Przed nami ostatni weekend wakacji. Jeśli dopisze pogoda, to nad jeziora znów ściągną tłumy ludzi.
Sobotnie popołudnie. Przedostatni weekend tegorocznych wakacji. Na plaży nad jeziorem Piaseczno wypoczywa około stu osób. Przed wejściem na molo duża tablica z regulaminem kąpieliska. Jeden z punktów informuje: "Zabrania się kąpieli osobom w stanie nietrzeźwym oraz wnoszenia alkoholu na teren kąpieliska i plaży”.
Ale mało kto się tym regulaminem przejmuje. Niewiele osób go czyta.
Tuż obok grupka młodych ludzi raczy się piwem. Pytamy gdzie można go dostać?
- Trzeba pójść tą ścieżką do końca, tam jest budka - bez problemu wskazują drogę. Idziemy. Budka jest. Piwo też. Po 4,50 za kufel.
Piją prawie wszyscy
Żeby dobrze wypocząć nie wystarczy już koc, olejek do opalania i słoneczna pogoda. Koniecznością staje się alkohol. Piją niemal wszyscy. Bez względu na płeć i wiek. Starzy i młodzi. Mężczyźni i kobiety. - Zamawiamy dwadzieścia beczek piwa na tydzień. Sprzedaż zależy od pogody, ale z reguły schodzi wszystko. Najwięcej oczywiście w weekend - mówi barmanka w klubie May Day nad Piasecznem.
Ratownicy widzą problem, ale nie wiele mogą zrobić. Co najwyżej zwrócić uwagę. - Ludzie, którzy przychodzą na pomost z alkoholem, są przez nas wypraszani. Mówimy im, żeby ewentualnie wypili go poza plażą. Czy się słuchają? Tak, tylko trzeba z nimi grzecznie, a nie z mordą. Bo tak to spojrzy na ciebie taki kątem oka, coś odburknie i tyle - mówi ratownik znad Piaseczna.
Rowerem do wody
A po alkoholu ludzka głupota nie zna granic. - Akurat kończyliśmy pracę i składaliśmy sprzęt na pomoście. Jeden koleś rozpędził się tu na rowerze. Był tak pijany, że nie widział siedzących na molo osób. Przejechał kołem po rękach ludzi i wjechał do wody. Wyciągnąłem go. Ledwo widział na oczy. Spytał tylko, gdzie jest rower. Mówię mu, że pewnie na dnie. Wyszedł, powiedział, że ma imieniny i poszedł - opowiada ratownik.
Ratownicy narzekają, że muszą się zajmować tropieniem pijących. A są przecież zatrudnieni po to, żeby ratować ludzi, a nie pilnować, czy zachowują się zgodnie z prawem.
- Wszystkiego i tak nie upilnujesz. Ludzie przychodzą tu z plecakami i nie wiadomo, co mają w środku. Nie będę się rozglądał ciągle za tym czy ktoś nie otwiera gdzieś butelki piwa. Bo trudno wtedy byłoby zadbać o tych, którzy są w wodzie - twierdzą.
Byle z głową
Rogóźno. Na pomoście widać ślady po nocnej imprezie. Na brzegu stoją dwie puste butelki po piwie i złocisty trunek w plastikowym kuflu wypity w połowie. Mimo że obok w wodzie bawi się spora grupka dzieci nikomu z dorosłych to nie przeszkadza. Nawet leżącemu obok ratownikowi.
Ludzie piją też w barach. - To przecież normalne. Jestem na urlopie i nie widzę w tym nic złego. Trzeba tylko pić z głową. A nie urżnąć się i siadać potem za kierownicę samochodu. Tak jak ostatnio ten chłopak, który wpadł tutaj na drzewo i zabił pasażerów - mówi pani Edyta z Łęcznej.
Przywożą w bagażniku
Najwięcej osób wypoczywa nad Zagłęboczem. Tam również nikt nie przejmuje się zakazami. Tym bardziej że piwo jest na wyciągnięcie ręki. Blisko jeziora znajdują się bary. Dużo barów.
- Klienci, jak kupują piwo to przeważnie piją tu, na miejscu. Mało kto wynosi je na zewnątrz - słyszymy od właściciela jednego z lokali.
Ale nad wodą też się przecież pije. - A dlaczego nie? Są wakacje. Trzeba się wyszaleć - odpowiadają młodzi ludzie.
Przyjeżdżają nad jezioro samochodami. W bagażnikach przywożą całe zgrzewki piwa. Wódkę też. Rozpalają grilla. - Najlepiej takie imprezy robić w nocy. Bo wtedy jest najlepsza zabawa - dodają.
Weekend jest straszny
Nie wszystkim jednak te szaleństwa odpowiadają. - Nie rozumiem po co młodzi ludzie przyjeżdżają nad jezioro - mówi pan Krzysztof z Lublina. - Siedzą tacy plecami do wody, żłopią piwo i wrzeszczą, przekrzykując muzykę z barów. Zostaliby w domu, byłoby taniej i inni mogliby wypocząć nad wodą. Tak naprawdę, to trzeba uciekać znad jeziora już w piątek w południe. Bo weekend jest straszny!
Nie mają zahamowań
Ale właściciele barów nad Zagłęboczem podkreślają, że picie alkoholu rzadko wiąże się tu z awanturami i bijatykami. Tak jest od 3-4 lat. Może dlatego że w ośrodku znajduje się sezonowy posterunek policji.
Wcześniej było inaczej. Zdarzało się sporo bójek. - Rozrabiali zwłaszcza młodzi, tacy w wieku 18-19 lat. Teraz ich nie widać. Może już z tego wyrośli, ustatkowali się i założyli rodziny? - zastanawia się szefowa jednego z lokali.
Wypoczywający nad Piasecznem mieli ostatnio do czynienia z rozwydrzoną bandą kiboli, którzy na pomoście urządzali sobie libację. Bili się nawet między sobą. Po wódce zanikają przecież wszystkie bariery.