„Kobietą sukcesu 2018” w plebiscycie Dziennika Wschodniego została Urszula Wisowska, założycielka i właścicielka cukierni „Anabilis”. Ciasta i lody tam przygotowane kupować możemy dopiero od czerwca. Już teraz ma jednak rzesze stałych klientów.
• Jak zareagowali twoi bliscy na pomysł o otwarciu Anabilis w Lublinie?
– Kiedy zobaczyłam lokal przy Lubartowskiej 7 zakochałam się w jego witrynach. Stał pusty z sypiącą się elewacją, szarymi witrynami i jednym małym wejściem. Dla mnie jednak, gdy przymrużyłam oko, był najpiękniejszy w mieście. Postanowiłam więc przewrócić jego wnętrze do góry nogami. Lokal, który przez ponad pół roku stał pusty, dzisiaj wygląda zupełnie inaczej. Bliscy sugerowali, że to bez sensu, bo nie zarobiłam jeszcze ani złotówki, ale nie słuchałam, bo założyłam wcześniej, że na tę właśnie koncepcję biznesu nie warto żałować. Branża, w której rozpoczęłam swoją nową działalność, jest konsekwencją mojej dotychczasowej pracy przy organizacji ślubów, ale również naszej rodzinnej pasji do tradycyjnych wypieków.
• W kuchni też nie zadowalasz się półśrodkami.
– Nie, z ciastem, lodami jak i z wieloma innymi produktami nie ma tajemnic. To, z czego je przygotujemy ma wpływ na ich finalną jakość, przyjemność smakowania ale przede wszystkim nasze zdrowie. Od początku wiedziałam że chcę dać klientom to, czego sama oczekuje. Anablilis jest odzwierciedleniem mojego smaku i stylu. Cały asortyment jak i wnętrze to tak naprawdę jestem ja. Dlatego mam nadzieję, że spodoba się klientom, a Anabilis będzie kojarzony jako piękne miejsce ze zdrowym i smacznym produktem.
• Lokal w centrum Lublina, a produkcja aż w Szastarce. Dlaczego tak daleko?
– Bo tam jest mój rodzinny dom i bliscy, w których mam ogromne oparcie i nieustanną pomoc. Tam też jest wiele rzeczy, których potrzebuję do produkcji. Nasze wypieki powstają z mąki kupowanej w pobliskim Młynie. Nabiał bierzemy od okolicznych mleczarni z Bychawy i Krzemienia. Dostajemy tam śmietanę, masło i sery, które mają tylko 5-10 dni terminu przydatności. Dzięki temu mają niepowtarzalny smak i zapach, a ja pewność, że produkt, który sprzedaję jest wysokiej jakości.
• Nie wolałaś tak prościej; z półproduktów.
– Nie. Moim założeniem był powrót do tradycyjnego i rzemieślniczego cukiernictwa, oryginalnego dzisiaj smaku.
• Godzisz się na duże straty, a firma musi przecież przynosić zysk.
– Jestem przekonana, że smak się obroni. Żeby przyciągnąć gości do cukierni towar musi się różnić. Dlatego w Anabilis nie ma ciasta przemysłowego. Wkrótce - mimo że prawo nas do tego nie obliguje - będziemy mieć etykiety ze składem. Coraz więcej osób nie chce jeść substancji E. U nas ich nie ma. Klienci zwrócą na to uwagę, bo smaki tych produktów są inne. Świadomość konsumentów jest obecnie ogromna, mają oni dosyć gotowych, sztucznych smaków i szukają tych niepowtarzalnych, ale jednocześnie zdrowych. Jestem przekonana, że w cukiernictwie także zapanuje na to moda.
• Nie boisz się konkurować z cukierniami z wieloletnią tradycją?
– Nie, bo realizuję swoją własną wizję biznesu. Nie mam lodów snickers, bo musiałyby być produkowane właśnie z tych półproduktów. Zamiast tego oferuję lody z własnoręcznie palonego karmelu i orzechów. Mamy jogurt z musem malinowym, który robimy sami i lody o smaku sernika, którego podstawą jest twaróg z samodzielnie pieczoną bezą i mus porzeczkowy, który również przygotowujemy sami. W dodatku wszystko jest świeże, a dzięki temu ma inną konsystencję. Kiedy chciałam kupić maszynę do lodów z pasteryzatorem mówiono mi, że to głupi pomysł. Wygodniej jest kupić sam frezer i ogromną zamrażarkę, wstawić w nią 50 kuwet lodów z proszku. Ale ja tak nie chciałam. Zależało mi na kremistym lodzie. Nastawiając się na produkcję lodów wiedziałam, że chcę robić je na bieżąco, dzięki temu mogłam zrezygnować z wielu polepszaczy i konserwantów. Produkujemy lody na miejscu, w lokalu w Lublinie, w odkrytej pracowni, tak żeby każdy klient mógł zobaczyć w jaki sposób i z czego przygotowujemy lody. Pracownia Cukiernicza jest w Szastarce, ale w najbliższym czasie zrobimy serie filmów, tak aby każdy klient mógł zobaczyć jak i z czego powstaje nasze ciasto.
• Bardzo dbasz także o wygląd lokalu.
