d Główną cecha milionera jest to, że ma strasznie dużo pieniędzy. Im ma ich więcej, tym większy ma też problem: na co je wydać? Na ósmy samochód? Na trzeci basen w przedpokoju? Na 658. markowy garnitur? A może na wieczne pióro, na które pielęgniarka musiałaby pracować przez sześć lat?
Kilka dni temu w losowaniu Dużego Lotka znów padła szóstka. Szczęśliwiec, za trafne skreślenie sześciu liczb, dostanie ok. półtora miliona zł. To świetny prezent pod choinkę. Teraz tylko wystarczy sporządzić listę rzeczy, które chcemy kupić: samochód, dom, meble, wycieczkę na Hawaje... Niestety, taka kwota nie starczy nawet na... samochód. A jedynie na zaliczkę.
Pół miliona zaliczki
Ceny podstawowej wersji Maybaha zaczynają się właśnie od kwoty 1 500 0000 zł.
– W Polsce sprzedano już dwa takie modele – mówi Wojciech Dżaman, dyrektor sprzedaży w firmie Lenartowicz, lubelskim dealerze firmy Mercedes.
• Co dostaniemy za takie pieniądze?
– Specjalne gatunki skóry i drewna, dobierane na indywidualne zamówienie, doskonałe wykończenie i silnik o mocy ponad 500 KM – dodaje W. Dżaman.
Pod maską oczywiście najnowsze technologie i wszelkie możliwe bajery.
Za podobna kwotę można się cieszyć z najnowszego Mercedesa SLR. Jest tylko jeden problem...
– Ten model jest sprowadzany na zamówienie – tłumaczy Wojciech Dżaman. – Jest produkowany w ilości 500 sztuk rocznie, więc na jego odbiór, po wpłaceniu zaliczki, trzeba czekać do 2006 roku.
Mało tego. Żeby w ogóle dostać się na listę oczekujących, trzeba udokumentować, że już od kilku lat jeździmy autami mercedesa. I to tymi z najwyższej półki cenowej.
Podobną zasadę stosuje Ferrari, które jest tak drogie, że w Polsce nawet swojego przedstawicielstwa nie ma. Ale można kupić używane. Ferrari 250 GT Lusso ma dopiero 39 lat i kosztuje skromne 750 000 tys. zł. Za najnowszy model włoskiej firmy, Ferrari Enzo trzeba zapłacić pięć i pół miliona zł.
Wskazówka za pół miliona
Człowiek, którego stać na takie auta (i ich ubezpieczenie), potrzebuje jeszcze więcej gadżetów podkreślających fakt posiadania obrzydliwie wielkich pieniędzy. Bo to właśnie dla takich ludzi robi się obrzydliwie drogie przedmioty.
– Nie liczy się cena, tylko prestiż – podkreśla z całą powagą Andrzej Dziewan, szef serwisu w krakowskim salonie zegarmistrzowskim „Strojny”. – Taki zegarek to symbol prestiżu i pozycji społecznej, który jest widoczny spod mankietu koszuli. Taki zegarek jest dyskretny, ale i doskonale widoczny. W końcu to jedyna biżuteria, jaką wypada nosić mężczyźnie.
Jakie to zegarki? Omega? Rolex? Jak się okazuje, to raczej dolna półka cenowa. W tej grupie klientów nie kupuje się zegarków, których reklamy można zobaczyć w prasie czy telewizji. Tu królują takie marki jak IWC Schaffhausen, Frederique Constant czy Audemars Piquet.
– Takie zegarki kosztują powyżej 20 tys. złotych za sztukę – dodaje Andrzej Dziewan.
• I ktoś to kupuje?
– Mamy stałą grupę klientów, którzy nabyli po kilka tego typu czasomierzy i co jakiś czas wzbogacają swoją kolekcję o nowy model.
Zegarek za 20 czy 50 tys. zł, owszem, robi wrażenie. Ale większe robi IWC Schaffhausen Ildestiero Scapustia. Dlaczego? Bo cena katalogowa tego modelu, dostępnego w Polsce, to 1 500 000 zł. To i tak tanio, bo pierwszy egzemplarz tego zegarka sprzedano na aukcji w noc sylwestrową w 1999r. za 5 milionów. Dolarów!
– Jest tylko dwóch zegarmistrzów, którzy potrafią zmontować ten zegarek – mówi Andrzej Dziewan. Zegarek ma kilkanaście różnych funkcji i ani jednego diamentu.
– Jest wykonany z platyny, złota i różowego złota.
Jak na razie – nikt go nie kupił. Najdroższym sprzedanym w Polsce zegarkiem jest obecnie IWC Portuguese Ratrapante. Szczęśliwy nabywca zapłacił za niego 300 tys. złotych.
– W tej chwili najdroższy zegarek w naszej ofercie to IWC model Grand Complication w cenie ok. 170 tys. euro. Oczywiście, mamy jeszcze wersje limitowane zegarków IWC, które są znacznie droższe – podkreśla Karolina Haczykowska, specjalista ds. Marketingu i Reklamy w Ray Center Trading, polskim dystrybutorze markowych czasomierzy. – Tu ceny dochodzą do 300 tys. euro (ok. 1 400 000 zł – red.). Są one bardzo trudno dostępne i robione właściwie na specjalne zamówienie. Trzeba na nie czekać po kilka lat.
