Pan Romuald Gorgoń jest miłym, sympatycznym człowiekiem. Ma jedną wadę: wierzy we wszystko, co mówią w telewizji. A pewnego dnia usłyszał, że jest źle i wszyscy musimy oszczędzać. Że trzeba pasa zacisnąć i sznurówki mocniej związać. Że koniec rozpasanego konsumpcjonizmu i że oszczędnością i pracą ludzie się bogacą.
– Skoro tak – pomyślał Gorgoń Romuald. – To w tym roku ucztę wigilijną robię skromną. Trzeba oszczędzać!
Ale Gorgoń Romuald był obyczajowo konserwatywny. Zatem na stole znaleźć się musiało 12 potraw tradycyjnych & wigilijnych.
Romuald Gorgoń sporządził listę takowych i ruszył do supermarketu. Bo tam, jak wiadomo, zawsze jakieś promocje są.
Potrawa pierwsza to, oczywiście, karp smażony. Najmniejszy karp ważył 870 gramów i kosztował 6 zł i 7 gr. Ponieważ na świątecznym stole musi być też karp w galarecie, to pan Romuald dokupił paczkę żelatyny (99 gr).
Barszcz z uszkami. Tu sprawę rozwiązuje „gorący kubek” o smaku barszczu czerwonego (65 gr) i dwa uszka kupione na wagę (1,15).
Zresztą uszek możemy kupic dwa razy tyle. Kolejne dwa uszka posłużą nam bowiem do przygotowania pierogów z grzybami (koszt: 1,07 zł).
Kapusta z grzybami. Kapusta – to wiadomo. Pół główki kapusty – i po sprawie (78 gr). Gorzej z grzybami, bo są strasznie drogie. Pan Romuald problem rozwiązał następująco: otóż kupił kolejny „gorący kubek”, tym razem o smaku „zupa krem z borowików” (1,20zł). W środku było kilka kawałeczków grzyba i one sprawę załatwiły.
Kluski z makiem. Łatwizna. Najtańsza paczka makaronu w jednym z lubelskich marketów kosztuje 99 gr. Mak to też bułka z masłem: 100 gramów tylko za 68 gr.
Śledź w oleju. Ryba droga (prawie 10 zł za kilogram), olej też nie tani (butelka za trzy złote)... Sprawę rozwiązuje puszka szprotek w oleju (1,99).
Podobnie postępujemy z kolejną potrawa, czyli rybą po grecku. Zastępujemy ją paprykarzem szczecińskim (99 gr). Konsystencja podobna, kolor identyczny, a całość burżuazyjna i kosmopolityczna.
Kapusta z grochem dla pana Romualda nie stanowi problemu z dwóch powodów: zostało mu trochę kapusty, a puszka groszku konserwowego kosztuje, jak zwykle, 99 gr.
To jeszcze tylko kompot z suszu. Dwie szklanki wrzątku i do każdej wrzucamy kilka rodzynek (100-gramowa paczka kosztuje 40 gr). Chwile tak postoi – i kompot gotowy. Na koniec kutia: już przy sklepowej kasie (zawsze tam są) bierzemy paczkę sezamków za 55 groszy. W domu tłuczemy je drobno i zalewamy wodą. Kutia gotowa. A teraz najważniejsze – pan Romuald za urządzenie 2-osobowej Wigilii zapłacił 18 złotych i 49 groszy!
Metodę Romualda Gorgonia polecamy wszystkim, którzy już teraz powinni zacząć oszczędzać. Polecamy ją rozrzutnym emerytom i rencistom, wydającym pieniadze głównie na importowaną szynkę parmeńską. Polecamy pielęgniarkom o burżuazyjnych przyzwyczajeniach i robotnikom z upadających zakładów. Ci robotnicy zdecydowanie muszą ograniczyć swoje upodobania do codziennego wydawania fortun w osiedlowych warzywniakach. Tak być nie może! Trzeba oszczędzać. Wszyscy* muszą oszczędzać! Zacznijmy już w Wigilię!
*Wszyscy, poza osobami piastującymi urzędy publiczne i państwowe. One nie mogą oszczędzać na sobie, bo muszą mieć siłę, by walczyć o naszą świetlaną, dostatnią przyszłość i takie tam różne.