Ale pan dziwne pytania zadaje...Boi się pani dziennikarzy? Nie miałam jeszcze kontaktu z dziennikarzami. To mój drugi wywiad. A przed czymś nowym zawsze czuje się jakąś obawę.
• Ma pani dopiero 23 lata. Nie za wcześnie na karierę polityczną?
– Już się stało. Nie sądziłam, że wygram.
• Zaraz, zaraz. Startowała pani, by przegrać?
– Nie dawałam sobie szans na wejście do Rady Miasta.
• To jak to się stało, że zdecydowała się pani kandydować? Wieczorem przy herbacie? Rano w łazience?
– Mieliśmy zebranie Koła Młodych Platformy Obywatelskiej i padła propozycja, żeby zgłosić kilku kandydatów do Rady Miasta. Zostałam wybrana, zgłosiłam się i wygrałam, mimo że startowałam z 10 pozycji na liście. Czyli najgorszej.
• Jak wyglądała pani kampania wyborcza? Niespecjalnie było ją widać.
– Bo była bardzo skromna. Miałam 1500 ulotek, które rozdawałam ludziom chodząc od drzwi do drzwi. Przekazywałam je swoim znajomym, aby podawali je dalej. Do tego miałam 200 plakatów. Mój narzeczony rozwieszał je przy sklepach i aptekach. I udało się. Myślę, że pomógł fakt, że jestem kobietą.
• Dlaczego zapisała się pani do PO?
– Akurat miałam urlop. Siedziałam w domu i zaglądałam na różne strony internetowe. I tak trafiłam na stronę PO. Znalazłam tam ciekawy program zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne. Z ciekawości poszłam na spotkanie.
• I co tam panią urzekło?
– Spotkałam ludzi młodych, wykształconych, sympatycznych, otwartych i bardzo pomocnych.
• Ale wie pani, że partyjne młodzieżówki służą zwykle
do rozklejania plakatów?
– Plakaty też rozklejałam. Ale to właśnie od młodych ludzi wychodzi wiele ciekawych pomysłów. Wkładają w to wiele serca.
• Polityczne wzorce?
– Donald Tusk i Janusz Palikot.
• Czego Lublinowi potrzeba najbardziej?
– Lotniska w Świdniku i dobrych dróg. Chciałabym, żeby Lublin zaczął się rozwijać. Żeby ludziom, którzy do nas przyjadą nie psuły się podwozia w samochodzie.
• A czego potrzeba młodym?
– Tego, by mogli tu godnie zarabiać i mieć miejsce pracy. Żeby było tu więcej imprez kulturalnych i ciekawych inicjatyw.
• I jak to zrobić będąc radną?
– Tego na pewno nie uda się zrobić w ciągu roku czy nawet dwóch lat. Ale przynajmniej możemy się starać, żeby młodzi ludzie tutaj zostali.
• To proszę przekonać młodych w czterech zdaniach.
– Nie da się tego powiedzieć w czterech zdaniach.
• Nie boi się pani, że koledzy z rady będą mówić: Ona jest za młoda i co ona tam wie?
– Uważam, że wiek nie będzie grać dużej roli. Będę zabierać głos w dyskusji, przedstawiać pomysły. Bycie aktywnym to najlepszy sposób.
• Czym się prywatnie interesuje radna?
– Ubezpieczeniami i ekonomią.
• Nuda!
– Dlaczego nuda? Ja w tym żyję. Cyferki, liczby, dane...
• Co pani miała w szkole z matematyki?
– Czwórkę. Ale nauczyciel był bardzo wymagający.
• Gdzie pani teraz studiuje?
– V rok ekonomii na UMCS, dziennie.
• To jak pani pogodzi studia z pracą w Radzie Miasta?
– Nie ma problemu. Od dwóch lat godzę studia z pracą w ubezpieczeniach.
• A jaka jest pani wymarzona praca?
– Zawsze chciałam być policjantką. Takie dziecięce marzenia. Chciałam nawet pójść do szkoły policyjnej w Szczytnie.
• Dlaczego tak się nie stało?
– Bo to by się wiązało z opuszczeniem rodziny, znajomych. Musiałabym rozstać się z chłopakiem. Cóż, młoda byłam wtedy i głupia...
• To ten sam chłopak?
– Inny. Teraz już jestem zaręczona.
• A narzeczony czym się zajmuje?
– Też studiuje.
• Ale dlaczego akurat policja?
– Od dziecka wykazywałam zdolności przywódcze.
• Zakuwała pani kolegów w kajdanki?
– Jak byłam młoda, bawiliśmy się w policjantów i złodziei. Jako jedna z nielicznych dziewczynek bawiłam się z chłopakami.
• Chłopcy się bali?
– Zawsze czuli przede mną respekt. Ale pan dziwne pytania zadaje...
• Boi się pani dziennikarzy?
– Nie miałam jeszcze kontaktu z dziennikarzami. To mój drugi wywiad. A przed czymś nowym zawsze czuje się jakąś obawę.
• Ale jak się radny dobrze spisuje, to się mediów bać nie musi.
– Jasne, że tak.