W niedzielny wieczór na torze przy Al. Zygmuntowskich zmierzyły się: Platinum Motor i Tauron Włókniarz. Kibicom nie trzeba specjalnie przypominać, że w przerwie od rozgrywek Mikkel Michelsen przeniósł się właśnie z Lublina do Częstochowy. Podobnie zresztą, jak Maksym Drabik. A odwrotną drogę przebył Fredrik Lindgren.
Mikkelsen spędził w klubie z Lublina cztery lata. Po meczu nawet mimo wysokiej porażki przyznał, że miło było wrócić.
– Geometria toru oczywiście się nie zmieniła. Na pewno jest nieco inny, ale to wciąż świetny obiekt. Spędziłem tutaj cztery lata, zawsze uwielbiałem jeździć mecze domowe. Dobrze być w Lublinie z powrotem. Przywitanie kibiców było nieprawdopodobne. Nie mam słów, by opisać to co przeżyłem widząc i słysząc to. Wciąż mam gęsią skórkę. Coś niesamowitego – wyjaśnia Mikkel Michelsen.
– Oczywiście, chciałem żeby Włókniarz wygrał to spotkanie. Motor u siebie to piekielnie mocna drużyna. Kiedy jeździłem dla „Koziołków” było dokładnie tak samo. Wiedziałem, że to będzie ciężki mecz, ale mimo to cieszyłem się z powrotu do domu. Mam powody do zadowolenia, bo czuję że wracam do dobrej dyspozycji. Ostatnie miesiące były dla mnie naprawdę ciężkie. Borykałem się z problemami sprzętowymi. Dużo testowaliśmy, próbowaliśmy i nic nie pomagało. Dlatego jestem zadowolony, że byłem konkurencyjny, byłem w stanie wygrywać biegi – dodaje Duńczyk.
A jak widzi szanse swojej kadry w Drużynowym Pucharze Świata? – Jako reprezentacja Danii mamy ogromny potencjał. Anders Thomsen i Leon Madsen są w dobrej dyspozycji. Myślę, że dziś też pokazałem trochę dobrego ścigania, więc mogę poczuć się pewniej. Oczywiście Polska będzie faworytem, ale to oni mają wiele do stracenia. My możemy tylko zyskać. Podejdziemy do turnieju bez presji, zrobimy to co potrafimy najlepiej i zobaczymy co z tego wyjdzie – wyjaśnia zawodnik częstochowskich „Lwów”.
Po niedzielnym spotkaniu rozmawialiśmy również z Jackiem Holderem. Jak żużlowiec „Koziołków” ocenia zawody? – Nie przygotowywaliśmy się specjalnie na mecz z Włókniarzem. Wiemy, że to świetna drużyna, jednak nie zmieniało to naszego nastawienia. Po meczu w Anglii miałem wolny weekend. Skorzystałem z odpoczynku i potraktowałem to jak każde kolejne spotkanie – zapewnia zawodnik.
I przekonuje, że Australia ma potencjał, żeby w Drużynowym Pucharze Świata pokonać Polaków. – Mamy naprawdę mocną drużynę. Oczywiście, najpierw musimy zacząć od półfinału. My Australijczycy potrafimy mocno zjednoczyć się jako drużyna i w tym leży nasza siła. Przede wszystkim to będzie dla mnie dobra zabawa. Wierzę się, że w środę pójdzie nam dobrze i spotkamy się z Polską w sobotę. Bardzo lubię wrocławski owal. Jest duży, ja jestem mniejszym zawodnikiem, więc pasuje mi to idealnie. To świetny tor, każdy może na nim pokazać swoje możliwości, zobaczymy kto wypadnie najlepiej – wyjaśnia Holder.