Zapewniam. One są bardzo ugodowe - przyznaje Andrzej Wilczek, prezes Safo ICom, pytany o to, jak daje sobie radę z prowadzeniem klubu,
Lubelskie piłkarki to świeżo upieczone mistrzynie kraju. Jakby tego było mało, Safo ICom sięgnęło po Puchar Polski i tym samym drugi rok z rzędu rozgrywki zakończyło z dubletem. Praca z kobietami, które wciąż "leją” swoje koleżanki po fachu, do łatwych nie należy.
- Najważniejsza jest umiejętność słuchania i rozmowa - podkreśla prezes klubu i dodaje, że dla swoich złotek stara, się być nie tyle szefem, co osobą, u której znajdą pomoc i wsparcie. - Nieraz bywa tak, że przychodzą z problemami. Pytają co zrobić, jak postąpić? Zawsze jednak udaje nam się wyjść z danej sytuacji - dodaje sternik Safo ICom.
Problemów natury wychowawczej jednak nie ma. - Była jedna niesforna, ale spakowała się i wyjechała - żartuje prezes Wilczek, podkreślając jednocześnie, że brak konfliktów i nieporozumień to zasługa tego, że dziewczyny są niezwykle skłonne do kompromisu. - Ja również. Przecież odpłacają się kolejnymi pucharami.
Mąż to dobry kucharz
Z prowadzeniem domu też sobie radzi, choć jak przyznaje gotowaniem na ogół zajmuje się mąż Krzysztof. - Robi wyborne potrawy z mięsa. Palce lizać. Jest w tym tak dobry, że nie mam zamiaru tego zmieniać.
O tym, jak ciężka jest rola matki, dobitnie przekonuje się Magdalena Chemicz, która samotnie wychowuje 11-letniego Maćka. - Im starsze dziecko, tym więcej problemów. Na szczęście, syn do urwisów nie należy. Uczy się bardzo dobrze. Jest grzeczny i często, kiedy wyjeżdżam, dzwoni pytając czy wszystko jest w porządku, jak się czuję - komplementuje pociechę Magdalena Chemicz. - Jak mu wynagradzam nieobecność? Na pewno nie jest rozpieszczany. Ale każdą chwilę, kiedy nie muszę grać ani trenować, poświęcam właśnie jemu. Myślę, że po części mnie rozumie, bo sam gra w piłkę nożną i zdaje sobie sprawę, że sport oznacza wiele wyrzeczeń.
Grzeczne studentki
- Bardzo solidne. Poczucie obowiązku związanego z wyczynowym uprawianiem sportu, przenoszone jest na wiele dziedzin życia, w tym naukę. I one są tego bardzo dobrym przykładem - podkreśla Mariusz Korczyński, dziekan Wyższej Szkoły Społeczno-Przyrodniczej im. Wincentego Pola w Lublinie. Część piłkarek właśnie tam postanowiła podjąć naukę i to nawet po kilkunastoletnim rozbracie ze szkolną ławą.
- Przecież całe życie grać w piłkę nie będziemy. W obecnych czasach ważne jest wyższe wykształcenie, a skoro jesteśmy inteligentnymi zawodniczkami, to postanowiłyśmy to wykorzystać - mówi Ewa Damięcka, studentka I roku pedagogiki specjalnej.
A jak z nieobecnościami?
- Wszystkie są usprawiedliwione - śmieje się dziekan, który w pełni rozumie "ból” sportsmenek; w końcu sam grał w piłkę i w 1971 roku, występując u boku Władysława Żmudy, wywalczył z Motorem mistrzostwo Polski juniorów. Okazuje się jednak, że niektóre zawodniczki zdecydowały się przerwać edukację.
- Nie dawałam rady. Postawiłam na sport. Najbliżsi zawsze mi mówili, że najważniejsze to wsiąść do tego pociągu. A ja mam zamiar zajechać nim jak najdalej - przyznaje Małgorzata Rola, której trud został wynagrodzony i w weekend wychowanka lubelskiego klubu zadebiutowała w reprezentacji Polski.
Z parkietu na wybieg
Tak czy siak, trener Edward Jankowski już się poznał na jej talencie. - Mówi mi, że podczas meczu poruszam się, jak na wybiegu. Może coś w tym jest?
Biegiem do Rady Miasta
Na brak zajęć nie narzeka też Sabina Włodek. Klub, dom, uczelnia i... Rada Miejska. - Kiedy zdecydowałam się kandydować na radną, myślałam że nie wrócę już na parkiet.
Na szczęście, stało się inaczej.
Jak wygląda jej zwykły dzień? - Synek wstaje przed godz. 8, więc sobie nie pośpię. Na 9 musi być w przedszkolu, a ja albo idę na posiedzenie komisji RM, albo na trening. Niekiedy bywa tak, że po zajęciach biegnę do urzędu. Później czeka mnie popołudniowy trening i dopiero po nim mam czas, aby zajrzeć do notatek i nieco się pouczyć. Wieczór spędzam już z rodziną. jak nam wszystkim udaje się pogodzić tyle rzeczy naraz? Każdą z nas cechuje zacięcie. Jasno stawiamy sobie cele i powoli dążymy do ich realizacji.