Czytam, słucham i oczy przecieram z niedowierzania: Solidarność, organizacja, która wywalczyła dla Polski wolność, dziś chce Polaków ubezwłasnowolnić! Podpierając się religią, usiłuje skazać Bogu ducha winnych obywateli na niezasłużone cierpienia: oglądanie kiczowatych filmów i beznadziejnych spektakli teatralnych, picie wódki i palenie papierosów, kłótnie nieudanego zięcia z wredną teściową, maltretowanie dobrych żon przez strasznych mężów (lub odwrotnie) i setki równie nieprzyjemnych, grzechorodnych sytuacji, których dałoby się uniknąć np. robiąc w tym czasie zakupy w hipermarkecie.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego polski związek zawodowy robi za ajatollachów ludowych. Nadużywając argumentów typu: dobro rodziny, wartości chrześcijańskie, wyższość sztuki teatralnej nad sztuką mięsa – tylko się ośmiesza i w efekcie napędza jeszcze więcej klientów zachodnim sieciom handlowym.
Żeby Polska była Polską, a nie drugim Iranem, a Polakom żyło się dostatniej, Solidarność i ta druga partia, co ośmiesza się jeszcze bardziej niż Solidarność, bo w nazwie ma rodzinę i Polskę, powinny zastosować argumenty społeczno-ekonomiczne. Jeśli nie mają takich, to podpowiem, gdyż jestem przeciwnikiem bezrobocia oraz czyszczenia mojego i rodaków portfeli przez zagraniczny kapitał. Gdy otwierano w Lublinie pierwszy hipermarket, głośno mówiono że duże sklepy zwiększają bezrobocie. Z badania rynku pracy wynikało mianowicie, że zatrudnienie jednego pracownika w hipermarkecie doprowadza do zwolnienia pięciu sprzedawców(!!!) w mniejszych sklepach. Dziś widać gołym okiem, że obawy nie były bezpodstawne. Pomijając to, że pieniądze odpływają z kraju...
Czy Solidarności i LPR naprawdę nie stać na to, by ludzi traktować poważnie?