W 59 r. n. e. podczas igrzysk gladiatorskich w Pompejach doszło do krwawych zajść pomiędzy kibicami Pompejów i Nucerii.
po każdym meczu.
Marcin Wójcik, członek kabaretu Ani Mru-Mru, to wielki fan żużla, który od 10 do 22 roku życia nie opuścił żadnego meczu w Lublinie. Krzysztof Kołtyś, chociaż jest burmistrzem Janowa Lubelskiego, zawsze znajduje czas, aby obejrzeć mecz swojej ukochanej Janowianki. Lucyna Wójcik, studentka administracji na UMCS, od czterech lat kibicuje ŁKS Łódź. Mimo że Lublin i Łódź dzieli spora odległość, zawsze znajduje czas, aby odwiedzić stadion swojej ulubionej drużyny.
Dr Dariusz Słapek, nauczyciel akademicki UMCS, poświęcił swoją karierę naukową badaniu dziejów sportu w starożytności. Wszystkich łączy jedno: szaleńcza miłość do sportu.
Mistrzostwo czegokolwiek
- Trzepak i szmaciana piłka wystarczyła mi do szczęścia - opowiada dr Słapek. - Pod blokiem, między samochodami stojącymi na ostrowieckich placach, rozgrywaliśmy mecze o mistrzostwo ulicy, podwórka, placu czy czegokolwiek innego. Walka i zdarte kolana kształtowały nasz charakter i sprawiały, że z każdym dniem mocniej kochaliśmy sport.
- Jako dziecko grałem w Janowiance Janów Lubelski, która wtedy nazywała się Metalowiec Janów Lubelski. Od zawsze miałem ten klub w sercu - przyznaje Krzysztof Kołtyś.
Narzeczony mnie zabrał
Trochę w inny sposób swoją przygodę z futbolem rozpoczęła Lucyna Wójcik. - O mojej miłości do ŁKS zadecydowała wizyta na stadionie przy al. Unii Lubelskiej w 2005 roku. Do tej pory pamiętam ten dzień. Narzeczony zabrał mnie na mecz z Jagiellonią. Zobaczyłam tych ludzi zapatrzonych w klubowe barwy i od razu wiedziałam, że to jest to, czego szukałam w życiu.
Złodziej czasu
- Kocham sport. Swoją karierę naukową skierowałem w stronę sportu. Napisałem wiele publikacji dotyczących jego historii. W grudniu wyjdzie moja najnowsza praca licząca ponad 1000 stron. "Sport i widowiska świata antycznego” - opowiada dr Słapek.
Fanem jest się w każdej chwili swojego życia. Nieważne czy jest to szkoła, uczelnia, praca czy czas wolny. - Z nostalgią wspominam moją wyprawę do Włoch, kiedy siedziałem na ławce w zapadłej italskiej wiosce i obserwowałem grę w kule. To było niesamowite przeżycie - kontynuuje dr Słapek.
- Mimo że funkcja jaką sprawuję, zabiera mi bardzo dużo czasu, to staram się nie opuszczać meczów Janowianki. - dodaje Kołtyś.
Słyszą mnie na 11 piętrze
Są różne style kibicowania. Jedni są spokojni, drudzy impulsywni. - Kiedy idę na mecz, to jestem spokojna. Lubię posłuchać przyśpiewek, czasami sama pośpiewać - mówi Lucyna.
Burmistrz na meczach jest stonowany i opanowany - Nie chodzę w szaliku. Miłość do Janowianki mam w sercu.
- Mieszkam na parterze. Kiedy Polska strzeli bramkę, to krzyczę tak głośno, że słyszą mnie na 11 piętrze - przyznaje Słapek.
20 ton
- ŁKS to część mojego życia. Lubię jednak jeszcze jazdę na koniach oraz koszykówkę. Nie jest tak, że całe moje życie to tylko jeden klub - opowiada Lucyna.
Niestety, słowo kibic ostatnio staje się synonimem słowa chuligan. - Co mnie martwi. W starożytności kibice byli spokojniejsi. Oczywiście, zdarzały się przypadki bójek, ale kibice na ogół się szanowali - podkreśla naukowiec. - Trzeba pamiętać, że sport to pieniądze. Wywołując burdy na stadionach, odstrasza się potencjalnych sponsorów, a więc podcina się gałąź, na której się siedzi. Tych, którzy awanturują się na arenach sportowych, wysłałbym na rampę kolejową; niech rozładują 20 ton węgla. Wtedy uspokoiliby się - stwierdza dr Słapek.
- Mecze ŁKS z Widzewem to prawdziwa wojna. A ja chciałabym kiedyś pójść na taki mecz bez obaw o swoje zdrowie - dodaje Lucyna Wójcik. - No i, oczywiście, żeby wtedy wygrał ŁKS.
Kamil Kozioł