W niemieckim Oberstdorfie w środę ruszają mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. 25 i 28 lutego to najważniejsze dni w kalendarzu startów Moniki Skinder w tym sezonie
W normalnych warunkach to olbrzymia impreza, bo o medale rywalizują przedstawiciele wielu dyscyplin: skoków narciarskich, narciarstwa biegowego oraz kombinacji norweskiej. W warunkach pandemii rywalizacja w Niemczech na pewno będzie przeprowadzona z mniejszym rozmachem, tym bardziej, że na trybunach zabraknie kibiców. A w licznym gronie uczestników znajdzie się zawodniczka z naszego województwa: Monika Skinder.
Cztery mistrzostwa
Reprezentantka MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski jedzie do Niemiec jako świeżo upieczona mistrzyni świata juniorek. W Oberstdorfie ma przede wszystkim zdobywać wiedzę, która w przyszłości powinna zaprocentować w postaci znakomitych wyników w kategorii seniorskiej. Przy okazji może jednak ugrać coś dla siebie.
Miejsce w najlepszej ósemce da jej bowiem państwowe stypendium, które pozwoli jej w spokoju przygotowywać się do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Ten komfort jest niezwykle ważny, bo narciarstwo biegowe nie jest dyscypliną do której garną się sponsorzy, a Skinder niedawno straciła jednego z nich.
W Monikę Skinder warto inwestować, bo jest zawodniczką, jakiej w polskich biegach nie było od czasów Justyny Kowalczyk. Swój talent po raz pierwszy objawiła w 2017 roku, kiedy zdobyła złoty medal mistrzostw Polski w sprincie. Miała wówczas 15 lat i była uczennicą trzeciej klasy gimnazjum. Nigdy wcześniej zawodniczka w tak młodym wieku nie sięgnęła po tytuł mistrzyni Polski. Warto podkreślić, że w kolejnych sezonach jeszcze trzy razy stała na najwyższym stopniu podium krajowego czempionatu. Przerwę zrobiła sobie dopiero w tym roku. W Zakopanem nie wystartowała, bo taką decyzję podjął sztab szkoleniowy reprezentacji Polski, który chciał w ten sposób mądrze dysponować siłami nastolatki z Rogóźna.
W parze z Justyną Kowalczyk
Na międzynarodowych arenach po raz pierwszy swój talent zaprezentowała w 2019 roku, kiedy pojawiła się na mistrzostwach świata juniorów w Lahti. Jej występ w fińskim kurorcie okazał się sensacją, bo szerzej nieznana dziewczyna z Polski wywalczyła srebrny medal w sprincie. W tym samym roku wystartowała również w seniorskim czempionacie w Seefeld. Skinder zajęła tam dziesiąte miejsce w sprincie drużynowym, a biegła wówczas w parze ze słynną Justyną Kowalczyk.
Prawdziwa eksplozja jej talentu ma jednak miejsce w tym sezonie. Zaczęło się od fantastycznych występów w Pucharze Świata. Na inaugurację cyklu zawodniczka MULKS Grupa Oscar zajęła 16 miejsce w sprincie Ruce. W kolejnym biegu na najkrótszym dystansie, w szwajcarskim Davos, Skinder była piętnasta, co jest jak dotąd jej najlepszym wynikiem w historii jej startów w Pucharze Świata. Tydzień później w Dreźnie była 25. Nie poszło jej jedynie w Val Mustair, kiedy w Nowy Rok nie przebrnęła przez kwalifikacje. Sztab szkoleniowy reprezentacji Polski szybko wycofał ją z Tour de Ski, bo w jej startach widać było olbrzymie zmęczenie początkiem sezonu.
Decyzja okazała się słuszna, bo najważniejszym celem dla Moniki Skinder były lutowe mistrzostwa świata juniorów w Vuokatti. Do mroźnej Finlandii zawodniczka MULKS Grupa Oscar jechała jako faworytka i ze swojej roli wywiązała się perfekcyjnie. Zaliczyła kapitalny występ i pewnie sięgnęła po złoty medal.
Trzy sekundy
Już w porannych kwalifikacjach wysłała sygnał, że jest bardzo mocna. Zajęła w nich czwarte miejsce. Niespodziewanie zwyciężyła Karolina Kaleta. Zawodniczka LKS Markam Wiśniowa-Osieczany wyprzedziła przedstawicielkę naszego województwa o trzy sekundy.
Później wszystko już poszło według planu nakreślonego przez sztab szkoleniowy reprezentacji Polski. Kolejne biegi wyglądały w wykonaniu Skinder podobnie: 19-latka świetnie startowała, a później wysokim tempem zamęczała kolejne rywalki. W ćwierćfinale Polka była najlepsza, chociaż do końca naciskały ją Veronika Stepanova (Rosja) i Nadia Kaelin (Szwajcaria). Półfinał okazał się z kolei wewnętrzną sprawą Polek. Pewnie wygrała Skinder, a tuż za nią na metę wpadła Karolina Kaleta.
