Sasza, handlujący na lubelskim bazarze alkoholem i papierosami, nie boi się policji. Najwyżej zabiorą mu towar. Zanim dojdzie do sprawy w sądzie – nakarmią go, przydzielą tłumacza, do niedawna za darmo mógł mieć obrońcę. Grzywna? i tak by nie zapłacił. Takich jak on są tysiące. Szacuje się, że rocznie z powodu przemytu papierosów pracę traci w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób.
Koszt związany z „obsługą” jednego obcokrajowca przyłapanego na nielegalnym handlu bezakcyzowymi używkami ponosi policja. Nie są to małe wydatki – średnio 200 – 250 zł. Na tę kwotę składa się wynagrodzenie tłumacza (ok. 25 zł za godzinę, o 30% więcej przy „żywym” tłumaczeniu). Przy zatrzymaniu takiej osoby w policyjnej izbie zatrzymań dochodzą koszty badań lekarskich – czy dana osoba może przebywać w warunkach zamkniętych; to kolejne 40 zł. Wyżywienie za dobę w policyjnej izbie kosztuje prawie 10 zł na osobę.
Do niedawna każdemu zatrzymanemu obcokrajowcowi musiano przydzielić obrońcę z urzędu.
Za trwające czasami kilkuminutowe posiedzenia obrońca inkasował 600 złotych.
Przy kilku posiedzeniach w miesiącu brał kilkakrotną średnią krajową pensję. Teraz obowiązku tego nie ma; zatrzymany może żądać obrońcy, ale już na własny koszt.
– Mieliśmy sporo przypadków, kiedy zatrzymani skarżyli się na różne dolegliwości – mówi pracownik jednego z lubelskich komisariatów. –Musieliśmy ich wysyłać do specjalisty. Rachunki opiewały na kilkaset złotych.
– To jest wyrzucanie pieniędzy w błoto – uważa jeden z funkcjonariuszy. – Koszty postępowania często przewyższają wartość skonfiskowanego towaru. Bzdurą jest twierdzenie, że policja ma z tego tytuły profity. Pieniądze z mandatów lub grzywien idą do budżetu.
Policjanci przyznają, że to oni ponoszą największe koszty w walce z handlarzami alkoholem i papierosami.
– Na całym świecie przemytem i nielegalnym handlem zajmuje się policja skarbowa i celna – przyznaje mł. insp. Julian Sekuła, przewodniczący Związku Zawodowego Policjantów KWP. – Nawet w Niemczech piłkarza Tomasza Hajtę, podejrzanego o handel papierosami, zatrzymała policja celna. U nas obarcza się tym policję, której na to nie stać. I tak mamy na swoich barkach chociażby konwoje sądowe. Czy nie prościej jest uszczelnić granicę?
Ppłk. Andrzej Wójcik, rzecznik prasowy Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie, uważa, że granica jest szczelna.
– Do września zawróciliśmy ponad 1000 osób, które były na bakier z polskim prawem, w także przemytników.
Zdaniem A. Wójcika na polskich bazarach sprzedawane są także towary, który zostały przewiezione legalnie.
– Każdy może wwieźć bez cła karton papierosów i litr alkoholu – mówi rzecznik. – Jeżeli w pociągu jedzie 1000 osób, to teoretycznie 1000 kartonów papierosów i 1000 litrów alkoholu może się pojawić na bazarach.
– Cała ta procedura jest obecnie zbyt skomplikowana – uważa lubelski sędzia Sądu Rejonowego. – Przyłapany na handlu powinien otrzymać stempel w paszporcie, zakazujący wjazdu do Polski na pewien okres, a alkohol, czy papierosy powinny być niszczone na miejscu i koniec. Bez żadnego ciągania po sądach, adwokatów itd. Nie stać nas na to.
W każdym przypadku przyłapania na nielegalnym handlu sąd zasądza konfiskatę papierosów bądź alkoholu.
– Kontrabanda nie trafia do handlu. Jest niszczona – mówi Piotr Łaguna, sędzia Sądu Rejonowego w Lublinie.
Rzadko się zdarza, żeby obcokrajowca ukarano grzywną
Najczęściej sprawa jest warunkowo umarzana. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, karanie grzywną mija się z celem. Egzekucja tych pieniędzy graniczy bowiem z cudem. Chyba, że cudzoziemiec zapłaci gotówką.
Funkcjonariusze sami przyznają, że przestępstwa akcyzowe zabierają im dużo czasu.
– To stos formularzy – uważają. – W tym czasie, zamiast zająć się poważniejszymi rzeczami, ślęczymy nad papierami. Potem są pretensje, że nie widać nas na ulicy. Czy nie można tego uprościć?
Policjant sam nie jest w stanie sprawdzić, czy handlujący sprzedaje alkohol, czy „bezbarwną ciecz o zapachu alkoholu”. To mogą wykazać badania, które wykonuje się w laboratorium. A to są kolejne koszty.
– Walka z handlarzami to często walka z wiatrakami – mówią policjanci. – Przy sobie mają znikomą ilość papierosów. Reszta jest ukryta. Nie możemy codziennie robić nalotów na targowiska. Mamy też inne zadania.
– Walka z nielegalnym handlem papierosami i alkoholem należy do obowiązków policji – uważa nadkom. Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy KWP w Lublinie. – Nie ukrywam jednak, że te działania w znaczny sposób uszczuplają nasz skromny budżet.
Nasi parlamentarzyści uważają, że problem ten należy jak najszybciej rozwiązać.
– Musimy znaleźć takie rozwiązania, które nie obciążałyby naszego budżety w takim stopniu – mówi Krzysztof Szydłowski, senator RP, członek komisji Skarbu Państwa i Infrastruktury. – Takim rozwiązaniem byłoby uproszczenie procedur w postępowaniach przeciwko nielegalnym handlarzom. Myślę, że każdy z senatorów i posłów z zainteresowaniem wysłucha propozycji, jak tego dokonać. Gra jest warta świeczki. Skandalem jest, że dotychczas obrońcy z urzędu zarabiali aż tak koszmarnie duże pieniądze w sprawach przeciwko przemytnikom i handlarzom. Nie wiedziałem o tym.
Do uproszczenia procedur sceptycznie podchodzi poseł Zyta Gilowska.
– Byłabym ostrożna we wprowadzania pewnej liberalizacji i uproszczeń przy sprawach dotyczących przemytu i handlu. – mówi. – Nie jestem zwolenniczką wydawania wyroku na targu, gdzie handluje się alkoholem i papierosami. Mogłoby to doprowadzić do nadużyć. Ten problem istnieje już od wieków i większość państw nie radzi sobie z tym. Myślę, ze skala tego zjawiska zmaleje z chwila uszczelnienia naszej wschodniej granicy. Problem sam się rozwiąże – a na pewno zminimalizuje.