Przez dwa tygodnie karczowali, kopali, skrobali, szorowali i malowali. Krok po kroku wyrywali polskie cmentarze ukraińskim lasom. Zapalali zebrane w zbiórkach na lubelskich cmentarzach znicze. Spali w internatach, na parafiach, w namiotach. Nikt się nie skarżył, nikt nie narzekał. Wrócą za rok.
Zamłynie to 80 domów, sklep i duży piętrowy budynek. Kiedyś był tu ośrodek straży granicznej, potem sanatorium. Od kilku lat rezyduje tu polski ksiądz Jan Buras. Wciąż trwa remont. Duchowny nie buduje kościoła. Międzynarodowe Ekumeniczne Centrum Integracji ma być miejscem, w którym drzwi są otwarte dla wszystkich.
Barbarzyńcy i warchlaki
Na korytarzu paczki z polskimi książkami, w kuchni gotuje się obiad. Dziś "przy garach” Dorota ze swoim tatą. Na przywitanie dostajemy zupę, którą ksiądz zamierzał nakarmić robotników i po szklance kwasu. - Najlepszego tutaj - zapewnia pan Jerzy. Ma bajpasy, nie może dźwigać. Zostaje więc w kuchni.
- Jutro zobaczycie. Jak barbarzyńcy wchodzą do lasu, to zostają tylko krzyże - śmieje się Dorota próbując zupę. - Tato, za słona!
"Barbarzyńcy” to pełnoletni podopieczni Środowiskowego Hufca Pracy na Bronowicach. Ich młodsi koledzy to "warchlaki”. W tym roku na wołyńskich cmentarzach można spotkać tylko dwóch: Damiana "Wegana” i jego brata Sebastiana "Kanibala”. Inne dzieciaki nie przyjechały. Bo wojna.
- Planowaliśmy, że będzie to wyjazd dla 120 osób, podzielony na kilka autokarów i podobozów. Zrezygnowaliśmy z tego ze względów bezpieczeństwa. Nie mieliśmy też tylu chętnych na wyjazd - przyznaje Jacek Bury, komendant obozu.
Lista na pierwszej stronie kroniki projektu "Wołyń 2014 Redivivus” liczy 25 nazwisk. Jest niepełna. Brakuje na niej tych, którzy dojechali później. W tym roku przez obóz przewinęły się 42 osoby. W różnym wieku (od 12 do 72 lat), różnych zawodów (historyk, nauczyciel, lekarz, naukowiec, kierowca), o różnych przekonaniach. Łączy ich wspólny cel i wiara, że robią coś bardzo ważnego.
Odprawa jest o godz. 21 czasu polskiego (z rozmowy pod sklepem: - Dlaczego nie przestawicie sobie zegarków na czas ukraiński? - Bo tu jest Polska).
- Zamłynie to nasza ostatnia kwatera. 5 lat temu spaliśmy tu na styropianie. Teraz za mną stoją telewizory. Już mówiłem księdzu, że jest tu ordynarnie luksusowo. Wszyscy zalogowani? - Jacek Bury rozgląda się po sali. Odpowiada mu milczenie kilkudziesięciu osób. Żadnych rozmów, żartów, telefonów. Nie, nie jest jak na koloni. Raczej jak na obozie harcerskim.
Komendant przechodzi do zasad: -Toalety są koedukacyjne. Do kuchni wchodzą tylko dyżurni. Jutro chciałbym widzieć wszędzie worki na śmieci i popielniczki. Warchlaki nie wychodzą poza obóz bez dorosłego. Mamy tu sklep, ale tam są tylko gwoździe i piwo. Jednego i drugiego dzieciakom nie polecam.
Głos ma Jan Fedirko: - Zapaliliśmy znicze w Horochowie, odwiedziłem też Włodzimierz Wołyński, gdzie trwają bardzo traumatyczne prace... Przyłączam się do podziękowań dla Doroty i Jurka. Jadąc na granicę po dziennikarzy widziałem jak podskakujecie na tych dołach gnając, by ugotować nam obiad.
Jacek Bury: - O 7.30 ksiądz zaprasza na mszę, tutaj do jadalni, o 8 jest śniadanie, o 9.15 wyjazd. Jedziemy do grupy, która pracuje na Ostrówkach. Będzie trochę malowania i czyszczenia. To strefa przygraniczna, wiec wszyscy jutro mają przy sobie paszporty. Aha, z dziennikarzami przyjechała Malwina z fundacji. Jutro cię zatrudnimy, będziesz mogła coś zrobić dla ojczyzny.
Na śniadanie kanapki. Do wyboru: z mielonką, pasztetem, paprykarzem. Z wpisów w kronice wyjazdu wynika, że to stały śniadaniowy zestaw. Obok notek dotyczących kulinariów (jest o "obiadowych sukcesach” i "pasztetowych abstynentach”), w grubym zeszycie opatrzonym cytatem z Herberta skrupulatne opisy codziennych działań.
