- Nie dla szkoły się uczmy, lecz dla życia - słyszeliśmy w ubiegłym tygodniu na przedwakacyjnych akademiach. Ile w tym prawdy? Coraz mniej. Żyjemy w scertyfikowanym świecie, w którym liczą się dyplomy, a sukcesy wyznaczają rankingi. Najwyższy poziom przyzwoitości trudno ustalić w plebiscycie. Pod patronatem naszej redakcji "Galeria 10” wybrała jednak 10 zacnych lublinian, których warto naśladować.
Protestujemy przeciw krańcowemu bestialstwu, ale na codzienną agresję przestaliśmy już reagować. Przyzwyczailiśmy się do chamskich odzywek i przepychanek. Więcej mówi się o aferzystach i terrorystach niż o przyzwoitych ludziach, nawet jeśli ich zachowanie warte jest naśladowania.
- Młodzież dorasta teraz w skomplikowanym świecie, w którym
brakuje autorytetów.
Kiedy szkoła obchodziła jubileusz 10-lecia, wraz z dyrektor Iwoną Grudzień uznali, że młodzieży należy się coś więcej, niż tylko okolicznościowa akademia. Postanowili przygotować cykl spotkań z ludźmi, których poznać warto. Na koniec, w plebiscycie publiczności, wybrane miały zostać trzy osobowości, nagradzane złotym, srebrnym i brązowym medalem. Jednak kandydaci do tytułów zbuntowali się. Stwierdzili, że z młodzieżą spotkają się bardzo chętnie, aby porozmawiać o życiu, ale nie mają ochoty na żaden "wyścig szczurów”. I tak powstała
Galeria Dziesiątka
Maria Drygała, prezes Hospicjum Dobrego Samarytanina, opowiedziała o sytuacji, która pracownikom służb medycznych i społecznych zdarza się pewnie często. Przed laty, jeszcze jako pielęgniarka, robiła wraz z uczennicą obchód szpitalnych sal. W jednaj z nich, gdzie leżeli najciężej chorzy, poprawiły pościel, podały wodę i poszły do kolejnych obowiązków. Po kilkunastu minutach, uczennica przybiegła z wiadomością o śmierci jednego z chorych.
- I tak sobie wtedy pomyślałam: "Boże! Dlaczego nie zostałam przy nim! - wspomina Maria Drygała. - Przecież człowiek nie powinien zostawać sam w takiej chwili, nie powinien tak kończyć życia...”
Jakiś czas potem w kolorowym piśmie zobaczyła artykuł o hospicjum w Krakowie. Pojechała, zobaczyła - i stworzyła kolejne w Lublinie. Do jego istnienia potrzebne są niewątpliwie pieniądze, ale jest to też miejsce, gdzie można przekonać się, że dla każdego najważniejsza w życiu jest obecność drugiego człowieka. Tak naprawdę nie możemy dać innym więcej niż siebie, swój czas, swoją posługę. I na to zwykle brakuje nam czasu. Łatwiej realizować własne zachcianki, niż
spełniać cudze marzenia.
Bo kto może równać się z Janem Arczewskim? Z człowiekiem o złotym sercu, który jest także pisarzem i poetą? Z wykształcenia i zamiłowania jest psychologiem - stworzył więc telefon zaufania dla niepełnosprawnych. A chociaż nie jest to najważniejsze, trzeba dodać, że od najmłodszych lat porusza się na wózku inwalidzkim.
Czy Arczewskiego można porównać z Dariuszem Tokarzewskim - muzykiem zespołu Vox, znanym z charytatywnych występów? Przyjaciele mówią o nim, że gdyby nie był tak przystojny, można by sądzić, że jest zbudowany tylko z duszy.
Trudno też porównywać zasługi osób walczących o godność niepełnosprawnych - z dziełami Leszka Mądzika, reżysera i plastyka. A jednak przeżycia estetyczne, które jego sztuka daje innym, dają mu miejsce w równym z nimi rzędzie.
Podobnie jak aktorstwo Jerzego Rogalskiego, który, mimo otaczającej go popularności, potrafi znaleźć czas, aby krzewić czytelnictwo, jeździć rowerem po ulicach Lublina i studiować nauki ojca Pio.
Każda z tych osobowości jest inna, ale wszyscy zgadzają się, że
uczciwość jest najważniejszą wartością w życiu.
W dzisiejszych czasach popularność zdobywa się bezczelnością i agresywną reklamą, a zyskowne profesje związane są z informatyką i prawem. Czy warto zatem wybierać artystyczną karierę?
- A czy kiedykolwiek było inaczej? - odpowiada Renata Możdżeńska, poetka i animator kultury, laureatka wielu nagród i odznaczeń, m.in. Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski. - Najcenniejsza w życiu jest umiejętność dostrzegania godności człowieka, do tego zaś potrzebna jest kultura i sztuka. Kultura osobista i sztuka narodu. Młodzież nie powinna zapominać, że nie sztuką jest wyrosnąć ponad przeciętność - sztuką jest zakwitnąć.
"Sam możesz wybierać los,
szczytów szlak. Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt...” - śpiewa Budka Suflera. Jednak w życiu ważna jest nie tylko kariera zawodowa. Są też inne wartości, które trzeba kultywować. Czasami o nich zapominamy, poddajemy się bezradności, komercji i agresji. Wtedy Budka Suflera śpiewa, że martwe morze stoi wokół nas. Jednak Romuald Lipko, stanąwszy do "rodzinnej” fotografii gości "Galerii Dziesiątka”, stwierdził, że z tym martwym morzem, jego zespół nieco przesadził.
"Na miły Bóg, życie nie tylko po to jest, by brać...” - zaśpiewał Dariusz Tokarzewski, a publiczność zgromadzona w lubelskim trybunale zawtórowała piosence. Wszak nie ma żadnego martwego morza wokół Ewy Dados - inicjatorki akcji "Pomóż dzieciom przetrwać zimę” w radiu Lublin, czy Mariana Lackowskiego, policjanta zajmującego się charytatywnie pracą z dziećmi. Ów "glina o gołębim sercu” najbardziej zachwycił się medalem, którym uhonorowano gości galerii.
Odznaczenie jest bowiem gliniane - przy ozdobionej sercami tarczy dźwięczą dzwoneczki. Projekt nagrody wypalanej w ogniu przygotowała Bożena Sadowska, medale wykonali zaś podopieczni Warsztatów Terapii Zajęciowej przy domu Samopomocy "Roztocze”. I doprawdy, podczas ceremonii wręczania tych niezwykłych nagród trudno było dostrzec, komu sprawiły większą radość: obdarowującym, czy obdarowanym.