Dobro sprzedaje się w mediach bardzo źle, za to zło bardzo dobrze – powiedział podczas swego benefisu w Teatrze STU w Krakowie profesor Aleksander Krawczuk, niekwestionowany autorytet w dziedzinie historii starożytnej Grecji i Rzymu. Na poparcie tej tezy przywołał jednego z cesarzy rzymskich, którego panowanie – a trwało ono lat przeszło dwadzieścia – było okresem pokoju i rozkwitu państwa. „Kto pamięta jego nazwisko? – zapytał bohater benefisu. – A o Neronie, Cezarze czy Klaudiuszu wiedzą wszyscy” – dodał. Mnie nawet, po profesorskiej rekomendacji, nazwisko owego cesarza nie utkwiło w pamięci...
Po co to wszystko piszesz? – zapyta ktoś. Już odpowiadam: chcę, by w zalewającej nas powodzi wiadomości złych i bardzo złych nie utopiła się ta jedna dobra. No, może nie dla wszystkich, ale... Agencje doniosły otóż ostatnio o rewelacyjnym odkryciu rosyjskich biologów. W czasie, gdy na całym świecie tysiące ich kolegów po fachu biedzi się nad wynalezieniem szczepionki przeciwko nietypowemu zapaleniu płuc SARS, dyrektor wydziału mikrobiologii i immunologii Akademii Medycznej w Moskwie Anatolij Worobiow twierdzi, że, aby uchronić się przed tą chorobą, „wystarczy codziennie wypić setkę wódki, która zabije wszystkie wirusy”. I jeszcze podkreśla: „Wirus grypy stanowi o wiele większe zagrożenie niż SARS”.
I już wiadomo, dlaczego Rosjanie tak lubią wódkę! Strzelą setę, nawet bez galarety (zakąska ta jest podobno tylko polskim specjałem) – i wszystkie wirusy diabli biorą. Człowiek jest zdrów jak ryba!
Co ciekawe, Rosjanie wcale nie są odosobnieni w swych poglądach dotyczących dobroczynnego wpływu alkoholu na ludzki organizm. Według amerykańskich ekspertów, spożycie dziennie 70 g alkoholu zapobiega zawałowi i wylewowi krwi do mózgu. Tydzień ma dni siedem, a miesiąc trzydzieści. Razy 70 g... Nie wdając się w szczegóły, zawsze można wytłumaczyć współmałżonkowi, że te pół litra gorzały tygodniowo (albo dwa litry i setę miesięcznie) wprowadzamy do organizmu tylko dlatego, by się uchronić przed zawałem i wylewem krwi do mózgu, dzięki czemu nasza druga połówka będzie się mogła nami dłużej cieszyć na tym ziemskim łez padole!
Jest tylko jeden problem – nawet w Ameryce takiego profilaktycznego lekarstwa nie sprzedają na receptę. W naszym biednym kraju też chyba nie doczekamy czasów, że po setkę – dla zdrowia! – będzie się biegało do apteki. A ta w sklepie, pomimo ubiegłorocznej obniżki akcyzy, wciąż kosztuje niemało...