Data 1 grudnia w kalendarzach kibiców Motoru od dawna zaznaczona była na czerwono. Dzisiaj żółto-biało-niebiescy pierwszy raz od niemal 30 lat zagrają z Legią Warszawa. Z mistrzami Polski zmierzą się w ramach 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski. Początek spotkania zaplanowano na godz. 20
Na trybunach zapowiada się bardzo gorąca atmosfera, bo spotkanie ma obejrzeć kilkanaście tysięcy widzów. Możliwe, że zostanie nawet pobity rekord frekwencji na Arenie Lublin. Ten wynosi obecnie 14911 widzów. W środę o dziewięciu więcej fanów będzie mogło pojawić się na trybunach, o ile sprzeda się komplet biletów dostępnych na ten mecz.
Każdy kibic piłki nożnej zdaje sobie też sprawę, w jakiej sytuacji znalazł się rywal z Warszawy. W lidze „Wojskowi” przegrali aż 10 z 14 meczów i znajdują się w strefie spadkowej. W niedzielę przerwali serię siedmiu porażek z rzędu po zwycięstwie z Jagiellonią Białystok.
Środowe spotkanie będzie wyjątkowe dla kilku zawodników i trenerów Motoru. Marek Saganowski i Kacper Marzec pracowali w stołecznym klubie. „Sagan” był piłkarzem, a później trenerem. W swoim CV Legię mają także: Adam Ryczkowski, Arkadiusz Najemski, Damian Sędzikowski, Kamil Rozmus, czy Piotr Kusiński. W ekstraklasie barwy tego klubu reprezentował jednak tylko pierwszy z piłkarzy.
– Tak to w życiu bywa. Najpierw pracowaliśmy, czy graliśmy dla Legii. Teraz z nimi rywalizujemy. Zrobimy wszystko, żeby wygrać. Na pewno sentyment jednak pozostał, bo sporo zawdzięczam klubowi z Warszawy i spędziłem tam piękne chwile. To jeden z ważniejszych meczów w mojej karierze trenera. Kiedy przyszedłem pracować w Lublinie i spotkałem się z kibicami, to dostałem pytanie, czy będziemy lekceważyć Puchar Polski, bo w ostatnich latach tak bywało. Dzisiaj jesteśmy w 1/8 finału tych rozgrywek. Dla mnie to ważny mecz, ale i dla wszystkich kibiców i dla całego klubu – zapewnia trener Saganowski.
Wyjaśnia też, że zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja środowego rywala. – Wiemy, ze są w kryzysie, ale to nadal aktualny mistrz Polski, a jakość zawodników jest bardzo wysoka. Ostatnio z Jagiellonią pokazali jednak, że potrafią grać w piłkę. To Legia jest faworytem i to w klubie z Warszawy ciśnienie będzie większe. Mam nadzieję, że my będziemy czarnym koniem tych rozgrywek – dodaje szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich.
A jak realnie ocenia szanse na niespodziankę? – Puchary mają to do siebie, że drużyny, które są w niższych ligach mają szanse, na niespodziewany wynik. Patrząc na historię można sobie pomyśleć o rożnych meczach, w których klub, który jest teoretycznie niżej potrafił wygrać. Tym bardziej, że gra się jeden mecz. Zrobimy wszystko, żeby sprawić niespodziankę – zapewnia „Sagan”.
Czy biorąc pod uwagę wszystkie problemy mistrzów Polski jego podopieczni wierzą ciut mocniej, że otwiera się przed nimi niepowtarzalna szansa, żeby wyeliminować z Fortuna Pucharu Polski znacznie wyżej notowanego rywala? – Są takie mecze w życiu każdego piłkarza, kiedy wiara jest duża. Najgorsze byłoby jednak teraz myślenie, że Legia jest troszeczkę słabsza. Nie możemy patrzeć też na kontuzje w zespole rywali. Zawodnicy, którzy wchodzą z ławki mają dużo jakości, potrafią grać w piłkę. Nieprzypadkowo znaleźli się w Legii. Oczywiście tacy piłkarze, jak Artur Jędrzejczyk są trudni do zastąpienia, ale rywal nadal prezentuje jednak bardzo wysoki poziom – przekonuje trener Saganowski.
Trzeba dodać, że w tym sezonie „Wojskowi” w Pucharze Polski też mieli sporo problemów. Rozegrali tylko dwa mecze. Najpierw przegrywali w Suwałkach z innym drugoligowcem – Wigrami 0:1, ale ostatecznie wygrali 3:1. Męczyli się też bardzo z trzecioligowym Świtem Szczecin, który pokonali tylko 1:0.
Kto nie zagra w Legii?
– Myślimy nad najlepszym doborem zawodników na spotkanie, które w przestrzeni chwili jest dla nas bardzo ważne. Do zespołu wraca Maik Nawrocki i to mnie bardzo cieszy. Po zabiegach są także Artur Jędrzejczyk i Lindsay Rose, którzy przy dobrych wiatrach wrócą w styczniu i rozpoczną przygotowania do nowej rundy z drużyną. Mattias Johansson potrzebuje około tygodnia, aby jego noga wróciła do pełni sprawności. Do Lublina jedzie z nami także Tomasz Nawotka, który rozegrał dobrą rundę w rezerwach – wyjaśnia opiekun stołecznego klubu, który na mecz zabiera również Artura Boruca, który dopiero co wrócił po kontuzji. Gotowy do gry jest również Luquinhas.
Szkoleniowiec zapewnia też, że w Lublinie spodziewa się trudnej przeprawy. – Podobnie jak miało to miejsce ze Świtem Szczecin, mecz z Motorem będzie bardzo ciężkim spotkaniem. Zdajemy sobie sprawę, że gospodarze postawią nam trudne warunki. Mamy nadzieję, że nie będzie padał śnieg, bo dobrze przygotowane boisko będzie naszym atutem. Puchar Polski to krótsza droga do Europy i musimy tą drogą podążać – zapewnia Marek Gołębiewski.