![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Kiedy przez kilka godzin powtarzam scenę i wiem, że w następnej zginę,to jeszcze na ulicy trzęsą mi się ręce. Nie umiem się wyłączyć jak zawodowi aktorzy – mówi Krzysztof Zalewski, muzyk rodem z Lublina. Kiedyś wygrał "Idola”, a teraz wcieli się w młodego partyzanta, który po wojnie poszedł do lasu walczyć z komunistami.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Przygoda z filmem
– Szukałem kogoś podobnego do "Roja”. Pamiętam jak Krzysiek taktownie wybrnął z opresji kiczu w "Idolu”. Jest uzdolniony aktorsko – tłumaczy Jerzy Zalewski, reżyser i jednocześnie prezes Studia Filmowego "Dr. Watkins”.
Prace nad filmem trwają cały czas i ten do kin powinien trafić w listopadzie. Później, w 2011 roku, trzyodcinkowy serial wyemituje telewizja publiczna.
– Dostałem propozycję zagrania tej roli i początkowo myślałem o tym niechętnie. Jestem muzykiem, a nie aktorem. Na castingu czułem, że wypadłem paskudnie. Nie jest przecież tak: dajcie chłopakowi skrzypki niech gra. Nie skończyłem szkoły aktorskiej, ale pomyślałem: hej przygodo – opowiada Krzysztof Zalewski (syn aktora Stanisława Brejdyganta).
Świeżo upieczony aktor wczuwał się w atmosferę partyzanckiego oddziału na dwóch obozach "paramilitarnych”. Biegał po lesie w wojskowym płaszczu i z bronią w ręku. – Im bardzie wkręcam się w tę rolę tym więcej śni mi się koszmarów. Mamy szczęście, że nasze życie jest teraz takie nudne.
Bohater z krwią na rękach
– To będzie fascynująca historia sześciu lat życia bardzo młodego człowieka, który stworzył partyzancki oddział i podjął się bardzo dorosłej roli. Kręcimy obraz przygodowy, opowiedziany z punktu widzenia żołnierza niepodległościowego podziemia, a nie z punktu widzenia ścigających go ubeków – podkreśla reżyser.
Szykuje się jednowymiarowa opowieść o bohaterze czystym jak łza? Niekoniecznie. Krzysztof Zalewski zapewnia, że postać, którą gra jest niejednoznaczna:
– Wychowany był na najlepszych wartościach, a kiedy ledwo wychodzi z wieku dziecięcego zostaje zabójcą. Mógł zostać lekarzem czy prawnikiem, a został mścicielem i partyzantem – opowiada muzyk. I dodaje: – "Rój” jest bohaterem, ale zabijanie nigdy nie jest moralne. Chłop ma krew na rękach no i walczy przede wszystkim z Polakami. Sądzę, że to uczciwa opowieść. Wzruszająca historia kilku chłopaków, którzy nie dają sobie pluć w twarz. Choć wiedzą, że to się źle skończy to jednak wybierają walkę do końca.
Żeby nie było wstydu
– Ten film to jednorazowa przygoda, bo przyszłość łącze z muzyką. Mam nadzieję, że policzki mi nie spąsowieją, kiedy za dziesięć lat będę oglądał ten film – mówi Krzysztof Zalewski. Dawny "Idol” wie, że do branży muzycznej dostał się bocznymi drzwiami. Teraz uczy się fachu. Ma trochę własnych piosenek, robi próby z wrocławskim składem muzyków, gra na klawiszach na koncertach zespołu Hey. I szczerze przyznaje: – Zrobiłem prostą kalkulację. Czy zagram "Roja” źle czy dobrze, to przez chwilę będzie o mnie głośno to łatwiej dotrę ze swoją muzyką do ludzi. W ostateczności pojadę do Londynu i będę zarabiał na ulicy grą na gitarze.
Historia "Roja”
Mieczysław Dziemieszkiewicz ps. "Rój” miał 20 lat, kiedy w 1945 roku został wcielony do Ludowego Wojska Polskiego. Zdezerterował, gdy Sowieci zabili jego brata. Dołączył do Narodowych Sił Zbrojnych, wkrótce stanął na czele partyzanckiego patrolu. "Rój” siał popłoch i śmierć wśród przedstawicieli komunistycznej władzy na Mazowszu. W rocznicę rewolucji listopadowej w 1949 roku oddział "Roja” zatrzymał pociąg. Dowódca wygłosił przemowę do pasażerów o rychłym końcu komunizmu. Partyzanci dostali ulotki propagandowe i zastrzelili jadącego pociągiem funkcjonariusza UB oraz oficera politycznego WP. Wyroki śmierci wykonane przez ludzi "Roja” i starcia z tropiącymi partyzantów oddziałami szły w dziesiątki.
Nieuchwytny "Rój” wpadł przez kobietę, w której się zakochał i której kilka razy się oświadczał. Funkcjonariusze UB skłonili "Magdę” do zdradzenia kryjówki partyzanta obiecując jej uwolnienie rodziców. "Rój” i jego kolega zginęli w 1951 roku podczas próby wyrwania się z okrążenia.
Czarna legenda NSZ
Pewnie żadna z organizacji walczących z komunistyczną władzą nie była tak zajadle zwalczana przez ludową władzę jak Narodowe Siły Zbrojne (później Narodowe Zjednoczenie Wojskowe). Propaganda PRL przedstawiała ich jako bandytów, antysemitów i kolaborantów. Niektóre oddziały NSZ zwalczały partyzantów z Armii Ludowej. Zdarzały się przypadki zawierania porozumień z Niemcami. Głośna jest historia Brygady Świętokrzyskiej NSZ, której żołnierze uciekając przez Armią Czerowną, z pomocą Niemców przeszli pod koniec wojny do Czech, a później do strefy opanowanej przez Amerykanów. Część historyków rozgrzesza żołnierzy brygady, którzy odrzucili niemiecką propozycję walki ramię w ramię na froncie przeciwko Sowietom.
– Trudno podważyć to, że członkowie NSZ byli bardzo brutalnie prześladowani po wojnie – mówił w "Gazecie Wyborczej” Tomasz Nałęcz, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego. – Równocześnie w czasach niemieckiej okupacji nie byli najmocniej zwalczani. Brygada Świętokrzyska NSZ w zgodzie z Niemcami wymaszerowała z Polski. Czy można sobie wyobrazić, że np. powstańcy warszawscy za zgodą Niemców wychodzą z Warszawy?