Rozmowa z Krzysztofem Rzączyńskim, dyrektorem Teatru Andersena, reżyserem spektaklu „Podwójne życie Weroniki”
W konsultacji z Krzysztofem Piesiewiczem w Lublinie powstaje pierwsza w Polsce teatralna wersja „Podwójnego życia Weroniki” z muzyką Zbigniewa Preisnera. Ważny spektakl o ważnych wyborach i o tym, że bez miłości się nie da. Brawo.
• Skąd ten fantastyczny i śmiały pomysł?
– Z mojego ogromnego szacunku i zauroczenia twórczością Kieślowskiego. Na jego filmach się wychowywałem. Być może moja droga w kierunku reżyserii filmowej nastąpiła za jego sprawą. Osobiście Krzysztofa Kieślowskiego nie poznałem, bo kiedy zacząłem studiować w szkole, on już odszedł.
• Gdzie pan oglądał „Podwójne życie Weroniki”?
– W Lublinie. Pamiętam, jak stałem po bilety przed kinem w Domu Nauczyciela. Chodziłem do liceum i ten film mocno zapadł w moją pamięć nastolatka. W pamięć, która często kształtuje późniejsze wybory artystyczne.
• Co takiego było w tym filmie, że urzekł i tak zapadł w pamięć?
– Paradoksalnie urzekło mnie to, czego nie będzie w moim spektaklu.
• Dlaczego nie będzie?
– Bo nie chcę duplikować filmu. Film jest na tyle wspaniały, że będę zachęcał widzów, by odnieśli się do oryginału. Postanowiliśmy, żeby w naszym spektaklu pogłębić coś, co zostało zaledwie zaznaczone.
• To wróćmy do pytania. Co pana urzekło w filmie Kieślowskiego?
– Urzekła mnie młoda dziewczyna, która idzie za czyimś wołaniem, które wynika z czyjejś samotności – i dochodzi do jej przedziwnego spotkania z lalkarzem. Czyli urzekł mnie wątek miłosny.
• Przypomnijmy historię. Dziewczyna poznaje lalkarza?
– Tak, Weronika. Ta francuska Weronika, bo polska Weronika umiera podczas koncertu. Obie mają problem z sercem. Każda dokonuje innego wyboru. Francuska Weronika rezygnuje z lekcji śpiewu i rezygnuje z kariery po to, żeby żyć.
• A polska Weronika?
– Stawia wszystko na jedną kartę. I umiera.
• Ta dwoistość pana tak zainteresowała?
– Tak. W każdym z nas jest wewnętrzny krytyk, który jest w opozycji do tego, co jest naszym głównym głosem. Czyli podejmujemy jakieś wyzwanie, a wewnętrzny głos mówi: możesz nie podołać. Podejmij inny wybór. Ten dwugłos jest tematem mojego spektaklu. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z Katią Czarną, współautorką scenariusza, że im dalej będziemy od filmu, tym lepiej.
• Dlaczego?
– Dlatego, że stworzymy nową rzeczywistość. Na pytania, którą drogą pójść, nie odpowiadam. Nie możemy wziąć odpowiedzialności za kogokolwiek. Dla mnie osobiście cenniejszy jest cichy jak kołysanka śpiew, wykonany czystym tonem, niż „wykon” na wielkiej scenie w jupiterach.
• Dlaczego?
– Bo zachowuję dla siebie to, co najbardziej ludzkie i cenne. Ktoś powie, że w dzisiejszych czasach tak nie można, że trzeba się mocno przebić. Ale dla mnie nie jest to oczywiste. Sam Kieślowski poniósł ogromną cenę. Osiągnął wiele, ale marzył o domku na Mazurach. Domek miał, tylko czasu na zwolnienie nie.
• Da pan jakąś podpowiedź, który kierunek właściwy?
