Znana i podziwiana przez szeroką widownię posłanka Samoobrony Renata Beger, której prawdziwą popularność przyniósł udział w reality show „Polowanie na Lwa”, zadrwiła sobie z fanów i zrzekła się immunitetu poselskiego. Po prostu nominowała się sama, była na „nie”, czy jak kto woli: sama wbiła sobie gola do pustej bramki. I to w pięć dób, jak dokładnie wyliczyłem, od Międzynarodowego Dnia Życzliwości. Za taką życzliwość to ja, pani Renato, dziękuję bardzo.
Wprawdzie w wystąpieniu sejmowym Renata B. próbowała bronić się sama oświadczając, że jest niewinna, a całą sprawę nazwała atakiem politycznym na jej osobę, ale na nic się to zdało. Pracę w komisji śledczej badającej sprawę Rywina ma z głowy – to pewne jak amen w pacierzu. Dla regularnie płacących abonament telewidzów od Bałtyku po samiuśkie Tatry, którzy nie lubią chodzić do kina, szczególnie na filmy polskie, to strata nie do opisania. A „Polowanie na Lwa” z udziałem posłanki Beger miało świetną oglądalność. Niech się chowają „Bary”, że o „Idolach” nie wspomnę. Skąd ten świetny wynik? Niech sobie tym głowy łamią socjologowie. Ja wiem swoje.
Dzięki posłance dowiedziałem, że billing to nie znaczy zawsze to samo. Odżywiam się dobrze. Co rano wcinam owsiankę. Wzrosło moje libido. Rżę już na samą myśl. Przy okazji dbam o higienę jamy ustnej. Wspominając Renatę (niech będzie do rymu), czyszczę zęby Colgate. Poza tym teraz już wiem, że posłanka Beger nie jest dżentelmenem, lecz kobietą, o czym zapewniała podczas jednego z posiedzeń komisji śledczej Milla Leszkera, przepraszam: Leszka Millera (oj dana, dana, wszystko przez K. Annana).
Tyle dobrego zrobić dla nas wszystkich, czyli społeczeństwa, a następnie rzucić to wszystko? Dać sobie gołego minusa? Nie rozumiem. Bo co? Bo jest się podejrzanym o fałszowanie list wyborczych popierających siebie jako kandydatkę w wyborach do Sejmu? Wielkie mi rzeczy...
Uważam, że na temat dalszego udziału posłanki Beger w pracach komisji śledczej powinien wypowiedzieć się cały naród, wysyłając smsy na „tak” lub „nie”. Na czas głosowania posłanka Beger mogłaby złożyć swój telefon komórkowy w depozycie. To tak na wszelki wypadek. Żeby się później nikt nie czepiał...