Finał zawodniczka MULKS Grupa Oscar rozpoczęła bardzo mocno i już na pierwszym podbiegu zgubiła większość rywalek. Za jej plecami zdołały utrzymać się jedynie Moa Hansson i Karolina Kaleta. Szwedka próbowała nawet zaatakować na jednym z zakrętów, ale Skinder mądrze przyblokowała swoją rywalkę. To nieco wytrąciło Szwedkę z rytmu, która od tej pory koncentrowała się przede wszystkim na obronie drugiego miejsca. Skinder natomiast wpadła jako pierwsza na finałową prostą i nie dała się wyprzedzić rywalkom. Po chwili utonęła w ramionach sztabu szkoleniowego.
– To był wspaniały występ. Monika inaugurowała mistrzostwa świata juniorów, bo w kwalifikacjach startowała z numerem pierwszym. Później wygrywała kolejne biegi i zakończyła rywalizację na pierwszym miejscu. W kolejnych biegach widać było, że odzyskała werwę po kryzysie, jaki dopadł ją w trakcie Tour de Ski. W Vuokatti pokazała charakter, zawziętość i walkę. Była bardzo zdeterminowana, aby osiągnąć sukces. Prowadziła swoje biegi od początku do końca, to był chyba efekt ubiegłorocznych doświadczeń z mistrzostw świata juniorek. Nie wystarczy być w dobrej formie, bo medale trzeba jeszcze zabrać do domu. Ona pojechała i wzięła, co jej się należało – powiedział Waldemar Kołcun, klubowy trener Moniki Skinder.
Sprint drużynowy
Teraz przed jego podopieczną jeszcze ważniejszy start: mistrzostwa świata seniorów w niemieckim Oberstdorfie. W dorosłej rywalizacji Skinder może liczyć na dobre miejsca jedynie w sprintach, bo na dystansach brakuje jej jeszcze wytrzymałości oraz doświadczenia. Dlatego 19-latka z Rogóźna na czerwono powinna zakreślić sobie 25 i 28 lutego, kiedy zostaną rozegrane konkurencje sprintu indywidualnego oraz sprintu drużynowego.
– Plan minimum na rywalizację indywidualną zakłada przejście przez kwalifikacje. Gdyby Monice udało się wejść do półfinału, czyli do najlepszej dwunastki, to byłoby super – dodaje Kołcun.
Dużo ważniejszy będzie jednak sprint drużynowy, gdzie Polki mają realne szanse na awans do finału, w którym wystąpi dziesięć drużyn. W tym sezonie Biało-Czerwone już raz brały udział w tej konkurencji. W Pucharze Świata w Dreźnie zajęły jednak czternaste miejsce. Ciężko jednak odnosić się do tego wyniku, bo w zawodach pucharowych każda reprezentacja może wystawić kilka zespołów. W mistrzostwach świata takiej możliwości nie ma, a w Dreźnie przed Polkami były m.in. drugie drużyny Szwajcarii, USA, Rosji, Niemiec czy Czech.
Na dorobku
Nie do końca wiadomo również w jakim zestawieniu personalnym wystąpią Polki. Skinder ma pewne miejsce w zespole, a o jej towarzystwo zabiegać będą zapewne Weronika Kaleta i Izabela Marcisz.
Ta pierwsza startowała razem ze Skinder w Dreźnie, a w tym sezonie w sprincie zdobywała już punkty Pucharu Świata.
Marcisz z kolei niedawno została mistrzynią świata młodzieżowców w biegu na 10 km.
– Wywalczenie ósmego miejsca, które daje ministerialne stypendium byłoby wielkim osiągnięciem naszych dziewczyn. To spore pieniądze, które zapewniają komfort treningów i przygotowań. Wszyscy cały czas jesteśmy na dorobku. Tak klub, jak i Monika. Jeszcze szerokie wody nie otworzyły się przed nami. Medal Moniki z Vuokatti jest uwiarygodnieniem naszej pracy. Mamy swoje problemy, a sponsorzy nie pchają się drzwiami i oknami. Mam nadzieję, że ten krążek sprawi, że szkolenie w Tomaszowie Lubelskim jeszcze mocniej pójdzie do przodu. Dzieci zobaczą, że w Tomaszowie Lubelskim też można zostać mistrzynią świata. Mam nadzieję też, że z niektórymi sprawami organizacyjnymi będzie nam teraz trochę łatwiej – mówi Waldemar Kołcun.
Impreza w Oberstdorfie będzie szeroko relacjonowana na antenach Eurosportu i TVP Sport. Ze wszystkich startów Moniki Skinder nadawcy przeprowadzą bezpośrednie relacje.