ROZMOWA z Michałem Musurem, rugbystą Edach Budowlanych Lublin, Najpopularniejszym Sportowcem w głosowaniu czytelników w XX Plebiscycie Dziennika Wschodniego
- Gratulacje…
– Dziękuję. Jestem mile zaskoczony. Jeszcze kilka tygodni temu nie przypuszczałem, że stanę na scenie jako Najpopularniejszy Sportowiec minionego roku. Nie przypuszczałem także, że tak dużo ludzi oddało na mnie swój głos. Zwycięstwo odbieram jako sukces, ukoronowanie ciężkiej pracy na treningach. Z drugiej strony to także sukces drużyny, w której gram, jak też dla moich znajomych, przyjaciół.
- Nikt w Lublinie nie wyobraża sobie tego miasta bez Edach Budowlanych z ul. Krasińskiego, choć teraz gracie już na boisku przy ul. Magnoliowej. Rugby to dyscyplina wybitnie zespołowa, nie ma miejsca na indywidualności?
– Czasami zdarza się jednak, że jeden zawodnik może odwrócić losy meczu, ale jest to rzadkość. Musi to być wybitna indywidualność. Prawda jest jednak taka, że wygrywa lub przegrywa drużyna. Tak jak mawiał mój trener: drużyna jest tak mocna, jak jej najsłabsze ogniwo. To powiedzenie bardzo dobrze sprawdza się w rywalizacji na boisku.
- Obecny trener Edach Budowlanych Andrzej Kozak powiedział, że „jako rugbysta Michał ma jedną „wadę”: jest bardzo dobrze wychowany i bardzo grzeczny. Brakuje mu pierwiastka łobuza”. Mówił to w kontekście funkcji kapitana, którą pełnił pan w pierwszej rundzie obecnego sezonu. Co pan na to?
– Na pewno zawsze wstawiałem się za zespołem, dobro drużyny jest dla mnie najważniejsze. Pełniąc funkcję kapitana starałem się walczyć o nasz wspólny cel. Z natury jednak jestem osobą spokojną, a więc trener Kozak ma trochę racji.
- Piotr Wiśniewski, dotychczasowy kapitan, który z powodu kontuzji nie grał w rundzie jesiennej, wrócił już do treningów. Będzie pan musiał oddać opaskę kapitana?
– Rzeczywiście Piotrek pracuje na wysokich obrotach, na pewno wiosną pokaże na co go stać. W drużynie obecnie odbywają się wybory na kapitana. Głosujemy, każdy ma takie same prawa, może wybierać i zostać wybranym. Z końcowymi rozstrzygnięciami musimy poczekać jeszcze jakiś tydzień, gdyż jeden z naszych kolegów, Grzegorz Szczepański, przebywa na zgrupowaniu kadry narodowej. Jak wróci do zajęć w klubie, otworzymy urnę. Jeśli znajdzie się ktoś z lepszym wynikiem poparcia w zespole, z przyjemnością odstąpię mu tę funkcję.
- Po 10 kolejkach pierwszej rundy Edach Budowlani zajmują czwarte miejsce w tabeli ekstraligi. Na koncie macie 25 punktów. Były mecze, w których uciekły wam „oczka”?
– Z jednej strony szkoda kilku spotkań, które powinny zakończyć się naszym zwycięstwem. Również powinniśmy uzbierać więcej tzw. punktów bonusowych. Spójrzmy na nasze jesienne osiągnięcie także z drugiej strony. Mimo że tracimy 10 punktów do trzeciego w klasyfikacji Orkana Sochaczew, mamy szansę na medal. Znamy siebie, swoje możliwości. Każdy z nas wie, jak ciężko pracujemy na treningach i co nas stać w rywalizacji w lidze. Możemy wygrać z każdym.
- Jest jeszcze w was złość po przegranym meczu o brązowy medal w Sochaczewie w ubiegłym sezonie?
– Nie tylko za tamto spotkanie, ale także za ostatni mecz ligowy na terenie przeciwnika. Zagraliśmy bardzo słabo w pierwszej połowie i ciężko nam było odrobić straty. Ostatecznie przegraliśmy 26:38. Czekamy już na rewanż. To spotkanie będzie zupełnie inne. Żaden z nas nie doświadczył jeszcze zdobycia medalu. Zrobimy, co w naszej mocy, abyśmy na koniec sezonu stanęli na medalowym podium.