Ile ma kosztować port lotniczy w Świdniku? Budująca go spółka znała odpowiedź od 2009 roku. Do tego, że lotnisko pochłonie nie 350, a ponad 500 mln zł, przyznała się jednak dopiero w tym tygodniu. – To może być dopiero początek niespodzianek – oceniają nasi rozmówcy.
Skąd się wzięły 504 miliony
– Zwiększenie kwoty to wynik połączenia dwóch odrębnych projektów złożonych przez PLL – mówi Katarzyna Olchowska z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego. Pierwszy z projektów obejmował samą budowę, drugi zapewnienie bezpieczeństwa na lotnisku. Ich łączna wartość to jednak tylko 245 mln zł. Skąd więc kwota 504 mln zł? Okazało się, że władze PLL nie informowały wcześniej opinii publicznej o wszystkich kosztach inwestycji.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, marszałek Krzysztof Hetman nie krył irytacji: Utrzymywanie opinii publicznej w świadomości, że budowa pochłonie ok. 300 mln zł, było od samego początku niepełną informacją. Nie dodawano kosztów, bez których inwestycja nie mogłaby być zrealizowana,
m. in. wykupu gruntów czy dokumentacji – powiedział nam marszałek.
Kosztorys
Ani przedstawiciele spółki lotniczej, ani akcjonariusze nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego już wcześniej nie informowali, ile konkretnie będzie kosztować budowa. – To już kolejna, chyba trzecia zmiana wyceny – mówi Piotr Jankowski, rzecznik PLL. – Zapewne nie jest ostatnia. Nasze założenia budżetowe aktualizujemy w miarę rozstrzygania kolejnych przetargów.
Spółka, przyparta do muru, postanowiła jednak ujawnić aktualne, w miarę szczegółowe, wyliczenia. Wynika z nich, że wartość całego projektu to 504 mln zł. Z tego ok. 94 mln zł to podatek VAT, który wróci na konto firmy. Realne nakłady wyniosą więc 410 mln zł. Sama budowa pochłonie 283,8 mln zł. Dokumentacja to wydatek 11 mln zł. Na zakup gruntów przeznaczono 80,6 mln zł. Sprzęt i wyposażenia lotniska pochłoną ok. 35 mln zł.
Wraca Niedźwiada
Taka informacja trafiła we wtorek do udziałowców. Następnego dnia PLL opublikował powyższe dane na pierwszych stronach lubelskich dzienników, w formie płatnych ogłoszeń. Wcześniej władze spółki nie uznały za stosowne poinformować opinię publiczną, że lotnisko będzie kosztowało ponad pół miliarda. Tymczasem o wyższych kosztach firma wiedziała już od blisko dwóch lat.
– Przedstawiane obecnie koszty inwestycji nie przewyższają planu przyjętego przez spółkę w 2009 r. – zapewnia Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta Lublina.
Plan ten był doskonale znany władzom miasta i województwa.
O lotnisku rozmawialiśmy z człowiekiem, który był blisko tej inwestycji. Przypomina, jak cztery lata temu ważyło się, gdzie powstanie port. Niedźwiada (pow. lubartowski) była już niemal przesądzona, mocno obstawało za nią PSL z ówczesnym marszałkiem województwa Edwardem Wojtasem. Tymczasem nowa koalicja rządząca regionem PO–PiS z Jarosławem Zdrojkowskim na czele wybrała i przeforsowała Świdnik.
– To była dużo lepsza lokalizacja, będzie tańsza również w utrzymaniu – mówi wicemarszałek Krzysztof Grabczuk (PO), który wówczas również był w zarządzie województwa. Tłumaczy: Wystarczy spojrzeć na dostępność komunikacyjną. Wyobraźmy sobie dojazd do Niedźwiady. A Świdnik jest idealnie skomunikowany. Do lotniska pojedziemy szynobusem, remontujemy ulicę Mełgiewską, będzie wygodny dojazd do obwodnicy Lublina i trasy na przejścia graniczne.
Teraz już trzeba dokończyć
Zwolenników Niedźwiady to nie przekonuje. Zlokalizowanie inwestycji w Świdniku uznają za błąd. – Teraz mamy skutki. Spodziewałem się takich niespodzianek. Szkoda komentować – mówi Marian Starownik, poseł PSL, działający w spółce, która miała budować lotnisko w Niedźwiadzie. – Wcześniej zaniżano koszty i teraz to wszystko zaczyna wychodzić. Niedźwiada byłaby tańsza. Teraz jednak nie ma co rozdzierać szat. Trzeba dokończyć inwestycję. Problem w tym, czy nowe lotnisko w naszym regionie spełni oczekiwania, jakie w nim pokładano. Moim zdaniem, jest za duże.
A te ciągle się zmieniają. W ubiegłym tygodniu okazało się, że spółka złożyła do wojewody wniosek o zmianę pozwolenia na budowę. Według nowych założeń, terminal lotniska w Świdniku będzie o połowę mniejszy. Zlikwidowano jedną kondygnację i piwnice. Nie będzie przeszklonej windy, ruchomych schodów i tarasu widokowego. Z planowanych 23 tys. mkw. zostało tylko 11 tys. mkw powierzchni.
Złośliwość przedwyborcza
To kolejna rzecz, o której władze PLL nie informowały publicznie. Sprawa wyszła na jaw przypadkiem. Na stronie Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego pojawiło się obwieszczenie wojewody o postępowaniu w sprawie zmiany pozwolenia na budowę lotniska. – Nie uważam, żeby było to istotne dla mieszkańców naszego miasta – tak sprawę okrojenia projektu skomentował Krzysztof Siczek, dyrektor projektu PLL.
Ujawnione we wtorek koszty inwestycji uwzględniają budowę mniejszego terminalu. To oznaczałoby, że władze spółki zakładały cięcia w projekcie już przed dwoma laty. Po co więc karmiono opinię publiczną spektakularnymi wizualizacjami? Nie wiadomo. Udziałowcy spółki nie chcą komentować poczynań zarządu PLL.
– Trwa kampania wyborcza i gdybym był złośliwy, to bym zauważył, że kontrowersyjne informacje pojawiają się, bo coraz bliżej do wyborów. Przecież wicemarszałek Krzysztof Grabczuk i członek zarządu Jacek Sobczak, obaj PO, kandydują do Senatu, a marszałek Krzysztof Hetman z PSL do Sejmu – mówi nasz rozmówca.
Wielkie liczby
Ludzie pracujący przy projekcie stwierdzają, że lotnisko to kluczowa inwestycja i nawet jeśli będzie droższa, to trzeba ją zrobić. Przekonują: nie bójmy się wielkich liczb. Tłumaczą, że północna część obwodnicy Lublina pochłonie 4 mld zł, czyli 10 razy więcej niż lotnisko w Świdniku, a samorząd województwa wydaje rocznie 12 mln zł na "Orliki”. Jeden z naszych rozmówców jest jednak przekonany, że im bliżej końca inwestycji, tym więcej będzie problemów. – Przygotowanie i budowa lotniska jest bardzo trudna, a kiedy już widać koniec, to wiele osób chętnie zostałoby prezesem portu lotniczego.