19-letni Paweł Malczak z podlubelskiej Bystrzycy jest czołowym zawodnikiem w BMW Cup Polska. Okiełznywanie prędkości to jego chleb codzienny
- W kartingu zacząłem jeździć w wieku 6, może 7 lat. Pasją zaszczepił mnie tato - opowiada Paweł Malczak. - W pewnym sensie spełniałem jego marzenia, bo też chciał uprawiać karting. W czasach jego młodości nie było takich możliwości.
Kubicomania i era kartów
Młody Malczak na krajowym podwórku szybko zaczął odnosić sukcesy. A nie było to, proste, bo owym czasie wybuchła „kubicomania” i tory kartingowe zaroiły się od ścigającej się młodzieży. Co zamożniejsi ojcowie widzieli w swoich pociechach następców Roberta Kubicy.
- Konkurencja była bardzo mocna. W mojej klasie występowało po 50 zawodników. Na tym etapie profesjonalnie szkolił mnie Kuba Jankowski. W tych wyścigach liczy się nie tylko sprzęt czy odwaga, ale myślenie, taktyka. Wyścig wygrywało się nie tylko startem, ale także umiejętną walką na dystansie - opowiada Paweł Malczak. Poza licznymi tytułami w Polsce, Paweł Malczak zdobył 6. miejsce na świecie, a 4. w Europie, w pucharze Easy Cart w włoskim Lonato. Era kartów została zamknięta.
Wielkie emocje
Po pierwszych sukcesach, kiedy na domowej półce zaczęło się robić tłoczno od pucharów, Paweł Malczak nabrał apetytu na więcej. Europejskie sukcesy w kartingu były impulsem, aby pchnąć dalej karierę wyścigową. W wieku 14 lat zaczął trenować w samochodzie, potem pojawił się Puchar Kia Picanto i wreszcie chyba najsilniejsza formuła wyścigowa w kraju, czyli BMW Cup Polska.
- W tym wszystkim chodzi o emocje. W BMW startuje ponad 30 zawodników w porównywalnych samochodach. Mamy tak samo przygotowane auta, z jednym wariantem silnika, dwoma wariantami podwozia, identycznym układem hamulcowym i zawsze na oponach tej samej marki. To sprawia, że podczas wyścigu są megawielkie emocje, już od samego startu - opowiada Paweł Malczak.
Zawsze pierwsza lub druga linia
Czasówki, czyli eliminacje do wyścigu, nie zawsze wychodzą Pawłowi perfekcyjnie. - Nigdy jednak nie spadłem poniżej drugiej linii startowej. Zawsze w lusterku widzę za sobą 30 aut. Każdy kierowca za mną czyha na moje miejsce. Emocje są ogromne. Jednocześnie trzeba być maksymalnie skupionym, aby nie spalić startu, nie zagrzać się i nie obrócić samochodu na pierwszym zakręcie. I to właśnie kocham w tym sporcie. Emocje.
W tym sezonie starty nie były mocną stroną zawodnika z Bystrzycy. - Po ruszeniu traciłem przeważnie dwa, trzy miejsca. Ale to był mój świadomy wybór, w pewnym sensie. Samochód nie był nastawiony na szybki start, ale na walkę na dystansie. Czuje się w tym świetnie, dzięki długim latom spędzonym na torach kartingowych, gdzie podczas wyścigu jechałem w tłoku, w kolumnie 30, 40 zawodników - mówi Paweł Malczak. Po trzech, czterech okrążeniach, kiedy liczy się szybkie tempo i powtarzalność jazdy, zaczyna się walka kierowców. Kierowca wyścigowy w pewnym sensie jest jak drapieżnik. - Siadam na zderzak poprzedzającego zawodnika i pokazuję się w jego lusterkach. Raz z lewej, raz z prawej strony. Każdy ma nerwy, każdy kiedyś popełnia mały błąd, zbyt szybkie wyjście z zakrętu, zbyt wczesne odhamowanie. Na to czekam i wtedy atakuję - opowiada nasz kierowca, który w tym sezonie wygrał większość wyścigów.
Skupić się na czasie
Sukces w wyścigu to powtarzalność. - Kiedy już wyjdę na prowadzenie, to nie skupiam się na obserwowaniu rywali w lusterku, tylko na pilnowaniu czasów okrążeń. Staram się jechać tak samo szybko lub szybciej od każdego mojego poprzedniego okrążenia. Tak naprawdę to rywalizuję sam ze sobą. Wiem, że jak jadę szybko, to przeciwnik mnie nie dogoni. On też może popełnić błąd, gdzieś przesadzić i stracić tempo jazdy. Tego też nauczyłem się w kartingu.
Rodzinne zaplecze
Motorsport w Polsce nie przyciąga sponsorów. Jest to de facto rodzinne hobby. - Na początku, kiedy startowałem w kartingach, tato towarzyszył mi w każdym treningu, w każdym wyjedzie. Był bardzo wkręcony. Dziś role się odwróciły. To ja jestem bardziej wkręcony.
O rodzinie nie można zapomnieć i oddać się wyłącznie wyścigom. Chodzi o tak trywialną, a zarazem niezbędna rzecz, jak pieniądze. - W Polsce o sponsorów w motorsporcie jest niezwykle trudno. Większość zawodników korzysta z zaplecza w postaci rodzinnych firm. Choć większość aut jest oblepionych logo wielkich firm, to na końcu okazuje się, ze za wszystkim stoi konto taty czy rodzinnej firmy.
Sauna na torze
Ktoś, kto niewiele wie o motorsporcie, nie zdaje sobie sprawy jak ciężki jest to sport. Zawodnik jest ubrany kombinezon, bieliznę żaroodporną i siedzi się w puszcze rozgrzanej do 50, 60 stopni. - Dodatkowo nawiewy z gorącym powietrzem mam otwarte na siebie. Chodzi o to, aby chłodzić silnik. A przy tym musimy mieć pozamykane okna. Jednak, gdy ruszy wyścig, zapominam o tych obciążeniach. Liczy się szybka i powtarzalna jazda. Zmęczenie przychodzi na mecie.
Dobra fizyczna dyspozycja na torze to efekt treningu. Rower, basen, bieganie i siłownia to stałe punkty na liście. Do tego koktajlu należy dorzucić trening psychologiczny, zajęcia z taktyki i oczywiście setki godzin spędzone na torze. - To jest ciężka praca, której trzeba poświęcić się na maksa - dodaje zawodnik w Bystrzycy.
Pozostaje jeszcze praca z mechanikiem. - Sporo czasu poświęcam na konsultacje techniczne i wyrywanie dziesiątych części sekundy. Jest to niezwykle ważne, bo w ciągu jednej sekundy może mnie wyprzedzić 5 aut. Na torze musze mieć perfekcyjnie przygotowany samochód, aby zwiększać swoją przewagę na konkurencją.
Przyszłość
Paweł Malczak podjął już decyzję o pozostaniu na kolejny sezon w BMW Cup Polska. Jako pierwszy wicemistrz tegorocznej serii będzie musiał bronić swojej pozycji. Tym bardziej, że ten tytuł zdobył w swoim debiucie. - Co dalej? Na razie BMW. Potem być może jakaś seria zagraniczna. W przyszłości może pomyślę też o rajdach.
BMW Cup Polska
Organizatorem Pucharu 318 is Cup pl jest Stowarzyszenie Kierowców BMW cup PL. W pucharze startują samochody BMW E30 oraz E36. Samochody posiadają silniki o pojemności 1.9 litra i mocy około 170 KM