Środa, dzień 3. "Na cmentarzu w Przewałach odkryliśmy 11 grobów, postawiliśmy 7 drewnianych krzyży. Seba, Ania i Edyta odznaczyli krzyże wstążką w barwach narodowych. Wójt w Przewałach, Wasyl Szum, zorganizował wywóz śmieci z terenu cmentarza. Pokojowe relacje zostały podtrzymane za pomocą piwa
. (...) Do godz. 18.26 dn.13 sierpnia nie odnotowano żadnej kłótni. Jutro przyjadą do nas tchórzofretki, czyli osoby z prasy”.
Sobota, dzień 6. "Hołoby - cmentarz zinwentaryzowany przez Anatola i Edka Sulików. Podczas prac odnaleziono dwa groby. We wnętrzu grobowca ludzkie kości. Szkielet młodego ok. 20-letniego mężczyzny (dobrze zbudowany, wysoki, masywny) bez cech chorobowych i urazów. Drugi szkielet - starszy mężczyzna. Pojedyńcze kości trzeciego szkieletu. Według relacji Edka Sulika trzy lata temu cmentarz nie nosił cech dewastacji i plądrowania. Wnioski: Groby były niszczone. Przypuszczalnie czaszki są wydobywane w celu sprzedaży studentom medycyny.”
Wtorek, dzień 9. "Cmentarz okazał się najprawdopodobniej miejsce spotkań lokalnej młodzieży. Stosy śmieci miedzy nagrobkami to widok, który choć boli, to już coraz mniej dziwi. "Ciekawostką” jest boisko piłkarskie w obrębie cmentarza. Ale ławka i stół to już przegięcie. Pracę w Wiśniowcu zaczęliśmy od zniszczenia stołu. W ruch poszły meczety, sekatory, siekiery, szczotki.”
Autobus podskakuje na dołach. - Ostrówki to jedyny cmentarz, do którego prowadzi asfaltowa droga - tłumaczy Jacek Bury. - W 2011 r. mieli się tu spotkać prezydenci Polski i Ukrainy.
Do spotkania nie doszło, ale został pomnik. Z enigmatycznym dwujęzycznym napisem, w którym na próżno szukać takich słów jak zbrodnia czy rzeź. Nie ma też liczby ofiar. Granitowy krzyż upamiętnia "Mieszkańców Ostrówek i Woli Ostrowieckiej, którzy zginęli 30 sierpnia 1943 r.”.
Obok grobów namioty, kuchnia polowa, ziemna piwniczka. Na cmentarzu (a dokładnie w obrębie ogrodzenia nekropolii) nocuje osiem osób. Nie po raz pierwszy. Namioty rozbijali tu w długi majowy weekend, w lipcu podczas prac na pobliskiej łące i teraz.
- Po raz pierwszy w nocy trzymamy wartę. Nic takiego się nie dzieje, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże - uśmiecha się Piotr Gawryszczak, historyk, wiceprezes Fundacji Niepodległości.
Są też wolontariusze. Przyjechali wczoraj. - Mieliśmy jechać do was, do Zamłynia, ale nas do garów zapędzili - śmieje się Kasia. Nocleg obok grobów jej nie przeraża. Bardziej doskwiera zimno i deszcz. - Ale dajemy radę - zapewnia.
Ogrodzenie za buty
- Przyjechaliśmy tu po raz pierwszy w latach 90. Zobaczyliśmy, że w miejscu gdzie były mogiły, pasą się krowy, krzyże pochylone, grobowce rozbite - wspomina Leon Popek, historyk IPN. - Miejscowe władze zgodziły się ogrodzić cmentarz. Zapłaciliśmy za to butami z chełmskiej fabryki. Ogrodzenie kosztowało dokładnie 150 par, od numeru 43 wzwyż.
W zbiorowej mogile leżą dziś szczątki prawie 650 mieszkańców dwóch polskich wsi: Ostrówek i Woli Ostrowieckiej, które w ciągu kilku godzin 30 sierpnia 1943 zniknęły z powierzchni ziemi. Historycy szacują, że zginęło ok. 1050 osób, w większości kobiet i dzieci. Ich ciała zostały zakopane w kilku dołach.
- Nadal brakuje ok. 400 osób - mówi Popek. - W tym roku po raz czwarty szukaliśmy zbiorowej mogiły, w dawnym gospodarstwie Suszków. Przewierciliśmy półtora hektara pola. W trzy tygodnie, w 50 osób, na 3 świdry. Odnaleźliśmy dom, studnię, oborę ze spalonymi zwierzętami. Tyle.
W miejscu gdzie była wieś Ostrówki, dziś rośnie trawa i słoneczniki. Wokół nic. Żadnych drzew, śladów budynków, tylko ugór. W miejscu gdzie był kościół, stary bez i mała kapliczka: krzyż i dwie Matki Boskie. Jedna z nich nie ma głowy i rąk. Druga stoi na postumencie przypominających tort. Ta pierwsza stała pod kościołem, którego już nie ma. Została jako symbol zniszczenia i śmierci. Drugą postawili Ukraińcy, by ludzie nie musieli się modlić do Maryi bez głowy.