– Może czasem zamiast występu solisty na wielkiej scenie zdarzy mu się zaśpiewać kołysankę dziecku bądź osobie, z którą chcę być, z którą być może przeszedł (przeszła) dużo kłopotów, nieporozumień, scen na granicy rozstania i dalej decyduje się razem być, i to jest wskazówka, podpowiedź.
• Daje pan piękne świadectwo miłości. Czy zobaczymy spektakl o miłości?
– Tak, o miłości. Też o miłości. Nie da się podjąć właściwego wyboru, kiedy się nie ma wsparcia. Dlatego mamy trzy Weroniki. Jedną Weronikę prawdziwą i dwie aktorki, które się wcielają w dwie wersji jej życia.
• Co to jest zatem miłość?
– Aż strach odpowiadać na to pytanie. Miłość jest wtedy, kiedy potrafimy postawić czyjeś dobro ponad własne. Nawet w maleńkich rzeczach.
• Przykład?
– Jeśli ktoś jest zmęczony i ja też, to ja pozmywam za niego naczynia.
• Co jest ważne w życiu i w spektaklu?
– Jechałem dziś z Warszawy na próbę autobusem. Cały czas myślałem o tym, co jest ważne w naszym spektaklu. Denerwując się, że ta moja praca nad spektaklem jest taka ważna i najważniejsza. Jakby tu się środkował cały świat. Nagle minął nas samochód z napisem Lubelskie Hospicjum Dla Dzieci. I nagle mój świat zmienił perspektywę. Nie jesteśmy najważniejsi, Ani my, ani nasze problemy. Jesteśmy tylko maleńkim punkcikiem. A nie centrum wszechświata.
• Widzimy się w teatrze?
– Tak. Stworzyliśmy grupę teatralną lalkarza Aleksandra, w której od dwudziestu lat jest także Weronika. To oni przyjmują nas, widzów, w swoim teatrze. Powstają piękne lalki autorstwa Cezarego Sielickiego. Bardzo długo walczyliśmy o muzykę Zbigniewa Preisnera. Udało się. Warto powiedzieć o naszej współpracy z Krzysztofem Piesiewiczem przy spektaklu. Kilka wspólnych rozmów nad tekstem sprawiło, że także ma udział w lubelskim „Podwójnym życiu Weroniki”. Tak jak współautorka tekstu i dramaturżka Katia Czarna. Bardzo ważna jest również praca Weroniki Pelczyńskiej, odpowiadającej za choreografię i Maćka Chojnackiego – za scenografię i kostiumy. Więc czekamy w Teatrze Andersena tym razem na młodzież od 16 roku życia i na dorosłych.
O spektaklu
Spektakl inspirowany scenariuszem „Chórzystka” Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza oraz filmem „Podwójne życie Weroniki” z muzyką Zbigniewa Preisnera. „Podwójne życie Weroniki” znamy głównie z dużego ekranu. Krzysztof Kieślowski otrzymał za ten film nagrodę na festiwalu w Cannes, a Irène Jacob, wcielająca się w postacie tytułowe, nagrodę dla najlepszej aktorki.
Scenariusz Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza opowiada o przeczuciu, jakiego doświadczają dwie kobiety o tym samym imieniu, wyglądzie i podobnych do pewnego momentu życiorysach. – Nasz spektakl jest próbą badania w warunkach scenicznych różnych opcji, czy w życiu wybrać „święty spokój”? Czy iść za celem powołania? Czy wybierając normalność nie tracimy czegoś ważnego z oczu? Czy będąc w momencie kryzysu coś nam nie umyka? Ja? Drugi człowiek? Wspólnota?
Teatr Andersena: Podwójne życie Weroniki
Reżyseria, adaptacja: Krzysztof Rzączyński; adaptacja, dramaturgia: Katia Czarna; choreografia: Weronika Pelczyńska; scenografia, kostiumy: Maciej Chojnacki; projekty lalek: Cezary Sielicki; muzyka: Zbigniew Preisner, Myslovitz. Premiera 30 marca o godz. 19.