Takiej solidarności Lubelszczyzna jeszcze nie widziała.
Oficjalnie decyzja zapadła 11 grudnia 2007 roku, choć po cichu mówiło się o niej od dobrych kilku lat. Zarząd Krajowej Spółki Cukrowej ogłosił projekt programu restrukturyzacji, w którym zapowiedział likwidację Cukrowni "Lublin”.
- Po 4 zamkniętych już na Lubelszczyźnie cukrowniach przyszła pora na nas. To jest właśnie polityka KSC: odcinać nasz rolniczy region od rolniczej produkcji. Niszczyć to, co najlepsze - mówi z goryczą Artur Kotyra, szef "Solidarności” w Cukrowni "Lublin”.
Zarząd KSC uzasadnia to zupełnie inaczej. - Unia Europejska każe zmniejszać produkcję cukru w krajach Wspólnoty - tłumaczy Łukasz Wróblewski, rzecznik KSC. - Z polskiego rynku zostanie wycofane 13,5 proc. cukru. W wypadku KSC oznacza to zmniejszenie produkcji o ponad 91 tys. ton. Dlatego musimy restrukturyzować spółkę.
Na reakcję lubelskich cukrowników nie trzeba było długo czekać. W zakładzie błyskawicznie przeprowadzono referendum, w którym 93 proc. załogi opowiedziało się za strajkiem. Powołano Komitet Obrony Cukrowni.
- Decyzja o zamknięciu naszej cukrowni to sabotaż gospodarczy. Nie pozwolimy na to - zapowiedział Grzegorz Ryczek, jeden z członków KOC.
Znowu nas zlikwidują
- I wychodzi na to, że ostatnią... - martwi się Grzegorz Kramek. - 16 lat pracowałem w cukrowni w Opolu. Kiedy zamknęli zakład nie wziąłem odprawy, bo władze spółki przekonywały, żeby przyjść do pracy w Lublinie. To miała być rozwojowa cukrownia, nasz docelowy zakład.
- I znowu nas wykiwali - dodaje Andrzej Pietras, kolega Kramka z Opola. - Dojeżdżaliśmy taki kawał, żeby tylko mieć pracę. A wyszło na to, że znowu nas zlikwidują.
21 grudnia Kramek i Pietras o godz. 13 przerwali pracę, żeby wziąć udział w godzinnym strajku. Było to kolejne - po blokadzie wydawania cukru i melasy - rozszerzenie akcji protestacyjnej. Rozżaleni i niepewni jutra cukrownicy zgodnie wyszli przed zakład.
- Smutne będą te święta - Małgorzata Małocha miała łzy w oczach. - W lubelskiej cukrowni pracuję razem z mężem. Mamy dwoje dzieci. Z czego je utrzymamy, kiedy obydwoje stracimy pracę?
Strajkujemy do skutku
Za słowami poszły czyny. Cukrownicy złożyli wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o zajęcie się sprawą likwidacji zakładu. Drugi wniosek poszedł do prokuratury, by zbadała, czy zarząd KSC nie działa na szkodę spółki, podejmując decyzję o zamknięciu jednej z najlepszych w Polsce cukrowni. Listy z prośbą o wsparcie zostały wysłane do władz miasta i województwa. Specjalną prośbę o modlitwę otrzymał metropolita lubelski Józef Życiński.
Mało tego: cukrownicy zdecydowali też o wyjściu na ulice. Niech Lublin zobaczy naszą determinację.
3 stycznia w trzaskającym mrozie pracownicy cukrowni i plantatorzy przyszli pod urząd wojewódzki. Dołączyli do nich górnicy, kolejarze i działacze "Solidarności” z całego regionu. Powitała ich pod urzędem wojewoda lubelska Genowefa Tokarska. Na jej ręce cukrownicy złożyli petycję, w której zaapelowali o skuteczne działania ratujące zakład przez zamknięciem. - Jestem cały czas z wami - odpowiedziała Genowefa Tokarska po wysłuchaniu petycji. - Lubelszczyzna nie zasłużyła na takie traktowanie.
Na szczycie o burakach
- Dość już słuchania o waszych planach i marzeniach! - Genowefa Tokarska kategorycznie przerwała wyjaśnienia prezesa KSC. - Te niewiarygodne wywody nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Oczekuję, że jeszcze dziś zmienicie swoją decyzję w sprawie likwidacji lubelskiej cukrowni!
