Kilka miesięcy temu miała poważny wypadek samochodowy. Doznała złamania kręgosłupa i pęknięcia kości łonowej. Jeszcze niedawno poruszała się na wózku inwalidzkim albo o kulach. Dziś jednocześnie robi "Dzieciaki z klasą” i kończy "Misję Martyna”. Po głowie chodzi za nią projekt "Korona Ziemi”. Chce zdobyć najwyższe szczyty wszystkich kontynentów
- To chyba największe wyzwanie w moim życiu! Moje dzieciaki w jednej chwili potrafią odwrócić całą sytuację w studiu do góry nogami. Jak któremuś coś się nie podoba, wychodzi ze studia i już, a ty sobie z tym radź. Po nagraniu "Dzieciaków z klasą” czuję się jak pusta dyskietka.
• Na szczęście masz z nimi świetny kontakt.
- Zwykle ufają mi, lgną do mnie i zadają mnóstwo pytań. Zdarza się nawet, że dwunastolatek chce się do mnie przytulić. Może te reakcje wynikają z tego, że ja zawsze traktuję dzieci bardzo poważnie? Myślę, że siła "Dzieciaków z klasą” tkwi między innymi w tym, że mają tu forum do pełnoprawnej wypowiedzi. Staram się podchodzić do nich jak do partnerów. Nie miauczę, nie całuję ich w główkę i nie proszę: "pomachaj łapką”.
• Czym cię zaskakują?
- Gdybyś usłyszała, jakie mają zastrzeżenia do dorosłych, włos by ci się zjeżył na głowie. Najczęściej pojawiającym się zarzutem jest to, że dla ludzi liczą się tylko pieniądze. Pracę i sprawy materialne przedkładają ponad wszystko. Dzieci podkreślają, że rodzice nie mają dla nich czasu, nie liczą się z ich zdaniem i w ogóle im nie ufają. Poza tym dorośli co innego mówią, a co innego robią.
• W życiu i pracy sama jesteś prymuską. W szkole też musiałaś zawsze grać pierwsze skrzypce?
- Oj, tak, pod względem nauki zawsze byłam w czołówce. Starałam się jak najlepiej wypadać, uczyłam się sporo, co roku miałam świadectwo z czerwonym paskiem, ale jednocześnie wszystkim przeszkadzała moja niesforność, więc często obniżano mi ocenę ze sprawowania... Generalnie, mam dwoistą naturę. Z jednej strony jestem poukładana, megaodpowiedzialna i grzeczna, a z drugiej - zazwyczaj muszę coś narozrabiać i zawsze iść pod prąd.
• Kiedy finał "Dzieciaków z klasą”?
- W niedzielę, 29 maja, okaże się, kto jest zwycięzcą w tej edycji.
• A jakie są losy "Misji Martyna”?
- Mimo załamania związanego z wypadkiem w Islandii, od początku wiedziałam, że muszę doprowadzić "Misję” do końca. Nie chciałam zawieść tych, którzy marzyli, by wystartować w tym programie i pojechać w podróż życia, nie mówiąc już o tym, że wysyłali SMS-y i po prostu im się to należy. To była kwestia odpowiedzialności przed widzami. Poza tym mogę ujawnić, że trwają zaawansowane rozmowy na temat powstania drugiej edycji "Misji”.
• Co zmieniło się w twoim podejściu do życia?
- Masz wypadek i co się wtedy liczy? Żadna ilość pieniędzy nie zwróci ci zdrowia, ani przyjacielowi życia. Cały świat zawęża ci się do najbliższych osób. Reasumując, najważniejsze są zdrowie i rodzina. To truizm i prawda w jednym.
• Rajd Paryż-Dakar, Transsyberia, skoki na bungee… Co jeszcze wymyślisz?
- Nie mam zamiaru przestać gonić za swoim marzeniami. Chcę mieć chociaż poczucie, że wycisnęłam z życia jak najwięcej, coś zobaczyłam, czegoś dotknęłam. "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” - zawsze stosuję tę zasadę.
• Co jest teraz twoim króliczkiem, za którym gonisz?
- Myślowo wracam do projektu "Korona Ziemi”, co oznacza zdobycie najwyższych szczytów wszystkich kontynentów. W tym celu nabyłam już wyczynowy sprzęt, a teraz szyję sobie puchowy kombinezon na miarę. I marzę o powrocie do pełnej sprawności, żeby móc już trenować.