Jest duży, charakterny i ma własny styl. Dopiero drugą generację forda edge Amerykanie zdecydowali się wprowadzić do sieci salonów w Europie. Lepiej późno, niż wcale...
Technologia – to słowo, które określa ten model. Liczba innowacji zastosowanych w II generacji forda edge jest imponująca. Nie zagubiono jednak clou motoryzacji. Kierowca ma dużo radości z jazdy tym samochodem.
Nie do przeoczenia
Wielki gabaryt nowego edge wyraźnie odcina się na drodze. Przypomina jednolitą bryłę wyciętą laserem z jednego kawałka metalu. Minimalizm zdecydowanie mu służy. Poza felgami, czarnymi progami i atrapą chłodnicy, obdarto go z wizualnych dodatków. Niemal mormońska asceza tylko dodaje mu charyzmy i siły.
Doznania estetyczne są dodatkowo podkręcone idealnym zgraniem proporcji. Edge to duże auto o „lekkim” wyglądzie. A to nie zawsze udaje się pogodzić. Wygląd tego Forda z pewnością jest jego atutem.
Podobny styl posiada wnętrze auta. Subtelnie zaprojektowane wnętrze w całości wykonano z materiałów wysokiej klasy, zadbano też o komfort i funkcjonalność, między innymi stosując podgrzewane i wentylowane przednie fotele, czy panoramiczny dach. Detale funkcjonalne, jak klamki drzwiowe, elementy sterowania na kierownicy, kratki wentylacyjne i uchwyty na napoje są oprawione w satynowane metalizowane ramki, a konsola centralna wykończona jest w stylowej fortepianowej czerni. Miękkie w dotyku materiały zastosowano na elementy wnętrza, których zwykle dotykają pasażerowie. Wysokiej jakości skórą pokryto podłokietnik, kierownicę i gałkę dźwigni zmiany biegów.
Na deser kilka słów o systemie aktywnej kontroli hałasu (Active Noise Control), który działa podobnie do słuchawek likwidujących hałas poprzez wysyłanie dźwięków przeciwnych do tych, które nie powinny być słyszane. Trzy mikrofony umieszczone w kabinie monitorują odgłosy pracy silnika, a system audio wysyła dźwięki przeciwne do tych, które należy wyeliminować, co poprawia „sterylność” akustyczną wnętrza także wtedy, gdy system audio jest wyłączony. Oczywiście, to nie znaczy, że w środku panuje cisza, jak przed koncertem w filharmonii. Rzeczywiście hałas podczas jazdy tworzy delikatne tło, nie wpływając na koncentrację kierowcy.
Jedź edge, jedź...
Edge ma coś wspólnego z pierwszym fordem – modelem T. Można mieć każdy silnik – byle to był diesel. Wprawdzie T był oferowany tylko w kolorze czarnym, bez możliwości wyboru głębi tej czerni, to w edge pozostawiono opcję – 180 lub 210 koni.
W teście sprawdziliśmy wersję słabszą. Wydawałoby się, że dwulitrowy, 180-konny diesel jak na tak duże auto, to nieco zbyt mało. Nic bardziej mylnego. Masa własna samochodu to prawie dwie tony. Jak do tego dorzuci się bagaż i 5 pasażerów, to waga może wskazać prawie 2,5 tony masy całkowitej.
Na potrzeby testu do auta zapakowało się pięciu rosłych kolegów. Na fordzie nie zrobiło to szczególnego wrażenia. Edge zamruczał dieslem i zwinnie ruszył do przodu. Na każdym z 6-przełożeń ochoczo przyspieszał. W końcu 400 Nm robi moc. Do przepisowych 130-140 km/h doszedł z lekkością baletnicy, mimo swojej masy, prawie 5 metrów długości i niemal 1,7 metra wysokości.
Na autostradzie edge sunął niczym pociąg z węglem. Co jednak stanie się na krętych drogach? I tu kolejne zaskoczenie. Duże auto zwinne wpisywało się w ostre nawroty. Stabilizator przechyłów na tylnej osi sprawnie wywiązywał się ze swoich zadań – edge nie „kładł się”, jak osika na wietrze.
Dość sztywne zawieszenie, jak na auto typu SUV, sprawdziło się dziurawych drogach. Także w lekkim terenie pozostawiło pozytywne wrażenie. Kąt wejścia wynosi 1,8 stop., kąt zejścia – 22,4 stop., a rampowy – 17,1 stop.
Mój asystent edge
Nie ma co ukrywać, że edge raczej nie zobaczy błota i łąk. Zdecydowana większość będzie poruszać się po miastach. Dlatego ten model wyposażono w wiele zaawansowanych technologii i systemów bezpieczeństwa.
Na przykład Sync 2 pozwala na głosową obsługę telefonu, systemu audio, układu klimatyzacji oraz nawigacji satelitarnej przy użyciu prostych, naturalnych komend głosowych.
W sytuacji awaryjnej aktywuje się funkcja Emergency Assistance, która w razie wypadku pozwala na bezpośrednie połączenie się z miejscowymi służbami ratunkowymi. Ford edge wykorzystuje kamery, radary i czujniki ultradźwiękowe, by zapewnić dane do pracy 18 zaawansowanych systemów redukujących stres kierowcy i ułatwiających mu kontrolę sytuacji w czasie jazdy.
Dzięki tej niemal wojskowej technologii edge uniknie kolizji oraz wykryje pieszego na drodze, a w razie niebezpieczeństwa kolizji automatycznie rozpoczyna hamowanie.
Auto także samo zaparkuje prostopadle, prosząc jedynie kierowcę o używanie gazu, hamulca i skrzyni biegów. Kierownicą kręci się automatycznie. Auto także samo wyjedzie z miejsca parkingowego.
Chyba najciekawszym pomocnym gadżetem jest inteligentny ogranicznik prędkości. Skanuje i rozpoznaje znaki drogowe, by sterując przepustnicą ograniczyć prędkość do dopuszczalnej, eliminując w ten sposób ryzyko otrzymywania mandatów w wyniku nieuwagi kierowcy. Naprawdę działa.
Podsumowanie
Edge to solidne auto, skonstruowane bez kompromisów. Wszystkie wersje są wyposażone w napęd na cztery koła, fordowską wersję Haldexu 5 generacji. Cena zaczyna się od 166 tys. zł. Dużo? Chyba nie, biorąc pod uwagę, że gros tych aut trafi do kierowców przez leasing lub inną nowoczesną formę finansowania.