– Tak, uwielbiam dekoracje! Od 10 lat dekoruję śluby i nie tylko. Bardzo się staram, aby wnętrze Anabilis podobało się gościom, aby dobrze się tutaj czuli i mogli spędzać czas pijąc kawę i rozkoszując się smakiem naszych lodów i ciast w estetycznym i ciekawym wnętrzu. Bardzo chciałam, aby tradycyjny, zdrowy produkt nie zawsze musiał być kojarzony z ludowym wystrojem. To, co tradycyjne, dobre i zdrowe może być serwowane również w pięknym, nowoczesnym wnętrzu. Tak, aby niezależnie od wieku, poglądów i upodobań każdy dobrze czuł się w naszym lokalu.
• A co potem?
– Konsekwencja. Konsekwentnie chcę utrzymać to co wypracowałam do tej pory, ponieważ widzę, że klienci szukają dawnych smaków, bo przecież mamy swoją tradycję; serniki, makowce czy torty z masami ucieranymi na parze. Nie zawsze u nas królowały monoporcje czy masa cukrowa. Zawsze jak podróżuję po świecie, wszędzie z łatwością mogę znaleźć tradycyjne wypieki, które z dumą są wystawiane na witrynach. W dobrych włoskich lodziarniach wcale nie królują lody o smaku blue gum czy Kinder Bueno. Mam nadzieję, że i my będziemy wracać do tradycji, jakości i jak najmniejszej ilości przetworzonych produktów.
Kobieta Sukcesu 2018
W Dniu Kobiet oficjalnie rozpoczęliśmy 10., jubileuszową edycję naszego plebiscytu „Kobieta Sukcesu”. Szukaliśmy pań, które odnoszą sukcesy na polu biznesowym, działaczek, artystek, animatorek życia kulturalnego czy kobiet z nietuzinkowymi pasjami. W konkursie udział brały 44 najbardziej przedsiębiorcze, kreatywne, twórcze i aktywne kobiety Lubelszczyzny.
Na wszystkie panie oddano łącznie blisko 20 tys. głosów. 6770 z nich otrzymała Urszula Wisowska. Drugie miejsce - 3210 głosów - zajęła Bernadeta Krzysztofik, dyrektor Wydziału Funduszy Europejskich Urzędu Miasta Lublin, a trzecie - 2775 głosów - Agata Sztorc, animatorka kultury, historyczka sztuki, związana zawodowo z Galerią Labirynt.
Swojego wyboru dokonała także Kapituła Konkursu. Jej specjalna nagroda trafiła do Patrycji Arciszewskiej, właścicielki Shirin Spa w Lublinie.
Nagrody i pamiątkowe statuetki laureatki naszej zabawy odebrały podczas uroczystej gali 16 marca.
Bernadeta Krzysztofik
dyrektor Wydziału Funduszy Europejskich Urzędu Miasta Lublin, która skutecznie zdobywa dla miasta fundusze unijne m.in. na budowę Stadionu Lekkoatletycznego i Placu Litewskiego.
– Nominacja to dla mnie niespodzianka, która zbiegła się z dziesiątą rocznicą mojego zamieszkania w Lublinie – przyznaje pochodząca z zachodu Polski, Bernadeta Krzysztofik. – Mąż mnie przywiózł i spytał, czy będzie mi się tu podobało. Spodobało od razu. Wtedy zaczęłam też prace w wydziale funduszy europejskich. W tym czasie bardzo dużo udało się zrobić. Chyba każdy pamięta, jak Lublin wyglądał wtedy i widzi, jak teraz. Zrealizowaliśmy ponad 60 projektów unijnych, ponad 60 projektów z dofinansowaniem krajowym. Wszyscy pamiętają stadion i plac Litewski. Najprzyjemniejszym dla mnie jest Teatr Stary. Gdy zobaczyłam jego ruiny powiedziałam, że coś trzeba z tym zrobić. Wszyscy mówili, że się nie uda. A mnie się udało! Dziękuję moim pracownikom, bo to nasz wspólny sukces.
Agata Sztorc
animatorka kultury, historyczka sztuki, związana zawodowo z Galerią Labirynt. Autorka licznych projektów animacyjnych dla dzieci, młodzieży, dorosłych, seniorów i osób z dysfunkcjami.
– W swoich działaniach kieruję się tym, by robić różne działania niewykluczające żadnych rzeszy odbiorców. Ostatnio najważniejszym celem jest udostępnianie działań kulturalnych osobom z niepełnosprawnościami i chcę w tym kierunku dalej iść nie zapominają oczywiście o wystawach sztuki współczesnej dla dzieci. Dziękuję wszystkim osobom, które mnie w tym wspierają i wierzą. Dziękuję mojej rodzinie i współpracownikom z galerii labirynt. Takie sukcesy nie są zasługą jednej osoby. To wyróżnienie traktuje także jako wyróżnienie dla moich współpracowników, którzy razem ze mną realizują wszystkie projekty.
Patrycja Arciszewska
właścicielki Shirin Spa w Lublinie
– Jest mi szalenie miło - mówiła podczas uroczystej gali Patrycja Arciszewska. – Odkąd prowadzę gabinet jednocześnie zaczęłam rodzić dzieci i karmić je. Ciężko było mi to wszystko pogodzić. Czasami bardzo dużo pracuję, a mam wrażenie jakbym nic nie zrobiła. Ciągle coś jest w tyle. Nagroda jest wyrazem tego, że moja praca daje innym ludziom uśmiech. Czasami jak przychodzą na zabiegi podkreślają, że są, bo lubią ze mną porozmawiać. To szalenie dopingujące.