Motor drugi raz z rzędu nie potrafił zdobyć kompletu punktów u siebie. Ponownie gospodarze przegrywali 0:2, ale tym razem udało im się uratować remis z Błękitnymi Stargard. To, że piłkarze Mirosława Hajdy muszą gonić wynik w domowym meczu nie jest jednak żadną nowością.
W poprzednim sezonie Motor zdążył rozegrać 10 spotkań ligowych przed własną publicznością. Siedem z nich wygrał, a trzy zremisował. Co ciekawe, cztery razy to goście jako pierwsi zdobywali jednak gole. Mimo wszystko w tych spotkaniach ekipa z Lublina wywalczyła 10 „oczek”. Trzy razy przegrywała 0:1 i potrafiła odwrócić losy spotkania.
Tak było przy okazji pojedynków z Podhalem Nowy Targ (z 0:1 na 2:1), Podlasiem Biała Podlaska (z 0:1 na 4:1), a także Wisłą Puławy (z 0:1 na 4:1). Dodatkowo przy okazji starcia z Koroną II Kielce piłkarze trenera Hajdy musieli odrabiać dwie bramki straty. Ostatecznie zawody zakończyły się remisem 4:4.
Nowy sezon, nowi zawodnicy w składzie, a sytuacja znowu się powtarza. Okazuje się jednak, że na wyższym poziomie trudniej jest wrócić do gry. Na inaugurację w II lidze było 0:2 po 45 minutach ze Zniczem Pruszków. A po końcowym gwizdku porażka 1:2. O mały włos identycznie nie zakończyłby się sobotni mecz Motoru z Błękitnymi.
Znowu rywale prowadzili 2:0 po pierwszej części spotkania. Po przerwie Motor gonił i w trzeciej minucie doliczonego czasu gry wyrównał na 2:2 za sprawą Tomasza Swędrowskiego. Nie byłoby jednak tego gola, gdyby nie Daniel Świderski.
– Świder podsłuchał, że rywale będą skakali w murze i wyszło, jak wyszło, cieszymy się z remisu – mówił po meczu „Swędro”, który dzięki podpowiedzi od kolegi uderzył z rzutu wolnego po ziemi i uratował punkt dla klubu z Lublina.
– Pierwsza połowa na pewno do poprawy, jak we wcześniejszych meczach. Przydarzyły nam się po raz kolejny błędy, które rywale na tym poziomie potrafią wykorzystać. Chwała drużynie, że wyciągnęliśmy remis, bo to buduje przed kolejnymi meczami. Musimy się wystrzegać tych samych błędów. Głowa do góry, graliśmy do końca swoje, to co sobie założyliśmy. To przyniosło nam remis – dodaje Swędrowski.
Walkę do ostatniego gwizdka sędziego zapowiada też Michał Król. – Cieszy, że walczyliśmy do końca i tak będzie w każdym kolejnym spotkaniu. Na pewno jest parę rzeczy, które musimy poprawić – jak skuteczność gry w obronie. Trzeba cieszyć się z końcowego wyniku i walczyć dalej, żeby te kolejne występy były lepsze – mówi boczny obrońca żółto-biało-niebieskich.
W najbliższą sobotę drużyna z Lublina zmierzy się w Częstochowie z tamtejszą Skrą. Rywale po trzech kolejkach mają na koncie dwa zwycięstwa i porażkę. A później na Arenę przyjedzie były klub trenera Hajdy – Garbarnia Kraków. To spotkanie nietypowo zostanie rozegrane w piątek, 25 września o godz. 19.30. Zawody będzie można obejrzeć na antenie TVP Sport.