• Brawurowo wszedł pan na rynek polskich kryminałów ze swoją powieścią „Aorta”, która świetnymi recenzjami utorowała panu drogę do kolejnych części tryptyku: „Krwi” i „Serca”. Taki był plan?
– Wątpię, żeby same recenzje przyczyniły się do tego, by wydawnictwo zdecydowało się na publikacje kolejnych książek. Na szczęście teksty nie zaszkodziły, a wręcz przeciwnie, ponieważ zaczęło mnie czytać całkiem spore grono osób. Za co jestem im dozgonnie wdzięczny, bo to dzięki czytelnikom udało mi się zrealizować plan, czyli dokończyć historię rozpoczętą w „Aorcie”.
• Jest pan już po pierwszych spotkaniach z czytelnikami. Jak odebrali powieść? Tak, jak pan sobie wyobrażał?
– Nawet lepiej, ponieważ literatura ma taką moc, że w chwili, kiedy trafia w ręce czytelnika, zaczyna żyć już swoim własnym życiem. Dla mnie, jako twórcy, to niesamowite, że można „Serce” odczytywać na różnych poziomach, a czytelnicy chętnie dzielą się ze mną swoimi interpretacjami. Spotkania autorskie to cudowne rozwiązanie, a dla mnie okazja, by nawiązać dialog z czytelnikami inny, niż przez Internet. Uwielbiam to i oni chyba także, ponieważ przybywa ich na spotkania coraz więcej.