Jestem zdania, że hipoteza, według której planiści ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, a być może także kilku innych państw członkowskich NATO są aktywnie zaangażowani po stronie Ukrainy, jest prawdopodobna. Chodzi o przeanalizowanie urobku wywiadowczego, czyli dużej ilości suchych danych pozyskanych z różnych źródeł, żeby odpowiednio je przekształcić na takie dane, które mogą być wykorzystane przez oficerów w planowaniu takiego dużego i skomplikowanego zwrotu ofensywnego na szczeblu operacyjnym – Rozmowa z dr. Jackiem Raubo, ekspertem portalu Defence24.
- W ostatnich dniach obserwujemy postępującą ofensywę wojsk ukraińskich, które odzyskują kolejne fragmenty zajętego przez Rosjan terytorium. Czy to może być przełomowy moment trwającej od 24 lutego wojny?
– Przede wszystkim jest to moment, który pokazuje, że Ukraina nadal dysponuje zdolnościami nie tylko do obrony swojego terytorium, ale również do przeprowadzania ofensyw szczebla operacyjnego. To może być element wskazujący na to, że ten konflikt idzie w innymi kierunku, niż dotychczas. Widzieliśmy spowolnienie rosyjskiego natarcia, a następnie utrzymanie części linii obronnych przez Ukrainę. Teraz jest odwrotnie. To Ukraińcy badają słabości linii obronnych Rosjan, wykorzystując je w przeprowadzaniu lokalnych działań zaczepnych, jak w kierunku chersońskim, lub ofensyw o większej skali, co widzimy na przykładzie obwodu charkowskiego.
W swojej ocenie byłbym jednak bardzo sceptyczny w kwestii wskazywania na przełomowe punkty w tym konflikcie. Po pierwsze, nie jesteśmy w stanie ocenić zdolności do dalszej walki po stronie rosyjskiej. Rosja wykazuje słabości w zarządzaniu swoim aparatem wojskowym i przemysłowym, ale nadal nie wykorzystała wszystkich rezerw. Być może one są stare, patrząc chociażby na kwestię mobilizacji czołgów. Ale z drugiej strony, te czołgi są. Po stronie ukraińskiej wciąż istotne jest pytanie o pomoc wojskową.
W trakcie działań obronnych i zaczepnych zużywane są duże ilości amunicji, i to tej bardzo wyrafinowanej, potrzebnej do obsługi zachodniego sprzętu. A Zachód zaczyna mieć problemy z dostawami, bo też pracował w trybie – nazwijmy to – oszczędnościowym.
Uważam, że jest to ważny moment tej wojny, ale czy przełomowy, odnoszący się do załamania sił rosyjskich walczących na Ukrainie? Tu byłbym o wiele bardziej sceptyczny i ostrożny.
- Czy tu kluczowe jest wsparcie Amerykanów? Kilka dni temu „New York Times” ujawnił informacje wskazujące na to, że ta ofensywa była szczegółowo konsultowana z Waszyngtonem.
– Pomoc zachodnia, w tym amerykańska, ma trzy warstwy. Pierwsza z nich to pomoc materiałowo-technologiczna, czyli dostarczanie systemów uzbrojenia, które mogą nie tylko uzupełniać straty, ale też dawać Ukrainie pewne elementy przewagi, np. systemy HIMARS.
Druga kwestia to szkolenie ukraińskich rezerw. Te duże procesy szkoleniowe podejmowane teraz i przed samą wojną dzisiaj powodują, że wśród ukraińskich oficerów, podoficerów i żołnierzy, o wiele łatwiej jest zauważyć standardy NATO-wskie, niż pewne naleciałości doktryny sowieckiej. Niestety, nie jest to idylliczny obraz pokazujący, że ukraińskie siły zbrojne są w całości przeformatowane na nowoczesne standardy.
Ale jest też ta trzecia warstwa, która – co podkreślam od początku tej wojny – może okazać się kluczowa. Chodzi o doradztwo i dzielenie się danymi wywiadowczymi. Jeżeli dzisiaj mówimy o ukraińskich działaniach ofensywnych, to musimy pamiętać, że do przeprowadzenia operacji ukierunkowanej na przełamanie linii obronnych przeciwnika, niszczenie jego zaplecza i wyprowadzenie bardzo szybkich akcji zaczepnych, potrzebne są duże ilości informacji w czasie rzeczywistym.
