Zna datę swojej śmierci. Wie, na co będzie jeszcze chorować. Twierdzi, że w kartach widzi przyszłość każdego z nas. Nie ma odwagi powiedzieć każdemu prawdy. Zwłaszcza wtedy, kiedy wie, że jego dni są policzone
.
Nie chciała, żeby podać nazwę miejscowości, w której mieszka. – Niech pan napisze, że gdzieś na Lubelszczyźnie – poprosiła. – Żadnych nazwisk, najwyżej imię. Nie potrzebuję reklamy. Wczoraj śniadanie zjadłam o 14. Przyjęłam 40 osób. Tak jest prawie codziennie.
Mnie najbardziej interesowały numery totolotka.
Niestety, pani Anastazja rozczarowała mnie:
– Kiedyś miałam natchnienie – mówi. – Pokazał mi się ciąg liczb. Wysłałam kupon. Razem z dziećmi oglądaliśmy losowanie. Pierwsza cyfra zgadza się, druga – też, trzecia – to samo. Dzieci aż podskoczyły. Niestety, na tym się skończyło. Miałam tylko „trójkę”. Od tej pory nie gram.
Wróżka spod Lublina wierzy, że każdemu jest przypisany jego los. Podobnie jak szczęście.
– Z tym trzeba się urodzić – przekonuje. – Jest wiele osób, którzy całe życie mają pod górkę. I nic tego nie zmieni. Oczywiście, trzeba szczęściu pomagać, ale z niektórymi życie obchodzi się okrutnie.
Kiedyś przyszła do niej kobieta w średnim wieku. Chciała, żeby jej powróżyć. To, co usłyszała, przyjęła z trwogą.
– Z kart wynikało, że córka czyha na jej życie – opowiada pani Anastazja.
– Podtruwała ją. Kobieta nie chciała wierzyć. Po jakimś czasie prawda wyszła na jaw. Ta kobieta miała przyjaciela, który romansował z...jej córką. Wymyślili plan, żeby pozbyć się „starej”. Po wizycie u pani Anastazji niedoszła ofiara skojarzyła pewne fakty. Przypomniała sobie, że córka często robiła wszystkim herbatę. Matce zawsze wskazywała miejsce, gdzie ma usiąść. Za którymś razem – po jej wypiciu – poczuła się słabo. Jak przez mgłę pamiętała, że prosiła córkę o szklankę wody. Ta podała ją bardzo niechętnie. To przekonało ją, że pani Anastazja miała rację. Jej przyjaciel pracował... w pogotowiu. Nie miał problemu ze zdobyciem odpowiedniego lekarstwa, które miało ją przenieść na tamten świat.
Z córką od trzech lat nie utrzymuje kontaktu. „Przyjaciel” też nie ma odwagi spojrzeć jej w oczy. Przez telefon powiedział, że przeprasza ją za swoje grzechy...
– Pani Anastazjo, a jak nam będzie w tej Unii?
– Z początku źle. Pojawią się całe rzesze żebraków. Będą stać pod kościołami. Z czasem nastąpi jednak pewien przełom, ale starsi na tym nie skorzystają. Tylko młodzi.
Wie, ile lat będzie żyła i na co będzie chorować.
– Ale to moja sprawa – mówi. – Nikomu o tym nie powiem.
Choć pani Anastazja w kartach widzi całe życie człowieka, jego przeszłość i przyszłość, nie każdy usłyszy całą prawdę.
– Co mam powiedzieć komuś, kto ma już wyrok? – pyta. – A ja to widzę! I nie tylko w kartach. Często spojrzę na człowieka i wiem, że jego dni są policzone. To nie są czary.
Zdolności – uważa – odziedziczyła po ojcu. Zmarł, kiedy miała 8 lat.
– Wróżył z kart. Ja musiałam te zdolności przejąć w genach.
Pierwszą zagadkę rozwiązała w wieku 30 lat (teraz ma 69) .
– Sąsiadce zginęły pieniądze – wspomina. – Powiedziałam, że jej pomogę. Ułożyłam karty. Wyszło, że złodziejem jest ktoś z rodziny. Okazało się, że to syn wziął pieniądze. Od tego się zaczęło.
Przestrzega ludzi przed wypadkami.
– W tym roku wróżyłam znajomej. Wyszło mi, że będzie miała wypadek. Wyśmiała mnie: „Co ty, tyle lat jeżdżę – i nic” – bagatelizowała. Kilka dni później, gdy wracała samochodem do domu, pieszy wtargnął jej na jezdnię. Wpadła do rowu. Cudem z tego wyszła. Od tej chwili już mnie nie wyśmiewa...
Jako jasnowidz ma na koncie także kilka skojarzonych par.
– Przyszła kiedyś kobieta, taka ze 30 lat – opowiada. – Panna. Wciąż czekała na wielką miłość. Powiedziałam jej, że już niedługo wkrótce spotka właściwą osobę. Wyszła bez przekonania. Kolejnym tego dnia klientem był samotny mężczyzna. Miał ten sam problem – był kawalerem. Spojrzałam na karty. „– Widział pan tę kobietę, która przed panem wychodziła?” – spytałam. „– Tak, znam ja z widzenia”. „– To niech pan idzie za nią. To pana przeznaczenie”. Po kilku miesiącach wzięli ślub.
Przepowiada też w drugą stronę. Niedawno przyszła do niej młoda, atrakcyjna kobieta. Bez słowa rzuciła jej się na szyję. „– Dziękuję! –zawołała. – Dzięki pani zdobyłam szczęście!” Pani Anastazja poznała ją – była u niej przed rokiem. Miała wyjść za mąż. Karty powiedziały, że nie powinna wychodzić za mąż za człowieka, w którym się zakochała. „– Dziewczyno, uciekaj choćby spod ołtarza!” – przekonywała pani Anastazja. – Z tym człowiekiem nie zaznasz szczęścia.
Dziewczyna miesiąc przed ślubem zerwała zaręczyny. Przeszła koszmar. Niedoszły mąż i teściowie nie mogli jej tego darować. Były i groźby, i prośby, i szantaż, i rękoczyny. Poznała prawdziwe – dotychczas nieznane jej oblicze – niedoszłego męża. Teraz jest szczęśliwą mężatką. Oczywiście – z innym mężczyzną.
Największy ruch ma przed maturami
Przed drzwiami tłum maturzystów.
– Każdy chciałby wiedzieć, czy zda– śmieje się pani Anastazja. – Ja im tylko mówię, z czego powinni się podciągnąć... Potem przychodzą z podziękowaniami.
Różni do niej przychodzą. Prości chłopi, profesorowie, adwokaci.
– Był u mnie nawet lekarz – mówi p. Anastazja. – Chciał wiedzieć, czy postawił właściwą diagnozę. Wyszedł zadowolony.
Ja też skusiłem się na przepowiednię. Usłyszałem m.in. że wkrótce dostanę podwyżkę i awansuję. Tylko dlaczego naczelny tak dziwnie się uśmiechnął, jak mu o tym powiedziałem?
Za tydzień
...przedstawimy państwu historie osób, które miały do czynienia z jasnowidzami. Niektórzy twierdzą, że uzyskali od nich pomoc. Inni maja niemiłe wspomnienia. O swojej historii opowie kobieta, która od kilku miesięcy poszukuje zaginionego męża. Zwierzy się nam także lublinianka, która, jak twierdzi, dzięki wróżbie, uniknęła śmierci.
Co sądzicie Państwo na temat jasnowidzów? Czekamy na telefony pod nr 534-06-73 lub 534-06-06.