Tym razem okazało się, że trop jest dobry. W piątek sprawie zaczęli się przyglądać kryminalni ze specjalnej grupy powołanej do złapania podpalaczy. – W jej skład weszli kryminalni z komend Wojewódzkiej i Miejskiej w Lublinie, pomagają im funkcjonariusze z komisariatów, którzy dobrze znają specyfikę osiedli – tłumaczy Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Funkcjonariuszom pomagają także policyjni technicy, pracownicy laboratorium kryminalistycznego.
W sobotę rano policjanci weszli do mieszkania 23-latka z Lublina. Podczas przesłuchania przyznał się do podpalenia. Okazało się, podpalacz zwyczajnie postanowił zniszczyć samochód znajomego.
Dlaczego? – Okazało się, że mężczyzna miał uraz do znajomego: ten, jego zdaniem, źle traktował swoją dziewczynę. Chcąc zrobić mu na złość poszedł na parking i wybił szybę w jego passacie. Kiedy oddalał się od samochodu zauważył leżącą butelkę po rozpuszczalniku. Wrócił do samochodu, podpalił butelkę i wrzucił do środka – opowiada Andrzej Fijołek. 23-latek dobrowolnie poddał się karze dwóch lat więzienia w zawieszeniu za 5 lat. Ma zapłacić też grzywnę i pokryć koszty naprawy auta.
– Usłyszałam w nocy jakiś gwizd, wyjrzałam przez okno, a samochód na parkingu już płonął – opowiada pani Elżbieta z osiedla przy ulicy Pogodnej. Tam w miniony poniedziałek w nocy spłonęło audi A6.
– Informację o pożarze otrzymaliśmy tuż przed godziną 1 w nocy, w akcji wziął udział jeden zastęp. Wstępnie możemy powiedzieć, że przyczyną było podpalenie. Właściciel ocenił straty na 60 tysięcy zł – wyjaśnia Michał Badach.
Osiedle przy Pogodnej jest ogrodzone, przy wejściu wisi szyld "teren monitorowany”. We wtorek rano większość napotkanych mieszkańców przyznawała, że podpalenie auta na tym osiedlu zszokowało ich. – Czuliśmy się tutaj bardziej bezpieczni niż na zwykłych osiedlach, atmosfera jest trochę sielankowa – przyznaje jeden z mieszkańców. Żona właściciela samochodu dodała, że auto stoi na parkingu od kilku lat i nigdy wcześniej nie mieli żadnych problemów z wandalami.
Najwięcej od kilku lat
Strażacy nie mają wątpliwości: tylu pożarów samochodów, co w tym sezonie, dawno już nie było. – Od początku roku w Lublinie i okolicach odnotowaliśmy 48 przypadków; najwięcej w lipcu – mówi Michał Badach. – W 11 przypadkach uważamy, że to było podpalenie.
W całym ubiegłym roku zanotowano 55 pożarów aut. Policja uważa, że przypadki pożarów nie są ze sobą połączone. Nawet te z ostatnich trzech tygodni. – Nie należy łączyć tych spraw, w każdym z przypadków występują inne okoliczności – zaznacza Janusz Wójtowicz. Ale po fali podpaleń w terenie jest więcej funkcjonariuszy. – To przede wszystkim kryminalni w nieoznakowanych radiowozach.
Podpalacza złapać nie jest tak łatwo
3 stycznia przy ulicy Tymiankowej na osiedlu Łęgi spłonęło 8 samochodów. Wtedy strażacy też byli pewni, że to podpalenie. Do tej pory nie ustalono, kto był podpalaczem. – W czerwcu śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy, jeśli pojawią się jakieś nowe okoliczności, znowu zajmiemy się sprawą – wyjaśnia Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.