W najbliższą niedzielę pójdziemy do urn, by wybrać radnych gminnych, powiatowych i wojewódzkich oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Diety w procentach
Kandydaci, którzy w okresie kampanii wyborczej spoglądają na nas z billboardów i plakatów walczą jednak nie tylko o prawo decydowania w wielu ważnych dla mieszkańców sprawach, ale też o pieniądze. Dieta radnego może wynieść tyle, co druga pensja. Ta kwota jest uregulowana prawnie i w Polsce maksymalnie może to być 2649,69 złotych.
W Lublinie średnia dieta radnego wynosi ok. 2600 zł. - W zależności od obecności, lub nieobecności na posiedzeniach rady i spotkaniach poszczególnych komisji - mówi Dorota Bartoszczyk, dyrektor biura lubelskiej Rady Miasta.
Wynagrodzenia lubelskich radnych uzależnione są od przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw ogółem, które obecnie wynosi 3939,22 zł. Za pracę w co najmniej trzech komisjach należy się 70 proc. tej kwoty, w dwóch - 60 proc, a w jednej - 50 proc. Jeśli radny nie działa w żadnej komisji, może liczyć tylko na 30 proc. wspomnianej sumy. - Ale w tej chwili nie mamy żadnego takiego przypadku - zaznacza Dorota Bartoszczyk.
W przypadku nieobecności na sesji rady, rajcom potrąca się 30 proc. stawki wyjściowej. Gdy radny nie przyjdzie na komisję, jego wypłata będzie uszczuplona o 10 proc. Usprawiedliwieniem może być sytuacja, w której brak obecności spowodowany był wypełnianiem mandatu radnego.
Nie opłaca się nie być
Zazwyczaj diety najbliższe możliwym maksymalnym stawkom przyznawane są głównie radnym z większych miast. To znajduje potwierdzenie w rzeczywistości, bo na przykład znacznie mniej, niż w Lublinie, otrzymują radni Puław. Tu za udział w posiedzeniach rady i pracę w czterech komisjach miesięczna dieta przewodniczącego wynosi 1073 zł., jego zastępcy: 983 zł., a szeregowego radnego 894 zł. Za nieobecność potrącane jest 15 proc. tych kwot. - Z tym ostatnim bywa różnie, ale zazwyczaj nieobecności podczas obrad jest mało - przyznaje Marta Iskierska z biura puławskiej Rady Miasta.
Ciekawy przypadek miał ostatnio miejsce w Łęcznej. We wrześniu tego roku miejscowi radni, po kilku miesiącach rozmów przyjęli złożony przez burmistrza projekt dotyczący… obniżenia diet. - Założenie było takie, by zbliżyć je do stawek, jakie otrzymują radni w Lubartowie. Ostatecznie nie zostało to wyrównane do tego poziomu, ale diety zostały obniżone - mówi Grzegorz Kuczyński z Urzędu Miasta w Łęcznej.
W związku z tym przewodniczący łęczyńskiej Rady Miasta otrzymuje teraz 1600 zł (wcześniej 1987), wiceprzewodniczący 900 zł (1764), przewodniczący Komisji Rewizyjnej i Finansów po 800 zł (1344), przewodniczący innych komisji 700 zł (1344), a szeregowi radni 600 zł (1260).
Dla porównania: we wspomnianym Lubartowie dieta przewodniczącego rady wynosi 1590 zł, jego zastępcy 695 zł, a radnego 497 zł. Te stawki są jeszcze niższe w mniejszych miejscowościach - radny miejski w Bełżycach dostaje miesięcznie 340 zł, a przewodniczący Rady Miasta - 1202 zł.
Kosztowne wybory
Nadchodzące wybory samorządowe należą do najdroższych w historii. Samo wydrukowanie ponad miliona 758 tysięcy kart do głosowania (tyle osób uprawnionych do głosowania jest w naszym regionie) to koszt 1,3 miliona złotych. A przecież w większości lokali wyborczych wyborcy dostaną po cztery karty z nazwiskami kandydatów.
- W naszych ośmiu powiatach (dawne województwo lubelskie - red.) druk kart w wyborach do rad powiatów pochłonie ok. 513 tys. zł, a w wyborach na prezydentów, burmistrzów, wójtów i radnych 806 tys. zł - podaje Teresa Bichta, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Lublinie. - Do tego dochodzą diety dla członków komisji wyborczych, które w tym roku będą wyższe niż cztery lata temu. W naszym okręgu wydamy na nie w sumie ponad 2,7 mln zł.
To pierwsza podwyżka diet od ośmiu lat. Przewodniczący komisji dostanie 380 zł, jego zastępca 330 zł, a szeregowy członek 300 zł. W całym województwie lubelskim działać będzie 1905 komisji wyborczych. W większości z nich pracować będzie po dziewięć osób.