Prezes Krzysztof Kowa decyzji nie zmienił, ale był wyraźnie poruszony tak silnym lubelskim lobby. Z wojewodą murem za cukrownią stanęli zgodnie wszyscy lubelscy parlamentarzyści, prezydent Lublina, zarząd województwa, a także arcybiskup Józef Życiński. Duchowny nie tylko postanowił wesprzeć cukrowników modlitwą, ale też podważył wiarygodność badań przeprowadzonych przez KSC, z których wynikało, że lubelscy plantatorzy sami chcą zrezygnować z upraw buraków. Arcybiskup osobiście przekonywał zarząd KSC, że cukrownia w Lublinie nie powinna być likwidowana.
Okupacja
Komitet Obrony Cukrowni zebrał się już następnego dnia o 7 rano.
Zapadła ostateczna decyzja: Okupujemy zakład. Nie wyjdziemy stąd, dopóki decyzja o likwidacji nie zostanie cofnięta.
- To nasza cukrownia i dlatego nikomu obcemu jej nie oddamy - uśmiecha się Teresa Młynarczyk, która w cukrowni przepracowała 29 lat.
Jak \"wygaszano” Lubelszczyznę
Koncern powstał w 2002 r. w wyniku połączenia niesprywatyzowanych wcześniej spółek cukrowych i spółek-cukrowni (zadłużonych łącznie na ok. 300 mln zł). Cel powstania spółki był prosty i przejrzysty: utworzenie jednego silnego podmiotu, który obroni rodzimych producentów cukru przed zagraniczną konkurencją. Z Lubelszczyzny weszło do KSC 7 cukrowni, co dało naszemu regionowi pozycję lidera w koncernie.
W ostatniej kampanii cukier produkowały na Lubelszczyźnie już tylko
3 zakłady - w Krasnymstawie, Werbkowicach i Lublinie, bo zakłady w Rejowcu, Klemensowie, Opolu i Wożuczynie zostały wyłączone z produkcji.
Rejowiec - tam się zaczęło gaszenie cukru
Liczba cukrowni w Polsce
2006 32
2005 40
2004 43
2003 57
Liczba plantatorów buraków w Polsce (w tys.)
2006 64
2005 70
2004 77,7
2003 85,8
Klemensów na odprawach
za wypłatę dodatkowych odpraw finansowych. Wyniosły one ponad
67 tys. zł brutto na osobę.
Opole czeka na karmelki...
- mówił dwa lata temu Łukasz Wróblewski. - Niska produkcja przy istniejących kosztach po prostu się nie opłaci.
Decyzja o wygaszeniu produkcji zapadła chwilę potem. Tutaj na odprawy sięgające 53 tys. zł zdecydowało się 70 ze 152 osób. Reszta przeniosła się do pracy w innych cukrowniach na Lubelszczyźnie. To nie wszystko. Zarząd KSC obiecał, że w ciągu roku uruchomi w Opolu oddział fabryki cukierków "Pszczółka”. Miała to być rekompensata dla miasta za utracone miejsca pracy w cukrowni.
W nową linię do produkcji karmelków KSC zainwestowała 9,5 mln zł. W listopadzie 2007 r. przeprowadzono próbne testy produkcyjne - wypadły dobrze. W grudniu miała ruszyć produkcja słodyczy. Ale dotąd nie ruszyła.
- Uniemożliwia to akcja protestacyjna w Cukrowni "Lublin” - tłumaczy Wróblewski. - Uruchomienie nowej linii w Opolu mieli bowiem nadzorować specjaliści z lubelskiej "Pszczółki”, którzy z racji strajku pozostają na terenie macierzystego zakładu.
...a Wożuczyn na biopaliwa
utrzymanie na terenie zakładu magazynowanie i konfekcjonowania cukru. Zarząd zobowiązał się także do uruchomienia w 2008 roku alternatywnej produkcji soku gęstego z buraków, który będzie wykorzystywany przy produkcji biopaliw.
- To jedyne przedsięwzięcie w zakresie aktywizacji wygaszonych oddziałów, którego nie mogła dotąd zrealizować KSC - przyznaje Wróblewski. - Uniemożliwiają to czynniki niezależne od spółki m.in. niedostateczna podaż buraków przemysłowych i niewystarczający poziom unijnych dopłat do uprawy roślin energetycznych.
Oni zostali
Rzecznik cukrowego koncernu przyznaje, że biorąc pod uwagę wielkość produkcji i nowoczesność zakładów Lubelszczyzna jest jednym ze strategicznych regionów w Krajowej Spółce Cukrowej. - Niezależnie od restrukturyzacji zamierzamy tu
funkcjonować nadal jako wiodący wytwórca cukru - podkreśla Wróblewski.