Główni podejrzani już dawno wyszli z aresztów, wrócili do biznesu, a po roku od wybuchu afery wciąż nie wiadomo, czy i kiedy sprawa byłego przewodniczącego Rady Miasta Lublin Piotra Kowalczyka trafi do sądu. On sam kreuje się na ofiarę politycznej zemsty PiS.
Do głośnego zatrzymania byłego przewodniczącego lubelskiej Rady Miasta, w czasach ratuszowych bliskiego współpracownika prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka (PO), doszło 3 grudnia ubiegłego roku. Piotr Kowalczyk, przedsiębiorca działający na rynku nieruchomości, reklamy i mediów, padł ofiarą prowokacji zorganizowanej przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wraz z nim zatrzymano jego współpracowników: architektów Adama M. i Macieja Sz. oraz Mariusza P. (ten ostatni to krewny ministra nauki Przemysława Czarnka z PiS). Wszyscy mieli pomóc biznesmenowi ze Słowacji w uzyskaniu pozwoleń na budowę wieżowca przy ul. Zana w Lublinie. Budynek miał stanąć w miejscu obecnego sklepu z dywanami. Przedsiębiorcy zostali zatrzymani podczas podpisywania umowy. Słowacki inwestor, któremu oferowali pomoc, okazał się bowiem agentem CBA.
– Zatrzymane osoby powoływały się na wpływy w instytucjach państwowych i samorządowych, m.in. w Urzędzie Miasta Lublin. Mężczyźni podjęli się załatwienia pozwolenia na budowę w zamian za korzyść majątkową w wysokości 1 mln zł, która to kwota została zapisana w umowie – poinformowało CBA dzień po zatrzymaniu.
Kowalczyk (zgodził się na podanie nazwiska) zapewniał, że w sprawie Zana zobowiązał się jedynie do „wykonania koncepcji architektonicznej, prac projektowych i dokumentacji prawnej niezbędnej do realizacji inwestycji”. Ale sąd aresztował go i jego współpracowników na trzy miesiące. Jednak sąd odwoławczy uznał, że nie ma powodów, by przebywali za kratami. Zwolnił wszystkich za poręczeniem majątkowym. Przed sądem Kowalczyka reprezentował mecenas Roman Giertych.
>>> Czytaj także: Piotr Kowalczyk - biznesmen z dobrymi kontaktami
Śledztwo bez finału
W rok od wybuchu afery śledczy nadal nie przedstawili dokładnej treści zarzutów stawianych Kowalczykowi i jego współpracownikom. Nie wiadomo m.in., w jakiej formie mieliby się domagać rzekomej łapówki.
– Śledztwo jest w toku. Nie wypowiadamy się odnośnie szczegółów postępowania – mówi jedynie Dziennikowi Artur Szykuła, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Dodaje, że konkretnych informacji można spodziewać się „za jakiś czas”. Za jaki, tego też nie wiadomo.
Podobnie wypowiada się adwokat Andrzej Latoch, reprezentujący jednego z podejrzanych. – Postępowanie się toczy. To wszystko co mogę obecnie powiedzieć. O szczegółach nie mogę informować – zaznacza mecenas.
>>> Od Porozumienia Centrum i PiS do PSL. Polityczne ścieżki Piotra Kowalczyka
Polityczna odsiecz
Po zatrzymaniu Kowalczyka w obronę wzięli go m.in. jego polityczni sojusznicy, w tym Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, który oceniał, że afera może być zemstą PiS. Chodzi o to, że 2012 r. Piotr Kowalczyk dokonał rewolty w Ratuszu: odszedł z PiS, po czym wsparł Żuka. Pociągnął za sobą kilku radnych. W efekcie PiS traciło większość w Radzie Miasta.
Kiedy Kowalczyk odszedł z polityki do biznesu, jego działalnością w branży nieruchomości zainteresowało się CBA. Jednak po roku od zatrzymania nadal nie wiadomo, czy i kiedy sprawa znajdzie finał w sądzie.
Sam Kowalczyk w rozmowie z Dziennikiem sugeruje polityczny wydźwięk afery z jego udziałem. – Ta sytuacja pokazuje, że w Polsce coraz ciekawsze jest życie ludzi związanych z opozycją (Kowalczyk to działacz PSL – red.). Dowodzą tego również działania władz podejmowane wobec mojego obrońcy – Romana Giertycha – powiedział wczoraj Dziennikowi były przewodniczący RM.
Powołuje się też na opinie „doświadczonych adwokatów”, według których obecna sytuacja w prokuraturze i służbach specjalnych przypomina tę za czasów Stalina. – Prokurator decyduje absolutnie o wszystkim. Jestem niewinny, więc będę dochodził odszkodowania od Skarbu Państwa za prowokację, którą CBA wykonało wobec mojej osoby.
>>> Koledzy, przyjaciele, biznesmeni. Kim są bohaterowie prowokacji CBA