Karczujemy roślinność, zasypujemy rozkopane krypty, stawiamy do pionu przewrócone pomniki i zapalamy znicze. Tyle możemy zrobić - tłumaczy Jacek Bury, komendant obozu. Polscy wolontariusze spędzili na Wołyniu dwa tygodnie
Przez dwa tygodnie karczowali, kopali, skrobali, szorowali, malowali. Krok po kroku wyrywali polskie cmentarze ukraińskim lasom. Zapalali zebrane na lubelskich cmentarzach znicze. Spali w internatach, na parafiach, w namiotach. Na śniadanie kanapki z pasztetem, na obiad to co udało się ugotować dyżurnym. Nikt się nie skarżył, nikt nie narzekał.
- Wcale nie jestem zmęczony. Raczej wypoczęty. Za rok też pojadę. Na bank - zapewnia pan Dionizy. 72-letni kierowca z Lublina był najstarszym uczestnikiem tegorocznej wyprawy. Najmłodszy, Damian ma lat 12.
- W sumie przewinęły się 42 osoby - mówi Jacek Bury, komendant obozu. - Planowaliśmy więcej, ale ze względu na sytuację polityczną na Ukrainie w tym roku chętnych do wyjazdu było mniej.
- Z powołania, obowiązku, szacunku. Z czystej przyzwoitości, ze względu na pamięć. Bo ludzie, bo historia - słyszę gdy pytam o powody, dla których tu przyjechali. Dlaczego zamiast spędzać wakacje na plaży, wolą się pocić w ukraińskich lasach?
- Wokół stepy, biegają jakieś kury, wchodzisz do lasu i zaczyna się nekropolia. Masz wtedy niesamowite poczucie straty - tłumaczy Ewa (rocznik 85, na co dzień pisze doktorat z filozofii). - Tego nie da się zamienić na Paryż.
- Jak ktoś raz przyjedzie, to nie jest w stanie potem nie wrócić - dodaje Edyta (24 lata, skończyła rosjoznawstwo). - Ja miałabym poczucie, że tracę coś wielkiego. Codziennie dostaję sms-y od mamy. Chce bym wracała, bo na Ukrainie wojna.
W Zamłyniu wojny nie widać. Typowa ukraińska wieś, gdzie czas jakby się zatrzymał. Na łąkach pasą się konie, po dziurawej drodze czasem przetoczy się drewniany wóz albo zardzewiały ciągnik. Polaków wita się tu z szerokim uśmiechem, częstuje śliwkami i słodką herbatą. A nazwisko ks. Jana Burasa, twórcy Centrum Integracji, otwiera tu wszystkie drzwi.
Był to siódmy wyjazd organizowany przez lubelską Fundację Niepodległości. Kolejny za rok, również w sierpniu. Pojechać może każdy chętny, liczy się każda para rąk.
Reportaż z Wołynia w Magazynie Dziennika Wschodniego 29 sierpnia
Rzeź wołyńska
Źródło: Wikipedia