W cyklu pracy każdego rządu przychodzi taki moment, że musi on ogłosić dramatyczne zaciskanie pasa. Zaciskanie pasa jest zresztą bardzo trendy, jak zwykło się ostatnio określać zachowania modne i wyrafinowane. A za takie uznano obiecankę obniżenia wynagrodzeń urzędników służby cywilnej o jakieś tysiąc złotych. Specjaliści obliczyli, że w skali kraju dałoby to ok. 2 mln zł oszczędności.
No to jest mnóstwo forsy! Pytanie tylko, czy prawo pracy pozwala na taki gest? Czy można pracownikowi odciąć kawałek pensji dla ogólnonarodowej idei? Bo gdyby się okazało, że jednak nie można, to oznaczałoby, że rząd tak sobie tylko puszcza populistyczne farmazony. Do czego wszak jesteśmy już przyzwyczajeni przez poprzednie władze, ogłaszające co jakiś czas odbiurokratyzowanie gospodarki.
Tymczasem armia urzędników jaka jest – każdy widzi. I wszelkie dyskusje o jej ograniczeniu to jałowe rozmowy, gdyż każda zwycięska partia traktuje państwowe posadki jako łup wojenny. Budujący jest natomiast pean na cześć rządzącej partii, który b. premier Józef Oleksy wygłosił w telewizji, w porze największej oglądalności. Otóż powiedział, że SLD może być źródłem poczucia, że sprawy w Polsce idą coraz lepiej…
No, w takiej chwili jak ta, gdy słyszę o sojuszu jako źródle czegokolwiek, budzą się we mnie gwałtowne emocje, w tym, wysoce naganne poczucie zazdrości. Boże broń, nie zazdroszczę niczego sojuszowi. Zazdroszczę dziennikarzom telewizyjnym. Oni tak sobie staną przy Bardzo Ważnej Osobie, podstawią jej mikrofon, włączą kamerę i polityk jaki jest – każdy widzi i słyszy. To samo zdanie, zapisane na papierze, wygląda zupełnie inaczej. Ba! Budzi wątpliwości, że ktoś w ogóle mógł je wypowiedzieć.
Wprawdzie po osławionych wypowiedziach posłanki Beger i innych złotoustych parlamentarzystów wszystkiego można się spodziewać, ale gdy się tego nie słyszy na własne uszy, trudno uwierzyć. Wszak określenie parlament oznacza miejsce spotkań ludzi mówiących mądrze. To znaczy, tak można byłoby je zdefiniować, gdyby posłance nie myliła się kompetencja z kompromitacją.
Kompromitacja jest jednak standardem świata naszej władzy. Władzy nie udało się dotrzymać terminów przygotowania polskiego rolnictwa na akcesję do Unii Europejskiej. I chociaż chłopi mogą na tym kompromitującym braku kompetencji stracić należne im dopłaty – władza się tego nie wstydzi. I władza słusznie czyni. To chłopi powinni się wstydzić, że taką sobie reprezentację wybrali.
Ludzie! Gdzie wy mieliście oczy i uszy przed wyborami?