Rozmowa z Martą Styrkowiec, studentką UMCS, która weźmie udział w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie.
• To będą trzecie Światowe Dni Młodzieży, w których będzie pani brać udział. Drugie z tym samym papieżem: Franciszkiem. W których spotkaniach pani wcześniej uczestniczyła?
- Moja przygoda ze Światowymi Dniami Młodzieży rozpoczęła się w Madrycie (w 2011 roku przyp. aut.) od spotkania z papieżem Benedyktem XVI. Później brałam udział w Światowych Dniach Młodzieży w Rio de Janeiro (2013 r). To pierwsze pociągnęło za sobą drugie. To, co się tam działo, ten entuzjazm, radość skłoniły mnie do tego aby pojechać na kolejne. To było też moim marzeniem.
• Wyjazd na Światowe Dni Młodzieży do Madrytu. Skąd pomysł, żeby tam pojechać?
- O Światowych Dniach Młodzieży dowiedziałam się w Londynie. Mieszkałam tam przez pewien czas. W jednym z kościołów były ulotki dotyczące spotkania z papieżem. Później, po powrocie do Polski zdecydowałam się na nie pojechać. To było w okresie wakacji. Zdecydowałam się na wyjazd może nie tyle z pobudek religijnych, co z czystej ciekawości. Pojechałam zupełnie sama, bez żadnych znajomych. Dołączyłam do grupy tarnowskiej, która na te spotkania jechała.
• Jak wyglądało spotkanie z papieżem Benedyktem XVI?
- Dla mnie wszystko w tym spotkaniu było zaskakujące z tego powodu, że nigdy w takich spotkaniach nie uczestniczyłam. Czytanie o dniach młodzieży, a uczestnictwo w nich to są dwie różne rzeczy. Byłam osobą niedoświadczoną jeśli chodzi o Światowe Dni Młodzieży. Spotkania te rządzą się swoimi prawami. Mają swoje zasady, o których dobrze jest wiedzieć przed wyjazdem.
• Jakie to zasady?
- Jedną z takich zasad, której żałowałam, że o niej nie wiedziałam jest to, że uczestnicy Światowych Dni Młodzieży wymieniają się różnymi rzeczami, które przywożą ze swoich krajów. Począwszy od bransoletek, poprzez koszulki czy czapki. Dlatego też dobrze jest przyjechać na Światowe Dni Młodzieży z takim bagażem drobiazgów, rzeczami którymi będzie można się wymienić.
• Czy te spotkania z papieżami Benedyktem XVI czy Franciszkiem były różne czy też podobne?
- To, co było różne ma związek z charakterami obu papieży. To w jaki sposób mówią do młodzieży. Miejsca też były różne. Zaś sam przebieg spotkania, jego charakter, to co się działo na miejscu jest stałe.
• Jedzie pani też do Krakowa. Czy wyobraża pani sobie to, że mogłaby tam pani nie być?
- Nie, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Mieszkam tutaj. Jest blisko. Poprzednie Światowe Dni Młodzieży były ogromnym wyzwaniem, także finansowym. Brazylia to były ogromne koszty. Na początku dla mnie nie do wyobrażenia, ale jakoś się udało. Niektórzy twierdzą, że te krakowskie koszty też są duże. Tak, są. Jednak myślę, że jak komuś bardzo na tym zależy, to pojedzie. Bez względu na to ile to kosztuje. Miałam tego przykład przy wyjeździe do Brazylii. Poza tym ja już od dwóch lat pracuję przy organizacji Światowych Dni Młodzieży tutaj w diecezji. Zastanawiałam się też nad tym, czy do Krakowa jechać jako pielgrzym czy jako wolontariusz. Ostatecznie zdecydowałam się na posługę. Skończę tutaj i jadę tam do Krakowa. Też jako wolontariusz.
• Kiedy pani wyjeżdża? Pewnie jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem?
- Właśnie nie. Nie jadę wcześniej. Z tego powodu, że wolontariusze, którzy pracują w komitetach diecezjalnych mają możliwość pojechania na wolontariat krótkoterminowy. Mogą z tego skorzystać nieliczni, bo jedynie 10 osób z diecezji. 25 lipca jadę to Krakowa i wtedy też zaczynam. Wcześniej, w czerwcu będę brała udział w szkoleniach.
• Jaka będzie pani rola w Krakowie jako wolontariuszki?
- Tego jeszcze dokładnie nie wiem. Nie mam jeszcze przypisanej funkcji. Mogę się jednak domyślać. Ponieważ ten rodzaj wolontariatu, na który jadę jest m.in. w dziale komunikacji.
• Czy jest szansa aby gdzieś bliżej papieża się znaleźć?
- Wszyscy wolontariusze, który jadą do Krakowa będą mieli możliwość spotkania się z papieżem Franciszkiem. Czy uda się być bardzo blisko papieża? Tego nie wiem. Nie ukrywam, że bardzo bym chciała. Natomiast nie ma u mnie takiej determinacji, że to jest mój cel. Dwa lata temu podczas Niedzieli Palmowej byłam w Rzymie. Jako członkini delegacji odbierałam symbole Światowych Dni Młodzieży. Wtedy papież do nas podszedł. Byłam dość blisko. Niektórym osobom udało się dotknąć ręki Franciszka. Mi się to nie udało. Wtedy trochę to przeżywałam, że mi się nie udało, a innym tak. Jednak wytłumaczyłam to sobie tak, że widać innym było to bardziej potrzebne niż mi. Teraz też tak do tego podchodzę. Samo to, że będziemy mieć z papieżem spotkanie jest wystarczającą satysfakcją i zaproszeniem, żeby tam być.
• Co pani daje udział w Światowych Dniach Młodzieży?
- Po pierwszym moim spotkaniu wróciłam bardzo szczęśliwa. Chciałam się dzielić radością, przytulać wszystkich na ulicy. Ewangelizować. To trwało przez pewien czas. Później wraca się do rzeczywistości. Jeśli się tego nie pielęgnuje to wszystko ginie. Kolejne spotkanie to było następne naładowanie baterii. Wiedziałam też, że spotkam tam ludzi, dla których rozmowa o Bogu jest czymś naturalnym. Podczas tych dni ma się poczucie, że jesteśmy wszyscy tacy sami i że jest nas dużo. Dlatego też, jeśli ktoś chciałby się przekonać, że te zasady, którymi się jako katolicy kierujemy, nie są czymś takim czym kieruje się mniejszość, to powinien jechać. Poza tym te wspomnienia, kontakty to są rzeczy, których nikt nikomu nigdy nie zabierze.