W sierpniu gotowa będzie obwodnica wokół Piask. I wtedy to już nikt do miasteczka nie zajrzy...
Mówią, że masa i kasa rządzą w kraju. – No, „Masa”, mafiozo, co sypał kolegów. To wszystko kolesie, co nami rządzą. Z torbami nas puszczą. Kiedyś mówiło się w Piaskach „wasze kamienice – nasze ulice”. A teraz to nawet ulic dla nas nie będzie. Tylko dziadostwo.
Mężczyźni nie wyglądają najlepiej. Stoją w wypchanych portkach, rozchełstanych koszulach i kurtkach. Z głowami przykrytymi kaszkietami drugiej świeżości. Po zaroście widać, że oszczędzają na żyletkach. I na dentystach też oszczędzają.
– Nie wyszły u nas kołchozy za ruskich. Teraz wszystkich nas wypchną do eurokołchozu. Jak nas unia na parobków przerobi, Millera w rządzie nie będzie.
Politykują zawzięcie. Co innego można robić? Nawet na flaszkę nie ma. Ale za parę groszy chętni są do każdego zajęcia. Nie do handlu. Jak ktoś ma pieniądze, to wydaje je w miejskich supermarketach, a wiadomo do kogo one należą...
Cudowna wierzba
Są też i tacy, którzy w Europie nie widzą zagrożenia. Przeciwnie –będzie z kim pohandlować.
Eugeniusz Chaber z Krępca nad stosikem powiązanych w pęczki sadzonek ustawił tablicę „Wierzba energetyczna.
– W krajach unii dziesięć procent opału stanowią materiały odnawialne. W niektórych krajach drewno stanowi nawet trzydzieści procent opału. I u nas też tak będzie.
Z nadzieją na przyszłe interesy obsadził dwa hektary pola wierzbą. Inni też będą chcieli mieć swoje plantacje. Będą też potrzebne specjalne maszyny do przygotowania szczap na opał i specjalne piece do ich spalania.
Kartofel w niełasce
– Takiej bidy to tu jeszcze nie było – rozkłada ręce Jan Drozd ze Świdnika Dużego. – Zawsze było trochę ludzi. Z roku na rok mniej, ale niektórzy przynajmniej coś kupowali. A teraz nic. Staną popatrzą, o cenę czasem spytają, ale nie kupują. Nawet się nie targują. Mówię trzydzieści złotych za kwintal, ale jakby kto chciał kupić, to i za dwadzieścia złotych bym sprzedał. A chętnych nie ma. Szkoda pieniędzy na benzynę, żeby tu przyjeżdżać. Ale co robić?
Za coś trzeba żyć. Józef Wrona ma sześćdziesiąt trzy lata. Na targ przyszedł z Wierzchowisk razem ze swoją krowiną. Krasula nie wygląda najpiękniej, ale swoją wartość ma. Wycenił ją na tysiąc czterysta złotych.
– A za tyle nikt kupić nie chce – martwi się Wrona. – Mówią, że warta co najwyżej połowę ceny, ale nikt nie zabiera się kupowania. Przyjdzie piechotą wracać do domu, a to czternaście kilometrów. Trzeba wracać bez grosza.
Stara, biedna wieś
Krótki czas chłopskiego dostatku minął bezpowrotnie. Nie ma handlu na targu, bo rolnicy nie mają pieniędzy.
– Jeszcze pięć lat temu nie było gdzie palca wetknąć – mówi Aneta Tkaczyk, która przyjechała z Głuska z przyczepą towaru. Asortyment ma szeroki: artykuły metalowe, części maszyn rolniczych, miotły i nawet maślniczki.
Opowiada, że jeszcze do niedawna całkiem dobrze się z handlu żyło. Teraz – tragedia. Maślniczki się sprzedają. Na wsi nie ma pieniędzy, mleka sprzedać się nie opłaci, to wiejskie gospodynie ubijają mleko na masło.
Niedrogo można kupić nasiona u Roberta Urbana z Marysina. W otwartych workach widać siemię lniane, zmieloną kukurydzę, nasiona traw, koniczyny czerwonej i białej. Miłe w dotyku, gdy się je przesypuje z garści do garści. I na przesypywaniu się kończy.
Piaski się zwijają
– To nie tylko sprawa targu. Całe nasze miasto zamiast się rozwijać, to się zwija – mówi burmistrz Piask, Ryszard Siczek. – Jeszcze parę lat temu było 4000 mieszkańców, a teraz ledwie 2700. I będzie coraz mniej. Starzy umierają, młodzi uciekają. Za chlebem. Na Wybrzeże, w Poznańskie. Za granicę do Włoch, do Hiszpanii. Gospodarstwa mamy maleńkie – na nich dorobić się trudno. Ponad połowa rolników nawet podatków już nie płaci.
A było już tak dobrze, wspomina burmistrz. Były czasy gdy na targ przyjeżdżało tyle ludzi, że policja musiała kierować ruchem na drodze, bo stojące na poboczach – najpierw furmanki, a potem traktory i samochody – blokowały ruch. Po kilka tirów wyładowanych końmi, co tydzień jechało za granicę. I prosiaki szły, i krowy, i zboże. Trzeba było wyznaczyć im inne dni na handel, bo jak tradycyjnie tysiące ludzi w środę zjechało, to tylko bałagan się robił.
W sierpniu gotowa będzie obwodnica wokół Piask. I wtedy to już nikt do miasteczka nie zajrzy. Było źle, gdy cały transport do Zamościa, Chełma i dalej na Wschód, szedł przez środek miasta. Teraz będzie jeszcze gorzej – nikt nie przyjedzie.
Dni chwały
Dobre czasy minęły. Już tylko Lucjan Świetlicki, lokalny regionalista, autor czternastu książek o historii gminy, chropawym głosem przywraca minioną sławę Piask:
– Osada Piaski wymieniana była już 1456 roku. Leżała na szlaku handlowym na Wschód. Do dziś przetrwał domek na rogatkach, gdzie pobierano myto. Na mocy przywilejów nadanych właścicielom Piask – Orzechowskim, a potem Suchodolskim – od średniowiecza były tu wielkie jarmarki. Najpierw w czwartki, a później, przez kilka wieków w środy.
W dzisiejszym centrum miasta były kwatery dla koni i bydła. Sprzedawano z magnackich hodowli konie rasowe, po które kupcy przyjeżdżali zza granicy. Sprzedawano też konie pociągowe do prac rolniczych. Po kilkaset jednego dnia targu.
Ale targowisko było też miejscem sprzedaży wyrobów rzemieślniczych, zboża i innych dóbr. Było też miejscem spotkań, świętowania i dysput.
Święto się skończyło. Zastąpiły je supermarkety i telewizja...