Dotyczy to zdjęć satelitarnych, przechwyconych informacji sygnałowych, czy też konsultacji. Dlatego jestem zdania, że hipoteza, według której planiści ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, a być może także kilku innych państw członkowskich NATO są aktywnie zaangażowani po stronie Ukrainy, jest prawdopodobna. Chodzi o przeanalizowanie urobku wywiadowczego, czyli dużej ilości suchych danych pozyskanych z różnych źródeł, żeby odpowiednio je przekształcić na takie dane, które mogą być wykorzystane przez oficerów w planowaniu takiego dużego i skomplikowanego zwrotu ofensywnego na szczeblu operacyjnym.
- W ostatnich dniach docierają do nas informacje o tym, że Rosja prosi o wsparcie sprzętowe proradzieckie kraje, jak Kirgistan czy Tadżykistan. Czy to świadczy o sięganiu do głębokich rezerw?
– To, że Rosja sięga po głębokie rezerwy, jest faktem. Wyciąga chociażby pojazdy, które stanowiły zaplecze dla mobilizacji na wypadek wojny. Wiemy o tym, bo te pojazdy są niszczone, a informacje o tym krążą w przestrzeni medialnej. Rosja potrzebuje przede wszystkim bardzo dużej ilości części zamiennych i amunicji. To będzie powodowało nie tylko otwieranie swoich rezerw, ale też poszukiwanie państw, które używają podobnych systemów, co rosyjskie wojsko. Jednym z głównych mankamentów rosyjskiej armii jest skuteczność systemów artyleryjskich i umiejętność naprowadzania ich na odpowiednie cele. Przez to zużywana jest większa liczba pocisków, niż w armii ukraińskiej, szkolonej i doposażonej przez państwa należące do NATO.
Pomoc ze strony Iranu czy Korei Północnej i szukanie wsparcia w dawnych republikach radzieckich traktowałbym jako potrzebę skomasowania na „tu i teraz” dużych ilości amunicji, których Rosjanie nie są w stanie wyprodukować, bo ich przemysł zbrojeniowy okazuje się ich kolejna słabością.
Jest w stanie wyprodukować potrzebne systemy, ale jest przy tym uzależniony od podzespołów zachodnich. Odtworzenie dużej, masowej produkcji nie dotyczy tylko Europejczyków czy Amerykanów, bo Rosjanie też mieli ograniczenia po zimnej wojnie. Teraz są w pilnej potrzebie operacyjnej, czego efektem jest często wręcz absurdalne poszukiwanie partnerów w wymienionych przeze mnie kierunkach.
- Jakie scenariusze ukraińskiej ofensywy są możliwe w kolejnych dniach?
– Trywialnie odpowiem, że są one bardzo zróżnicowane. Od dalszej degradacji rosyjskich wojsk i wycofywanie się z kolejnych obszarów kontrolowanych, poprzez zwiększanie aktywności Rosjan i przerzucanie tam jeszcze większej ilości żołnierzy i sprzętu. Można też założyć rosyjską próbę wyczekania i zablokowania dalszych działań ukraińskich, aby w zimie ustabilizować front i wyjść z propozycją negocjacji. W grę mogą też wchodzić skomplikowane scenariusze, odnoszące się do rosyjskich działań odwetowych wobec Ukrainy, jeśli chodzi o infrastrukturę krytyczną. Na dzień dzisiejszy tych wariantów i bardzo trudno jest stwierdzić, który z nich jest najbardziej prawdopodobny. Z prostej przyczyny, bo nie do końca wiemy, jak wyglądają obecnie procesy decyzyjne na Kremlu i w jakim stanie znajduje się nie tylko Władimir Putin, ale i szereg osób, które mają wpływ na politykę Rosji.
- Czego możemy się spodziewać w kwestii dalszego wsparcia Zachodu? Pojawiają się głosy, że Amerykanie czy Brytyjczycy dążą do tego, by zdążyć przed zimą i zapobiec spodziewanym wysokim cenom energii.
– Pomoc zachodu jest rozdzielona na trzy segmenty. Pierwsza rzecz to wsparcie wojskowe. Ale ono zawsze jest definiowane czynnikami politycznymi, które wskazałbym jako drugą warstwę. W Stanach Zjednoczonych niedługo odbędą się połowiczne wybory do Kongresu, które będą bardzo istotne dla Ukrainy. Istotnym pytaniem jest też wola polityczna innych państw, które być może będą poszukiwały rozwiązań dyplomatycznych.
Trzecim elementem są społeczeństwa krajów zachodnich, które mogą być zmęczone tym konfliktem i nie chcieć dalszego pomagania, wpływając na polityków. Wydaje mi się, że wysoce prawdopodobne będzie czekanie przez Rosjan na zimę. Wtedy może dojść do próby użycia ostatniego narzędzia, jakie im zostanie, czyli szantażu energetycznego. To może narzucić Zachodowi taką, a nie inną interpretację tej wojny, na przykład poprzez wymuszenie na Ukrainie ustępstw terytorialnych.