Cześć! To ja, Władek,
radny sejmiku,
co nie osiągnął
żadnych wyników –
nic nie załatwił,
nic nie uchwalił,
gdyż ma dewizę:
„Mnie się nie pali”.
Owszem, raz działał
niczym rakieta –
temat był ważny:
Władkowa dieta.
Bał się, biedaczek,
że nie dostanie
tych kilku setek
za czcze gadanie,
za awantury,
podchody, kłótnie.
Chodził więc struty,
zmartwiony, smutny.
Tępym spojrzeniem
w ścianę się gapił
i nagle wrzasnął:
„Radny potrafi!”
Wnet przy przepisach
coś pomajstrował
i szybko forsę
w swą kieszeń schował.
Dzięki temu żona
jest zadowolona,
a dzieci radnego
śmieją się do niego,
bo choć wokół goło,
u nich jest wesoło,
miały piękne święta,
bo tatuś pamiętał
o licznych prezentach.
A teściowa z teściem
zięcia wychwalają,
prześliczną kolędę
razem z nim śpiewają:
„Podnieś rączkę, dziecię,
daj nam łask bez liku,
i pozwól zięciowi
zawsze być w sejmiku”