Polityka sięgnęła bruku. Przy głównej ulicy Lublina, na wysokości kobiecych kolan, pojawiły się twarze polityków zapewniających, że oni to już dobrze zadbają w parlamencie europejskim o interesy społeczeństwa. Doprawdy fantastycznie! Tylko jak oni zamierzają to osiągnąć?
Wiele pań marzy wszak o nieco zgrabniejszych nóżkach. I jest to pragnienie równie intensywne, jak chęć znalezienia pracy przez bezrobotnych. A jak dotąd, kandydaci z naszego regionu nie wsławili się szczególnymi osiągnięciami na tym polu. Można nawet zaryzykować tezę, że w ogóle niczym szczególnym się nie wyróżniają.
Jeśli ktoś dla siebie nie potrafi zorganizować miejsca zatrudnienia, to co on może zrobić dla innych? A przecież na liście kandydatów z Lubelszczyzny znaleźli się również i bezrobotni. Na sentymentach bezradnych i najuboższych wszyscy jednak chętnie grają, bo najłatwiej im obiecać cokolwiek. Tym razem łasy na populistyczne hasła elektorat może nie spełnić pokładanych w nim nadziei.
Wsłuchani w siebie aktorzy politycznej sceny zdają się nie słyszeć szmerów na widowni. Tam zaś coraz popularniejsza staje się melodia zespołu Indios Bravos. Tak, jak i nasi kandydaci do europarlamentu, nie pojawiał się dotychczas w mediach, ale jego piosenki krążą jednak poza oficjalnym obiegiem. Z całą pewnością wszakże ma więcej fanów niż panowie z plakatów umieszczonych tuż nad brukiem.
I śpiewają to, co w wielu duszach dzisiaj gra:
„Nieważne dla mnie są statystyki,
wybory do parlamentu oraz ich wyniki.
Nieważna dla mnie jest posła przemowa,
od wieków te same pokrętne słowa.
Nie stosuję pokrętnej logiki,
nic nie przekona mnie do polityki.
Tak to tak, a nie to nie.
Nie mówię tak, bo sam wiem, czego chcę...”
Panów z przedwyborczych plakatów wcale nie obchodzą takie głosy, wszak czują się posiadaczami całej prawdy. Prawda zaś jest taka, że polityka do dobry interes. Dla tych, którzy z niej żyją.