Każde dziecko musi mieć na co czekać. Jeśli niczego nie pragniemy, o niczym nie marzymy, jesteśmy puści, a nasze życie jest ubogie. Mikołaj mieszka w Laponii i w naszej wyobraźni. Jest po to, by świat był bardziej kolorowy, lepszy. O spotkaniu ze świętym Mikołajem rozmawiamy z księdzem Januszem Kozłowskim ze Świdnika.
– Widziałem. Jest nieco niższy ode mnie i grubiutki. Ma długą, siwą brodę, okrągły nos i błyszczące policzki. A przede wszystkim jest bardzo sympatyczny.
• Kiedy się spotkaliście?
– Paradoksalnie podczas wakacji. Wybrałam się na swoją siódmą rowerową wyprawę po świecie. Tym razem celem był Nordkapp na kole biegunowym. Po drodze przejeżdżałem przez Rovaniemi, a właśnie tam mieszka Mikołaj. To już sam koniec Europy.
• Skąd pomysł, żeby wybrać się tak daleko?
– Od lat szukam niebanalnych miejsc, w które mógłbym pojechać rowerem. Byłem już m.in. w Rzymie, we Francji, w Portugalii. Tym razem postanowiłem dobyć biegun. Przejechałem w tym celu rowerem 3263 km.
• Zacznijmy od początku.
– Wyruszyliśmy 28 czerwca z Suwałk. Po drodze jechaliśmy przez Litwę, Łotwę i Estonię. W Tallinie wsiedliśmy na prom i popłynęliśmy do Helsinek. Stamtąd już rowerami udaliśmy się na północ, przejeżdżając przez całą Finlandię. To chyba najpiękniejszy kraj jaki w życiu zwiedziłem. Nieprawdopodobnie zielony, czysty, przyjazny dla ludzi.
– W drugim tygodniu wyprawy, w okolicy 10 lipca. Tam już zaczął się dzień polarny, więc jasno było całą dobę. Nie mogłem w ogóle spać, dlatego nie wspominam tego najlepiej.
• To w dziwnych okolicznościach spotkał ksiądz świętego Mikołaja.
– Nie było śniegu, mrozu, tylko sam środek lata! W Polsce były wtedy 30-stopniowe upały. A w Rovaniemi, gdzie mieszka Mikołaj, było około 12 stopni.
• Jak wygląda dom świętego Mikołaja?
– Santa Park jest pod ziemią. Ma formę rotundy z kilkunastoma komnatami. W jednej są na przykład sanie z zaprzęgiem reniferów, w innej choinka, a jeszcze następna jest cała z lodu. Ponieważ byliśmy w strojach kolarskich, to dostaliśmy białe kożuchy, bo inaczej zamarzlibyśmy tam z zimna.
– W samym środku swojego królestwa. Siedzi w centralnym miejscu, na skrzyżowaniu korytarzy, za wielkim biurkiem. Nie sposób minąć go obojętnie. Jest uśmiechnięty, zagaduje, zaprasza do siebie. Podszedłem więc do niego, a on podpisał mi kartkę z życzeniami miłej zimy.
• A można było złożyć u niego zamówienie na prezent?
– Formalnie życzenia przyjmowane są w biurze, ale oczywiście Mikołajowi można wyjawić swoje życzenia. Można też wysłać kartkę z zamówieniem na adres Santa Park, Rovaniemi. Tam trafiają kartki z życzeniami do św. Mikołaja, które wysyłają także dzieci z Polski. I Mikołaj z Rovaniemi je spełnia.
• A czy dzieci, które spotkały Mikołaja, nie bały się go?
– Skąd, były zachwycone! Podobnie jak dorośli. Dla mnie to był powrót do krainy dzieciństwa, do marzeń, fantazji. Ja też jako dziecko czekałem z zapartym tchem na Mikołaja i miałem jakieś jego wyobrażenie.
• To znaczy, że wierzył ksiądz w świętego Mikołaja?
– Wierzyłem i nie żałuję tego. A teraz miałem szansę go spotkać.
– Oczywiście! A dlaczego nie? Każde dziecko musi mieć na co czekać, o czym marzyć. Jeśli niczego nie pragniemy, o niczym nie marzymy, jesteśmy puści, a nasze życie jest ubogie. Ucieka nam wtedy coś najważniejszego. Mikołaj jest, mieszka w Laponii i w naszej wyobraźni. Spełnia marzenia, urzeczywistnia pragnienia. Jest po to, by świat był bardziej kolorowy, lepszy. Taki obraz Mikołaja w siebie noszę.
• Czy dziś jednak ta idea nie została zepchnięta na drugi plan przez zwykłą komercję?
– Powiedzmy sobie szczerze: święta to dziś komercja. Ledwo zdmuchniemy świeczki na grobach, a już w witrynach sklepowych staje Mikołaj i choinka. Święta to dziś biznes, a "bycie” Mikołajem to możliwość intratnego zarobku. Szkoda, że przez ten pęd, komercjalizację życia, ludzie zatracają marzenia, pasję, wyobraźnię. Wolimy iść na łatwiznę, niż spełnić pragnienia najbliższych wykonując przy tym jakiś wysiłek, choćby intelektualny. Sami też nie mamy marzeń. Kupujemy przedmioty, a zatracamy fantazję. Po wizycie w Laponii pomyślałem, że sam bym chętnie wcielił się na jedne dzień w postać Mikołaja.
• I dokąd ksiądz by poszedł?
– Do dzieci, które mają fantastyczne marzenia, ale ich rodzice nie chcą lub nie mogą tych marzeń spełnić. Do dzieci, które nie mają rodziców i tym mocniej wierzą w Mikołaja. Czekają na niego z utęsknieniem i wielką nadzieją i wiarą. Nie spełniłbym pewnie ich wszystkich marzeń, ale przynajmniej dałbym im chwilę radości i wiary, że pragnienia się spełniają. To właśnie zamierzam w tym roku zrobić.