Łąka jest nierówna. Miesiąc temu przejechał tędy traktor z talerzówką. Potem weszli ludzie z wiertłami i georadarem. Dziś łąka znowu zarosła, po badaniach zostały jedynie dziury. Co 1-2 metry, głębokie na ok. metr.
- Najgłębsza ma ok. 9 metrów. W miejscu, w którym georadar pokazał studnię - tłumaczy Dariusz Palusiński.
Mijamy dwa podłużne wykopy (przyziemie chaty drewnianej). - Wykopać to był nie problem, najgorsze to zasypać z powrotem - dodaje Palusiński.
- Chcielibyśmy tu wrócić wczesną wiosną, kiedy nie ma tak bujnej roślinności - mówi Leon Popek. - Miejscowi pokazali nam miejsce, gdzie były dwie kolejne mogiły. Za kuźnią i ok. pół km za figurką, gdzie w studni utopiono kilkunastu Polaków. Georadar wskazuje też sześć osób pod szosą. Ukraińscy chłopi mówią, że co raz wyorywują kość z ziemi. Przywożą na cmentarz, kładą na mogiłę. Ci, którzy zginęli na polu, w krzakach, nigdy nie zostali pochowani. Pługi, glebogryzarki przez lata te kości mieliły, brony rozwlekały. Dlatego w tych miejscach chcemy stawiać krzyże. Długo zgody na to nie było. Skoro była ekshumacja, to po co stawiać krzyż - pytają. Ale kilka dni temu wójt się zgodził. Krzyż stanie w Woli Ostrowieckiej. Na razie bez żadnej tablicy. Chciałbym by był prosty napis: "Tu zginęli Polacy”. Na razie zgody na to nie ma. Ale ja myślę, że to kwestia czasu. Że kiedyś napisy się pojawią. Minęło już 71 lat. Pora się z tym zmierzyć. Życia tym ludziom nie wrócimy, ale póki jeszcze żyją świadkowie, powinniśmy to upamiętnić.
- Z powołania.
- Z obowiązku.
- Z szacunku dla zmarłych.
- Z czystej przyzwoitości.
- Ze względu na pamięć.
- Wchodzisz do lasu i zaczyna się nekropolia. Masz wtedy niesamowite poczucie straty. Tego nie da się zamienić na Paryż.
- Jak ktoś raz przyjedzie, to nie jest w stanie potem nie wrócić. Ja miałabym poczucie, że tracę coś wielkiego.
- Karczujemy, zasypujemy, stawiamy do pionu pomniki i krzyże, zapalamy znicze. Tyle możemy zrobić.
- Chichot morderców zza grobu. Są pomniki i mauzolea, a ciała leżą na śmietniku.
W tym roku wolontariusze pracowali na 12 cmentarzach: Ostrówki, Kowel (cmentarz parafialny), Turzysk, Przewały, Zasmyki, Kupiczów, Hołoby, Szumsk, Wiśniowiec, Zamostecze, Maciejów - Łukiw, Luboml. Łącznie, przez ostatnie kilka lat, udało się uporządkować 41 cmentarzy i miejsc pamięci. Wiele wciąż czeka na swoją kolej.
Był to siódmy wyjazd organizowany przez lubelską Fundację Niepodległości. Kolejny za rok, również w sierpniu. Pojechać może każdy chętny, liczy się każda para rąk.
Więcej informacji na www.fundacja-niepodleglosci.pl
Rzeź w Ostrówkach
Ostrówki - polska wieś, zaatakowana nad ranem 30 sierpnia 1943 roku przez oddział UPA. W ciągu kilku godzin wieś przestała istnieć. Historycy szacują, że w Ostrówkach i sąsiedniej Woli Ostrowieckiej zginęło ok. 1050 osób, w większości kobiety i dzieci. Uratowali się tylko ci, którym udało się ukryć, ranni i udający martwych. Ciała zabitych zostały zakopane przez w kilku dołach. W wyniku ekshumacji w 1992 r. odkryto w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej szczątki co najmniej 324 osób. W roku 2011, w wyniku drugiej ekshumacji, na tzw. Trupim Polu, odnaleziono ciała 261 kolejnych ofiar, w tym około 150 dzieci. Pochowano je w zbiorowej mogile na dawnym cmentarzu w Ostrówkach. W czasie rzezi wołyńskiej zginęło ok. 60 tys. Polaków i 2-3 tysiące Ukraińców.
Nowy Katyń na Wołyniu?
Na terenie byłego więzienia NKWD we Włodzimierzu Wołyńskim w ostatnich tygodniach odnaleziono szczątki ok. 950 osób: polskich żołnierzy, policjantów i cywilów. Znalezione na miejscu łuski z pistoletu TT wskazują, że zostali zabici przez NKWD w 1940 i 1941 r. Ekshumacje jeszcze trwają.