W Lublinie rozpoczęły się mistrzostwa świata U-23. Pierwszego dnia na boisku dwukrotnie pokazali się Polacy, którzy jednak nie zdołali wygrać chociaż jednego spotkania.
I to chyb największe rozczarowanie pierwszego dnia czempionatu. Inne elementy wyglądały bardzo profesjonalnie – świetna oprawa, DJ, a nawet całkiem niezła frekwencja.
Wszystko to sprawiło, że na Placu Zamkowym czuć było atmosferę sportowego święta. Poziom niektórych spotkań zachwycał. Szkoda tylko, że nie można tego powiedzieć o Polakach. Biało-Czerwoni występują w Lublinie w składzie Andrzej Krajewski, Michał Kroczak, Michał Lis i Jan Piliszczuk. Ten ostatni to rodowity lublinianin, który ostatnio jednak występował głównie w Warszawie. Obecny sezon rozpoczął już jednak jako zawodnik pierwszoligowego AZS AGH Kraków.
Biało-Czerwoni na inaugurację sensacyjnie przegrali z Beninem 15:16. Nie da się oprzeć wrażeniu, że była to porażka na własne życzenie. Niewiele ponad minutę przed końcem nasi zawodnicy prowadzili 13:9, ale pozwolili sobie wyrwać zwycięstwo. Mieli też trochę pecha, bo Afrykanie trafiali naprawdę szalone rzuty. Do remisu doprowadzili dzięki trafieniu Cedrica Titusa, który oddał rzut z 7 m z dwutaktu, a piłka wpadła do kosza po odbiciu się o tablicę.
Nie zmienia to jednak faktu, że niezależnie od okoliczności, Biało-Czerwoni powinni wygrać to spotkanie. W ich szeregach najlepiej zagrał Andrzej Krajewski, który zdobył 9 pkt. 4 „oczka” do wyniku drużyny dołożył Piliszczuk. Drugi występ Polaków był już znacznie mniej emocjonujący, bo ulegli oni aż 13:21 Francji. Tym razem 7 pkt zdobył Piotr Lis, a Piliszczuk dołożył tylko punkt.
Mimo tych porażek nasi koszykarze mają nadal szanse na awans do ćwierćfinału, do którego dostaną się dwa najlepsze zespoły z każdej z czterech grup. W piątek zagrają o godz. 18.10 z Austrią i o godz. 19.35 z Rumunią. Oba mecze muszą wygrać, a do tego liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w innych spotkaniach.