Igrzyska olimpijskie w Tokio możemy uznać za bardzo udane. Polska wywalczyła 14 medali, a trzy mają na swoim koncie zawodniczki AZS UMCS Lublin. Podwójnie zadowolona ze swojego występu w Japonii na pewno była Małgorzata Hołub-Kowalik, która na podium stanęła dwukrotnie. Dodatkowo brąz w konkursie rzutu młotem wywalczyła również Malwina Kopron.
Małgorzata Hołub-Kowalik najpierw pomogła w zdobyciu złotego krążka mieszanej sztafecie 4x400 metrów. Zawodniczka lubelskiego klubu wystąpiła w biegu eliminacyjnym i świetnie spisała się na swojej zmianie. Biało-Czerwoni w składzie: Dariusz Kowaluk, Iga Baumgart-Witan, Kajetan Duszyński i Hołub-Kowalik poprawi rekord kraju i Europy czasem 3:10,44.
Aniołki Matusińskiego
Ten najlepszy wynik był ważny tylko przez około 24 godziny.
W finale Polska osiągnęła rezultat 3:09,87 i wywalczyła złoty krążek przy okazji bijąc także rekord olimpijski. Tym razem w biegu finałowym wystąpiła jednak w nieco innym składzie. W drużynie został jedynie Duszyński, który zresztą biegł jako ostatni i zapewnił nam lokatę na najwyższym stopniu podium. Obok niego wystąpili także: Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek oraz Karol Zalewski. Medale otrzymała cała siódemka naszych zawodników, którzy przyczynili się do wielkiego sukcesu.
Hołub-Kowalik nie powiedziała jednak ostatniego słowa, bo na zakończenie imprezy w Tokio zgarnęła drugi krążek. Tym razem srebro w sztafecie pań 4x400 metrów. „Aniołki Matusińskiego” w finale przegrały jedynie z USA. Czas 3:20,53 to jednak jeszcze jeden rekord kraju. Oprócz zawodniczki AZS UMCS na bieżni pojawiły się również: Natalia Kaczmarek, Baumgart-Witan i Święty-Ersetic.
Na podium stanęła oczywiście także Malwina Kopron. Zawodniczka AZS UMCS była trzecia w konkursie rzutu młotem z wynikiem 75,49. Długo wydawało się, że „Malwa” zgarnie srebro, ale w ostatniej kolejce ponad 77 metrów rzuciła Chinka Zheng Wang i to ostatecznie ona cieszyła się z drugiego miejsca za Anitą Włodarczyk.
Protest i pech
Jak spisała się reszta naszych?
Zdecydowanie największym pechowcem w kadrze Biało-Czerwonych może się czuć Marcin Lewandowski. Jeden z pewniaków do medalu tym razem musiał obejść się smakiem. I to w bardzo niecodziennych okolicznościach.
„Lewy” wystartował w biegu na 1500 metrów i w swoim wyścigu eliminacyjnym naprawdę spisywał się dobrze. Utrzymywał się w czołówce i wydawało się, że bez problemów wywalczy awans do półfinału. Po przepychankach z Australijczykiem Jye Edwardem stracił równowagę i wylądował na bieżni.
W efekcie, linię mety minął jako ostatni. Koniec marzeń myśleli kibice i sam zawodnik. A tymczasem Polacy złożyli protest, który został rozpatrzony pozytywnie i nasz zawodnik został zakwalifikowany do półfinału! Znowu Lewandowski nie miał jednak szczęścia. Na ostatnim okrążeniu 34-latek ponownie padł na bieżnię, ale tym razem już się nie podniósł. Z powodu kontuzji łydki musiał się wycofać z dalszej rywalizacji.
Celuje w finał
Reszta lekkoatletów AZS UMCS zebrała cenne doświadczenie, ale nie miała szczególnie powodów do radości. Angelika Mach wystąpiła w maratonie i została sklasyfikowana na 59 miejscu z czasem 2:42,26. Najlepsza w tej konkurencji Kenijka Peres Jepchirchir wyprzedziła Polkę o ponad 15 minut.
Trochę wyżej uplasowała się w pchnięciu kulą Paulina Guba. W najlepszej próbie uzyskała rezultat 16,98 metra. A to dało jej 27 miejsce i brak awansu do finału.
W Tokio AZS UMCS reprezentowali jeszcze: Konrad Czerniak i Laura Bernat. Ta druga była oczywiście najmłodszą zawodniczką w całej polskiej kadrze. Niespełna 16-letnia pływaczka awansowała do półfinału na 200 m stylem grzbietowym. Niestety, nie udało się dostać do kolejnego etapu. W eliminacjach mogła się pochwalić czasem 2:10.37 sekundy. W półfinale popłynęła znacznie wolniej – 2:12.86. A ten wynik dał jej 14 miejsce w stawce. Zapowiada jednak, że za trzy lata celuje już w olimpijski finał.
Rekord Polski, rekord świata
Konrad Czerniak wraz z kolegami ze sztafety 4x100 m stylem dowolnym nie przebrnął przez eliminacje. Spisał się jednak dobrze, bo osiągnął czas 48,51 i był to drugi rezultat wśród Biało-Czerwonych. Zmagania Polacy skończyli jednak na 11 miejscu, a na osłodę pozostał im nowy rekord Polski. Indywidualnie „Czerny” szybko odpadł też na 50 m stylem dowolnym. W swoim wyścigu eliminacyjnym był szósty z czasem 22,33. A to dało mu dopiero 31 miejsce i oczywiście brak awansu do kolejnej rundy.
Ostatnią reprezentantką naszego województwa w Tokio była Aleksandra Mirosław (KW Kotłownia Lublin, wspinaczka sportowa). I trzeba przyznać, że była o włos od medalu. Ostatecznie uplasowała się na najgorszej dla sportowca pozycji – tuż za podium. Nie wróciła jednak do Lublina z pustymi rękami. W „czasówce” pobiła szereg rekordów: kraju, Europy, igrzysk olimpijskich i świata. I na pewno z dużym optymizmem może czekać na kolejne igrzyska, które już za trzy lata odbędą się w Paryżu.