Z zainteresowaniem spotkał się też zegarek Maurice Lacroix Double Retrograde za 90 tys. zł.
– W Polsce jest tylko jedna sztuka, a na świecie 99 – dodaje K. Haczykowska. – Polski rynek luksusowych zegarków jest jeszcze słabo rozwinięty. Jednak coraz więcej ludzi docenia zalety dobrego szwajcarskiego zegarka. Są też środowiska, w których to, co się ma na nadgarstku, mówi o tym, do jakiej grupy społecznej należymy.
A dla mniej zasobnych zawsze zostają zegarki używane. W Botique Geneve, polskim portalu aukcyjnym, kupiono, miedzy innymi, czasomierz marki Patek Philippe Nautilius za 18 500 zł (tanio, bo zegarek jest wykonany ze stali).
Długopis w cenie samochodu
Skoro są w naszym kraju ludzie, którzy kupują tak drogie samochody czy zegarki, to powinni być również chętni na przerażająco drogie pióra wieczne. W końcu takiej ilości zer na czekach nie wypada wpisywać jednorazowym długopisem za 75 groszy.
– Waterman Edson White to jedno z najdroższych piór produkowanych seryjnie, jakie kiedykolwiek powstało – mówi Wojciech Chmielowski, brand manager w firmie zajmującej się dystrybucją produktów Parker i Waterman.
Pióro jak pióro. Połączono w nim najnowsze, kosmiczne technologie ze szlachetnymi, jubilerskimi kruszcami. Korpus oraz skuwka wykonano z litego srebra i pokryto palladem. Stalówka z litego, 18 karatowego złota, na dodatek platerowana (cokolwiek miałoby to oznaczać) rodem. Wyprodukowano zaledwie 4 tysiące egzemplarzy tego cacka.
– Do Polski trafiło 30 takich piór – dodaje W. Chmielowski. – Cena jednego pióra to 5500 zł.
Jeszcze droższy jest Parker Duofold Prezydencki.
– Wykonany ręcznie w całości z litego, stemplowanego 18-karatowego złota. Pióra z tej serii są wykonywane tylko na specjalne zamówienie i kosztują około 46 000 tys. zł. Brutto, oczywiście – dodaje W. Chmielowski. – W ubiegłym roku anonimowy nabywca zamówił i zakupił jeden egzemplarz.
Podobnie kształtują się ceny piór Rinascimento King Of Diamonds firmy Visconti. To, dla odmiany, jest wysadzane 120 diamentami i kosztuje 45 tysięcy zł.
Dla zwolenników mazania długopisem też się coś znajdzie. Na przykład długopis Waterman ze specjalnej serii, wykonany z ręcznie zdobionego złota. Cena? Taniocha – tylko 21 tys. zł.
Uff...
co by tu jeszcze kupić?
Ekskluzywne futro za 45 tys. albo równie ekskluzywną wannę za 54 tys.? A może biżuterię?
– W tej chwili mam pierścionek z brylantem za 19 tysięcy – mówi Karolina Ziętek, kierownik stoiska jubilerskiego firmy „Śliwiński” w Lublinie.
• Czy jest zainteresowanie?
– Oczywiście! Takie rzeczy zawsze przyciągają uwagę.
W drugim salonie firmy „Śliwiński”, w hotelu Europa, znajdziemy coś jeszcze droższego. Też pierścionek, też z brylantem, ale już za 139 000 zł.
A jeżeli mamy już dosyć zakupów (albo pomału kończą nam się pieniądze), to zawsze zostaje butelka dobrego wina.
– Cena zależy od rocznika – podkreśla Krzysztof Kunicki z „Centrum Wina”. – Polecam Chateau Petrus `78 za ok. 4 tys. zł. Za butelkę, oczywiście.
Oczywiście... Owszem, są droższe wina, ale to już dla kolekcjonerów, bo raczej nie nadają się do picia.
– Pewnego razu otworzyliśmy butelkę bardzo starego wina – wspomina K. Kunicki. – Wspaniały zapach, rewelacyjny smak. Jednak wino po godzinie... umarło. Dostało trochę tlenu i już się nie nadawało do picia. Było za stare.
Co innego markowy Armagniac. W ofercie jest butelka z 1900 roku za 6695 zł.
– Rynek na takie wyroby nie jest wielki, ale stały. Kilka lat temu w jednej z warszawskich restauracji pewien człowiek wyprawił kolację. Wypito na niej 8 butelek Chateau Petrus i kilka innych win. Na rachunku znalazła się kwota, za którą można kupić całkiem dobry samochód – dodaje Kunicki.
I tym optymistycznym akcentem kończymy nasz przegląd bardzo drogich, świątecznych prezentów. Milionerom zostało niewiele czasu na zakupy – już za parę dni Wigilia.