Nawet kilkaset tysięcy złotych mają zwrócić właścicielki firm m.in. z województwa lubelskiego po tegorocznych kontrolach ZUS. Zdaniem urzędników korzystały ze świadczeń, które im się nie należały. – Postępowałyśmy i postępujemy zgodnie z prawem, a za chwilę przed sądem zostaniemy nazwane wyłudzaczkami. To skandal!
W całym kraju takich spraw są już setki. Powstał nawet Ruch Społeczny Kobiet na Działalności Gospodarczej kontra ZUS. Po to, by „nagłośnić nadużycia urzędników wobec młodych matek”.
Chodzi o kobiety, które prowadzą lub prowadziły działalność gospodarczą. Żeby korzystać z wyższych świadczeń na zwolnieniu lekarskim czy na urlopie macierzyńskim, płaciły wyższe składki na ubezpieczenie.
– Mamy do tego prawo. Nie ma żadnego przepisu, który by tego zabraniał – denerwuje się pani Katarzyna. – Tymczasem ZUS wydaje po latach setki decyzji, w których twierdzi, że wysokość pobranych świadczeń przekroczyła wysokość zapłaconych składek.
Pani Katarzyna to jedna z kilku kobiet z naszego województwa, które skontaktowały się z naszą redakcją. Chciały pozostać anonimowe, bo boją się konsekwencji ze strony ZUS. Urzędnicy żądają teraz zwrotu wypłaconych pieniędzy.
– Prawo w żaden sposób nie określa, że składka zależy od dochodu. Jeśli jestem w stanie, to płacę więcej. Nie ma więc podstawy prawnej do wydawania takich decyzji – podkreśla nasza rozmówczyni. W jej przypadku chodzi o zwrot aż 300 tys. zł. – Będę walczyć w sądzie. Nie pozwolę, żeby nazywano mnie wyłudzaczką, bo postępowałam zgodnie z prawem – podkreśla.
Podobnie wysokich sum ZUS żąda od dwóch innym kobiet, które zdecydowały się na kontakt z naszą redakcją. Skąd takie kwoty?
– ZUS kwestionuje decyzje, które sam wcześniej wydał, i zwrot naliczany jest nawet z kilku lat wstecz – denerwuje się pani Emilia. – Przez cztery lata pobierałam świadczenia, a teraz nagle okazuje się, że nie miałam do tego prawa. Jestem wyczerpana psychicznie, nie jestem w stanie skupić się na pracy, zwiesiłam działalność. Gdyby nie mąż, zostałabym z dziećmi bez grosza – skarży się kobieta.
– Ja na pewno będę walczyć w sądzie, ale nie wszyscy mają na to siłę – zapowiada pani Agata. – Jedną z moich znajomych kompletnie to przerosło. Mimo że nie złamała prawa, chce oddać 250 tys. zł.
– My nie jesteśmy przeciwko kontrolom. Rozumiemy, że są osoby, które zakładają firmy, tylko po to, żeby pobierać świadczenia. Ale dlaczego każdy jest z automatu traktowany jak oszust? – oburza się pani Anna. Jej ZUS próbował udowodnić, że jej firma działa tylko na papierze. – Kiedy nie udało się z rzekomą fikcyjnością, argumentem stała się zbyt wysoka podstawa składek. Po porodzie nie zawsze jest się w stanie pracować na takich obrotach jak wcześniej – tłumaczy.
ZUS tłumaczy się „interesem społecznym” i przywołuje ubiegłoroczny wyrok Sądu Najwyższego.
– Zdaniem sądu niesprawiedliwe i krzywdzące dla pozostałych ubezpieczonych jest zawyżanie przez przedsiębiorcę podstawy wymiaru składek, które nie ma żadnego odzwierciedlenia w faktycznych przychodach firmy – tłumaczy Małgorzata Korba, rzecznik ZUS w woj. lubelskim. – Niejednokrotnie mamy do czynienia z sytuacją, że działalność gospodarcza to fikcja, która prowadzi do bezprawnego zgłoszenia do ubezpieczeń, a potem wypłaty nienależnych świadczeń.
Jak to działa?
Im wyższą płaci się składkę, tym wyższe będzie świadczenie, które dzięki temu uzyskamy. Maksymalna opłacana co miesiąc składka to obecnie ok. 4 tys. zł. Jeśli takie składki były opłacane przez 12 miesięcy, to otrzymamy maksymalny miesięczny zasiłek w wysokości 6,5 tys. zł na rękę.